Rozdział 53
*per. Kendalla*
Ze spokojnego snu wyrywa mnie dźwięk klikania i krzyków. Zdziwiony otwieram oczy i siadam zaspany na łóżku, próbując znaleźć źródło hałasu. Przecieram oczy, rozglądając się po pokoju, ale nic nie znajduję. Dopiero po chwili orientuję się, że odgłosy dochodzą zza otwartego okna.
Narzucam na siebie koszulkę i dresy, po czym podchodzę do okna, wyglądając przez nie. Szybko jednak odsuwam się od okna, kiedy pod domem dostrzegam tłum paparazzich. Co jest?!
Niemal wybiegam z pokoju, szukając pozostałych domowników. Znajduję ich kilka chwil później, siedzących w salonie. Żywo o czymś dyskutują, a Logan rozmawia z kimś przez telefon. Patrzę na nich zdziwiony, nie wiedząc, co się dzieje.
- Ej, wie ktoś, czemu nasz dom jest otoczony? - pytam w końcu, siadając na kanapie.
- Może dlatego, że zachciało ci się nocnych przechadzek? - Alexa patrzy na mnie ze złością, włączając telewizor. Patrzę na nią zdziwiony, a na ekranie pojawia się urywek programu plotkarskiego sprzed mniej więcej godziny. Zaciekawiony oglądam materiał i zamieram, kiedy na telewizorze pojawiają się zdjęcia, które przedstawiają mnie i Dominikę, spacerujących po ulicach Los Angeles zeszłej nocy.
Zrywam się z kanapy i biegnę do pokoju po telefon. Biorę smartfona z szafki nocnej, czym prędzej wybierając numer do Domi. Wiem, jak bardzo paparazzi potrafią być natarczywi i jak bardzo potrafią człowieka zadręczyć. Wiem też, jak bardzo wrażliwa jest Dominika, a przynajmniej jak bardzo wrażliwa była kiedyś. Strasznie się o nią boję.
Chodzę w kółko po pokoju, próbując dodzwonić się do Domi. Wybieram numer kilka razy pod rząd, ale dziewczyna nie odbiera. W słuchawce słyszę tylko sygnały połączenia, a po którejś próbie dodzwonienia się do Dominiki, automatyczna sekretarka informuje mnie, że jej telefon jest wyłączony. Co się tam dzieje?!
Szybko przebieram się w bardziej wyjściowe ciuchy i wychodzę z pokoju, schodząc na parter. Moi przyjaciele wciąż dyskutują w salonie, a Logan wciąż rozmawia przez telefon. Podchodzę do drzwi wyjściowych, obok których stoi szafka na buty. Wyciągam z niej parę trampek i zakładam je, po czym wychodzę z domu, nie zważając na przyjaciół, którzy każą mi zostać w domu do wyjaśnienia sprawy. Z trudem przepycham się przez tłum paparazzich, ignorując ich pytania, po czym wsiadam do samochodu i jak najprędzej wyjeżdżam spod domu.
Jadę przez zatłoczone ulice Los Angeles, klnąc na nieustające korki. Co kilka minut muszę zatrzymywać się na światłach i szczerze mówiąc, mam wrażenie, że szybciej dotarłbym do hotelu piechotą. Teraz tracę tylko cenny czas.
Po jakimś czasie docieram w końcu pod hotel, pod którym stoją tłumy paparazzi. Wysiadam z samochodu i zaczynam przedzierać się przez dziennikarzy, zasłaniając twarz ręką. Podchodzę do recepcji, gdzie dowiaduję się, które mieszkanie wynajmuje Dominika. Czym prędzej wsiadam do windy i wjeżdżam nią na odpowiednie piętro. Na korytarzu nie ma o dziwo ani jednego dziennikarza i jest tam nadzwyczaj spokojnie. Z lekką ulgą podchodzę do odpowiednich drzwi i pukam w nie dwa razy, dzięki czemu już po chwili otwierają się i staje w nich zupełnie obca mi dziewczyna.
- Umm... cześć. Jest może Domi? - pytam niepewnie, zdezorientowany obecnością innej dziewczyny w mieszkaniu mojej przyjaciółki. Co prawda Dominika wspominała, że nie mieszka tu sama, ale stawiałem bardziej na rodziców.
- Nie, ale wejdź. - dziewczyna w skórzanej kurtce wpuszcza mnie jak gdyby nigdy nic do mieszkania.
- A wiesz może, gdzie Dominika jest? Nie odbiera ode mnie telefonu i trochę się martwię. - mówię, wchodząc do środka.
- Ta... usiądź, dobra? Zaraz zawołam Monikę i wszystko ci powiemy. - oznajmia nieznajoma, prowadząc mnie do salonu.
