Rozdział 43
*per. Dominiki*
- Gdzie ona jest? Powinno już dawno tutaj z nami stać. - Monika znów zaczyna narzekać.
- Uspokój się, zdąży. Przed chwilą do niej pisałam, jest już w drodze. - staram się uspokoić moją zdenerwowaną kuzynkę.
- O, świetnie! Pewnie utknęła w jakimś korku i się spóźni. No cudownie. - Monika chodzi wte i wewte obok lotniskowych krzesełek.
- Uspokój się. Mogłaś w nocy spać i wstać szczęśliwa, a nie teraz narzekać przez niewyspanie. - patrzę na nią zła, wiedząc że zły humor mojej kuzynki wcale nie jest spowodowany spóźnieniem Kamili.
- Ty też nie spałaś, więc siedź cicho, dobra? - Monika krzyżuje ręce na piersi i siada rozdrażniona obok mnie.
Patrzę zaniepokojona na ekran telefonu. Za kilka minut mamy odprawę, a nadal nie jesteśmy w komplecie. Niespodziewanie dochodzi do mnie, że moja mama coś do mnie mówi. Patrzę na nią rozkojarzona i odpowiadam półgębkiem na zadane przez nią pytanie, nie bardzo wiedząc nawet, o co chodziło. Kami, gdzie jesteś?!
Moja mama ciągle coś do mnie mówi, a w przerwach między jej gadaniną wtrąca się Kuba. Tylko mój tata siedzi cicho i chwała mu za to. Ja rozumiem, że mama denerwuje się moim wyjazdem na drugi koniec kraju, a Kuba ma do mnie nagle milion ważnych spraw, ale teraz naprawdę potrzebuję chwili ciszy i spokoju.
Opieram się o oparcie krzesełka i zamykam oczy, mając wrażenie, że moja głowa za chwilę wybuchnie. W nocy kompletnie nie mogłam spać, podekscytowana, a zarazem przerażona wyjazdem. Rano byłam prawie nieprzytomna, a jednocześnie denerwowałam się tak bardzo, że nie byłam w stanie niczego przełknąć. No i jeszcze ciągłe te ciągłe pytania mamy... Ciągle dopytuje tylko, czy wszystko wzięłam i czy na pewno niczego nie zapomniałam. Cieszę się, że udało mi się przynajmniej odciągnąć ją od pomysłu sprawdzenia mi walizki.
- No nareszcie, gdzieś ty była?! - słyszę nagły okrzyk Moniki, przez co podskakuję, otwierając gwałtownie oczy i od razu napotykam zmęczony wzrok Kamili. No proszę, czyli żadna z nas nie spała tej nocy. Świetnie.
- Hej, były korki. - mamrocze moja przyjaciółka zachrypniętym głosem, po czym opada na krzesło obok mnie i układa głowę na moim ramieniu, stawiając przed sobą walizkę. Chwilę później dołącza do nas mama Kamili. Pani Wójcik, tak samo, jak moja mama, zasypuje Kamilę pytaniami. Całe szczęście, że przynajmniej mama Moniki o nic nie dopytuje, chociaż widzę, że jest zdenerwowana dokładnie tak samo, jak dwie pozostałe kobiety.
Kilka minut później słyszymy wezwanie na odprawę. Wszystkie trzy zrywamy się z krzeseł i żegnamy się z naszymi rodzinami. Tulę mocno rodziców i brata, powstrzymując płacz. Dopiero teraz dociera do mnie, jak bardzo będę za nimi tęsknić, ale nie ma już odwrotu. Poza tym, kiedyś muszę wyrwać się z rodzinnego gniazda, prawda?
Odrywam się niechętnie od rodziny i od razu zostaję zaatakowana niespodziewanym uściskiem. Patrzę zaskoczona na sprawcę ataku, z jeszcze większym zdziwieniem dostrzegając Kacpra. Co on tu robi? Przecież miał być w szkole.
- Przepraszam, zerwałem się z lekcji. Nie bądź zła. - prosi cicho mój kuzyn, jakby czytał mi w myślach. Przytulam go mocno, nie mogąc się na niego dzisiaj gniewać. Tak naprawdę cieszę się, że tu przyszedł.