- Monikę, w sensie kuzynkę Domi, tak? - pytam, siadając na kanapie, na co dziewczyna przytakuje. - W takim razie ty to...?
- Kamila, przyjaciółka Dominiki. - przedstawia się nieznajoma, a po chwili woła do nas Monię. Kuzynka mojej przyjaciółki wchodzi po kilku sekundach do salonu, a mnie ledwo udaje się ją rozpoznać. Kiedy one tak wyrosły?
- No proszę, jednak raczyłeś się pojawić. Myślałam, że to olejesz. - zostaję przez Monikę niezbyt miło przywitany.
- Dlaczego miałbym to olać? - patrzę na nią zdziwiony.
- Bo jesteś dupkiem? - dziewczyny siadają niedaleko mnie.
- Pyskata się zrobiłaś. - twierdzę, jeszcze bardziej zdziwiony jej odzywkami.
- Wolę określenie szczera. - dziewczyna zakłada nogę na nogę, patrząc na mnie z kamiennym wyrazem twarzy.
- Okay, czyli nadal zamierzasz roztrząsać to, co stało się w dzieciństwie, tak? - zgaduję. - A nie lepiej skupić się na tym, co dzieje się teraz?
- Niech ci będzie, czego chcesz? - pyta wyraźnie zaciekawiona.
- Chcę wiedzieć, gdzie jest Domi. Nie odbiera ode mnie telefonu i się strasznie martwię.
- Sęk w tym, że nie mamy pojęcia, gdzie jest Dominika. - twierdzi niespodziewanie Kamila. - Kiedy policja zgarnęła paparazzich, po prostu wyszła z mieszkania i wyłączyła telefon.
- I nie próbujecie jej szukać?! - wstaję gwałtownie z kanapy, patrząc na dziewczyny z niedowierzaniem.
- Gdzie mamy jej szukać?! Nie znamy Los Angeles! - wrzeszczy przyjaciółka Dominiki, również wstając.
- Ale poinformowałyście policję o jej zaginięciu, tak? - pytam z nadzieją.
- O jakim zaginięciu?! O czym ty mówisz człowieku?! Domi nie ma dopiero niespełna pół godziny, a poza tym jest dorosła! - Kamila zaciska dłonie w pięści, wyraźnie przestając nad sobą panować.
- Nawet nie wiecie, jakie Los Angeles może być niebezpiecznie, ale spoko. Skoro tak stawiacie sprawę, to siedźcie tu sobie. Ja pojadę poszukać Dominiki. - oznajmiam wściekły i wychodzę z mieszkania, nie czekając na to, co jeszcze mają mi do powiedzenia. Muszę jak najszybciej znaleźć Domi.
Kolejne kilka godzin mija mi na szukaniu mojej przyjaciółki. Przemierzam wzdłuż i wszerz każdą ulicę miasta i wchodzę do każdego budynku, w którym dziewczyna mogłaby być, ale nigdzie jej nie ma. Jej telefon nadal jest wyłączony i nie ma z nią żadnego kontaktu. Zupełnie jakby zapadła się pod ziemię.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Tak szczerze mówiąc, nie wiem, co tu dzisiaj napisać. Mogę Was chyba tylko uprzedzić, że w następnych publikacjach prawdopodobny będzie brak odpowiedzi na Wasze komentarze. W tym miesiącu mam bardzo dużo wyjazdów, przez co rozdziały mam napisane już na zapas i, jeśli nie będę mogła opublikować ich osobiście, będzie robiła to moja zaufana osoba. Oczywistym jest więc, że wtedy tych odpowiedzi w notkach nie będzie. Postaram się jednak znaleźć czas na napisanie odpowiedzi i publikowanie rozdziałów osobiście.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, paparazzi działają bardzo szybko. Dominika natomiast nie powiedziała nic Kendallowi, bo zwyczajnie nie wzięła pod uwagę możliwości śledzenia ich przez dziennikarzy.
Nie oglądałam, ale fakt, byłaby to dobra przykrywka.
Marie, fajnie znów widzieć Twój komentarz. Matura i prawko? Współczuję, a jednocześnie życzę powodzenia i trzymam kciuki, żebyś wszystko zdała. Ja będę przechodzić to za rok.
To prawda, paparazzi są wielkim minusem.
No cóż, czasem trzeba ;-)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.
Ze spokojnego snu wyrywa mnie dźwięk klikania i krzyków. Zdziwiony otwieram oczy i siadam zaspany na łóżku, próbując znaleźć źródło hałasu. Przecieram oczy, rozglądając się po pokoju, ale nic nie znajduję. Dopiero po chwili orientuję się, że odgłosy dochodzą zza otwartego okna.