- Musimy już iść. - mówi nagle Kamila, a Kacper przenosi uścisk na Monikę.
- Uważajcie tam na siebie i dzwońcie czasami. - prosi siedemnastolatek, zbijając z Kamilą piątkę.
- Ty też uważaj. A gdyby coś się działo, to masz dzwonić, rozumiesz? To, że wyjeżdżamy niczego nie zmienia. Zawsze możesz na nas liczyć, jasne? - mierzwię mu włosy z lekkim uśmiechem, a on przytakuje.
Patrzę ostatni raz na moją rodzinę, po czym łapię walizkę i idę wraz z dziewczynami na odprawę. O dziwo odprawa idzie szybko i sprawnie, dzięki czemu już po chwili zajmujemy miejsca w samolocie. Zajmuję miejsce przy oknie, a obok mnie siada Kami. Monika natomiast zajmuje miejsce obok przejścia. Zapinam pasy, wpatrując się w okno, kiedy samolot wzbija się w powietrze.
Żegnaj Polsko, witaj Los Angeles...
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Dziewczyny wreszcie wylatują do Los Angeles i dopiero teraz będzie się działo. A, i radzę wam przeczytać niektóre rozdziały jeszcze raz i ogarnąć wszystkie wątki, bo tajemnic i nowych wątków będzie jeszcze więcej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, dokładnie taki efekt chciałam uzyskać. Wreszcie udało mi się czymś cię zaskoczyć, wow. Muszę zapisać tę datę w kalendarzu, bo szybko pewnie się nie powtórzy. A tak serio, może dziwnie to zabrzmi, ale w gruncie rzeczy cieszę się, że zabrakło ci słów. Właśnie taki był cel tego rozdziału.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.
- Gdzie ona jest? Powinno już dawno tutaj z nami stać. - Monika znów zaczyna narzekać.
- Uspokój się, zdąży. Przed chwilą do niej pisałam, jest już w drodze. - staram się uspokoić moją zdenerwowaną kuzynkę.
- O, świetnie! Pewnie utknęła w jakimś korku i się spóźni. No cudownie. - Monika chodzi wte i wewte obok lotniskowych krzesełek.
- Uspokój się. Mogłaś w nocy spać i wstać szczęśliwa, a nie teraz narzekać przez niewyspanie. - patrzę na nią zła, wiedząc że zły humor mojej kuzynki wcale nie jest spowodowany spóźnieniem Kamili.
- Ty też nie spałaś, więc siedź cicho, dobra? - Monika krzyżuje ręce na piersi i siada rozdrażniona obok mnie.
Patrzę zaniepokojona na ekran telefonu. Za kilka minut mamy odprawę, a nadal nie jesteśmy w komplecie. Niespodziewanie dochodzi do mnie, że moja mama coś do mnie mówi. Patrzę na nią rozkojarzona i odpowiadam półgębkiem na zadane przez nią pytanie, nie bardzo wiedząc nawet, o co chodziło. Kami, gdzie jesteś?!
Moja mama ciągle coś do mnie mówi, a w przerwach między jej gadaniną wtrąca się Kuba. Tylko mój tata siedzi cicho i chwała mu za to. Ja rozumiem, że mama denerwuje się moim wyjazdem na drugi koniec kraju, a Kuba ma do mnie nagle milion ważnych spraw, ale teraz naprawdę potrzebuję chwili ciszy i spokoju.
Opieram się o oparcie krzesełka i zamykam oczy, mając wrażenie, że moja głowa za chwilę wybuchnie. W nocy kompletnie nie mogłam spać, podekscytowana, a zarazem przerażona wyjazdem. Rano byłam prawie nieprzytomna, a jednocześnie denerwowałam się tak bardzo, że nie byłam w stanie niczego przełknąć. No i jeszcze ciągłe te ciągłe pytania mamy... Ciągle dopytuje tylko, czy wszystko wzięłam i czy na pewno niczego nie zapomniałam. Cieszę się, że udało mi się przynajmniej odciągnąć ją od pomysłu sprawdzenia mi walizki.