Narzucam na siebie koszulkę i dresy, po czym podchodzę do okna, wyglądając przez nie. Szybko jednak odsuwam się od okna, kiedy pod domem dostrzegam tłum paparazzich. Co jest?!
Niemal wybiegam z pokoju, szukając pozostałych domowników. Znajduję ich kilka chwil później, siedzących w salonie. Żywo o czymś dyskutują, a Logan rozmawia z kimś przez telefon. Patrzę na nich zdziwiony, nie wiedząc, co się dzieje.
- Ej, wie ktoś, czemu nasz dom jest otoczony? - pytam w końcu, siadając na kanapie.
- Może dlatego, że zachciało ci się nocnych przechadzek? - Alexa patrzy na mnie ze złością, włączając telewizor. Patrzę na nią zdziwiony, a na ekranie pojawia się urywek programu plotkarskiego sprzed mniej więcej godziny. Zaciekawiony oglądam materiał i zamieram, kiedy na telewizorze pojawiają się zdjęcia, które przedstawiają mnie i Dominikę, spacerujących po ulicach Los Angeles zeszłej nocy.
Zrywam się z kanapy i biegnę do pokoju po telefon. Biorę smartfona z szafki nocnej, czym prędzej wybierając numer do Domi. Wiem, jak bardzo paparazzi potrafią być natarczywi i jak bardzo potrafią człowieka zadręczyć. Wiem też, jak bardzo wrażliwa jest Dominika, a przynajmniej jak bardzo wrażliwa była kiedyś. Strasznie się o nią boję.
Chodzę w kółko po pokoju, próbując dodzwonić się do Domi. Wybieram numer kilka razy pod rząd, ale dziewczyna nie odbiera. W słuchawce słyszę tylko sygnały połączenia, a po którejś próbie dodzwonienia się do Dominiki, automatyczna sekretarka informuje mnie, że jej telefon jest wyłączony. Co się tam dzieje?!
Szybko przebieram się w bardziej wyjściowe ciuchy i wychodzę z pokoju, schodząc na parter. Moi przyjaciele wciąż dyskutują w salonie, a Logan wciąż rozmawia przez telefon. Podchodzę do drzwi wyjściowych, obok których stoi szafka na buty. Wyciągam z niej parę trampek i zakładam je, po czym wychodzę z domu, nie zważając na przyjaciół, którzy każą mi zostać w domu do wyjaśnienia sprawy. Z trudem przepycham się przez tłum paparazzich, ignorując ich pytania, po czym wsiadam do samochodu i jak najprędzej wyjeżdżam spod domu.
Jadę przez zatłoczone ulice Los Angeles, klnąc na nieustające korki. Co kilka minut muszę zatrzymywać się na światłach i szczerze mówiąc, mam wrażenie, że szybciej dotarłbym do hotelu piechotą. Teraz tracę tylko cenny czas.
Po jakimś czasie docieram w końcu pod hotel, pod którym stoją tłumy paparazzi. Wysiadam z samochodu i zaczynam przedzierać się przez dziennikarzy, zasłaniając twarz ręką. Podchodzę do recepcji, gdzie dowiaduję się, które mieszkanie wynajmuje Dominika. Czym prędzej wsiadam do windy i wjeżdżam nią na odpowiednie piętro. Na korytarzu nie ma o dziwo ani jednego dziennikarza i jest tam nadzwyczaj spokojnie. Z lekką ulgą podchodzę do odpowiednich drzwi i pukam w nie dwa razy, dzięki czemu już po chwili otwierają się i staje w nich zupełnie obca mi dziewczyna.
- Umm... cześć. Jest może Domi? - pytam niepewnie, zdezorientowany obecnością innej dziewczyny w mieszkaniu mojej przyjaciółki. Co prawda Dominika wspominała, że nie mieszka tu sama, ale stawiałem bardziej na rodziców.
- Nie, ale wejdź. - dziewczyna w skórzanej kurtce wpuszcza mnie jak gdyby nigdy nic do mieszkania.
- A wiesz może, gdzie Dominika jest? Nie odbiera ode mnie telefonu i trochę się martwię. - mówię, wchodząc do środka.
- Ta... usiądź, dobra? Zaraz zawołam Monikę i wszystko ci powiemy. - oznajmia nieznajoma, prowadząc mnie do salonu.
- Monikę, w sensie kuzynkę Domi, tak? - pytam, siadając na kanapie, na co dziewczyna przytakuje. - W takim razie ty to...?
- Kamila, przyjaciółka Dominiki. - przedstawia się nieznajoma, a po chwili woła do nas Monię. Kuzynka mojej przyjaciółki wchodzi po kilku sekundach do salonu, a mnie ledwo udaje się ją rozpoznać. Kiedy one tak wyrosły?