- No nareszcie, gdzieś ty była?! - słyszę nagły okrzyk Moniki, przez co podskakuję, otwierając gwałtownie oczy i od razu napotykam zmęczony wzrok Kamili. No proszę, czyli żadna z nas nie spała tej nocy. Świetnie.
- Hej, były korki. - mamrocze moja przyjaciółka zachrypniętym głosem, po czym opada na krzesło obok mnie i układa głowę na moim ramieniu, stawiając przed sobą walizkę. Chwilę później dołącza do nas mama Kamili. Pani Wójcik, tak samo, jak moja mama, zasypuje Kamilę pytaniami. Całe szczęście, że przynajmniej mama Moniki o nic nie dopytuje, chociaż widzę, że jest zdenerwowana dokładnie tak samo, jak dwie pozostałe kobiety.
Kilka minut później słyszymy wezwanie na odprawę. Wszystkie trzy zrywamy się z krzeseł i żegnamy się z naszymi rodzinami. Tulę mocno rodziców i brata, powstrzymując płacz. Dopiero teraz dociera do mnie, jak bardzo będę za nimi tęsknić, ale nie ma już odwrotu. Poza tym, kiedyś muszę wyrwać się z rodzinnego gniazda, prawda?
Odrywam się niechętnie od rodziny i od razu zostaję zaatakowana niespodziewanym uściskiem. Patrzę zaskoczona na sprawcę ataku, z jeszcze większym zdziwieniem dostrzegając Kacpra. Co on tu robi? Przecież miał być w szkole.
- Przepraszam, zerwałem się z lekcji. Nie bądź zła. - prosi cicho mój kuzyn, jakby czytał mi w myślach. Przytulam go mocno, nie mogąc się na niego dzisiaj gniewać. Tak naprawdę cieszę się, że tu przyszedł.
- Musimy już iść. - mówi nagle Kamila, a Kacper przenosi uścisk na Monikę.
- Uważajcie tam na siebie i dzwońcie czasami. - prosi siedemnastolatek, zbijając z Kamilą piątkę.
- Ty też uważaj. A gdyby coś się działo, to masz dzwonić, rozumiesz? To, że wyjeżdżamy niczego nie zmienia. Zawsze możesz na nas liczyć, jasne? - mierzwię mu włosy z lekkim uśmiechem, a on przytakuje.
Patrzę ostatni raz na moją rodzinę, po czym łapię walizkę i idę wraz z dziewczynami na odprawę. O dziwo odprawa idzie szybko i sprawnie, dzięki czemu już po chwili zajmujemy miejsca w samolocie. Zajmuję miejsce przy oknie, a obok mnie siada Kami. Monika natomiast zajmuje miejsce obok przejścia. Zapinam pasy, wpatrując się w okno, kiedy samolot wzbija się w powietrze.
Żegnaj Polsko, witaj Los Angeles...
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Dziewczyny wreszcie wylatują do Los Angeles i dopiero teraz będzie się działo. A, i radzę wam przeczytać niektóre rozdziały jeszcze raz i ogarnąć wszystkie wątki, bo tajemnic i nowych wątków będzie jeszcze więcej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, dokładnie taki efekt chciałam uzyskać. Wreszcie udało mi się czymś cię zaskoczyć, wow. Muszę zapisać tę datę w kalendarzu, bo szybko pewnie się nie powtórzy. A tak serio, może dziwnie to zabrzmi, ale w gruncie rzeczy cieszę się, że zabrakło ci słów. Właśnie taki był cel tego rozdziału.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.
Ta, Monika chyba dostała robaków. Na miejscu nie usiedzi, nie ma szans.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie dziwi, że mama Dominiki się martwiła. Serio, powinna przynajmniej zostawić liścik.
Kamili coś dolega? Bo jest trochę dziwna.
O, cześć Kacper. Fajnie, że wpadłeś.
Ja też bym się zerwała, serio.
Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
Ta, ciesz się... teraz sama nie wiem, czy to przez treść rozdziału, czy finał półmetka, o którym myślę do tej pory, a był ponad tydzień temu.