- No proszę, jednak raczyłeś się pojawić. Myślałam, że to olejesz. - zostaję przez Monikę niezbyt miło przywitany.
- Dlaczego miałbym to olać? - patrzę na nią zdziwiony.
- Bo jesteś dupkiem? - dziewczyny siadają niedaleko mnie.
- Pyskata się zrobiłaś. - twierdzę, jeszcze bardziej zdziwiony jej odzywkami.
- Wolę określenie szczera. - dziewczyna zakłada nogę na nogę, patrząc na mnie z kamiennym wyrazem twarzy.
- Okay, czyli nadal zamierzasz roztrząsać to, co stało się w dzieciństwie, tak? - zgaduję. - A nie lepiej skupić się na tym, co dzieje się teraz?
- Niech ci będzie, czego chcesz? - pyta wyraźnie zaciekawiona.
- Chcę wiedzieć, gdzie jest Domi. Nie odbiera ode mnie telefonu i się strasznie martwię.
- Sęk w tym, że nie mamy pojęcia, gdzie jest Dominika. - twierdzi niespodziewanie Kamila. - Kiedy policja zgarnęła paparazzich, po prostu wyszła z mieszkania i wyłączyła telefon.
- I nie próbujecie jej szukać?! - wstaję gwałtownie z kanapy, patrząc na dziewczyny z niedowierzaniem.
- Gdzie mamy jej szukać?! Nie znamy Los Angeles! - wrzeszczy przyjaciółka Dominiki, również wstając.
- Ale poinformowałyście policję o jej zaginięciu, tak? - pytam z nadzieją.
- O jakim zaginięciu?! O czym ty mówisz człowieku?! Domi nie ma dopiero niespełna pół godziny, a poza tym jest dorosła! - Kamila zaciska dłonie w pięści, wyraźnie przestając nad sobą panować.
- Nawet nie wiecie, jakie Los Angeles może być niebezpiecznie, ale spoko. Skoro tak stawiacie sprawę, to siedźcie tu sobie. Ja pojadę poszukać Dominiki. - oznajmiam wściekły i wychodzę z mieszkania, nie czekając na to, co jeszcze mają mi do powiedzenia. Muszę jak najszybciej znaleźć Domi.
Kolejne kilka godzin mija mi na szukaniu mojej przyjaciółki. Przemierzam wzdłuż i wszerz każdą ulicę miasta i wchodzę do każdego budynku, w którym dziewczyna mogłaby być, ale nigdzie jej nie ma. Jej telefon nadal jest wyłączony i nie ma z nią żadnego kontaktu. Zupełnie jakby zapadła się pod ziemię.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Tak szczerze mówiąc, nie wiem, co tu dzisiaj napisać. Mogę Was chyba tylko uprzedzić, że w następnych publikacjach prawdopodobny będzie brak odpowiedzi na Wasze komentarze. W tym miesiącu mam bardzo dużo wyjazdów, przez co rozdziały mam napisane już na zapas i, jeśli nie będę mogła opublikować ich osobiście, będzie robiła to moja zaufana osoba. Oczywistym jest więc, że wtedy tych odpowiedzi w notkach nie będzie. Postaram się jednak znaleźć czas na napisanie odpowiedzi i publikowanie rozdziałów osobiście.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, paparazzi działają bardzo szybko. Dominika natomiast nie powiedziała nic Kendallowi, bo zwyczajnie nie wzięła pod uwagę możliwości śledzenia ich przez dziennikarzy.
Nie oglądałam, ale fakt, byłaby to dobra przykrywka.
Marie, fajnie znów widzieć Twój komentarz. Matura i prawko? Współczuję, a jednocześnie życzę powodzenia i trzymam kciuki, żebyś wszystko zdała. Ja będę przechodzić to za rok.
To prawda, paparazzi są wielkim minusem.
No cóż, czasem trzeba ;-)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPiszę jeszcze raz, bo to co wczoraj napisałam było głupie i sama nie wiem o co chodziło xd (byłam zmęczona po całym tamtym dniu i trochu nie kontrolowałam co piszę xd)
OdpowiedzUsuńA wracając dziwne jest to, że w recepcji podali mu numer pokoju Domi, w serialach zawsze mówili, że nie mogą. Hmm... Monika trochę za bardzo na niego naskoczyła, przecież jakby mu nie zależało to by tam nie przyjeżdżał.
Niby nie było jej w pokoju pół godziny, a Kend już po policję chciał dzwonić (xd) no dobra Domi nie zna miasta, ale jest dorosła i zna angielski.
Ciekawie by było jakby Kendall odkrył gdzie ona jest i pomógł by ją uwolnić, ale wątpię, że tak się stanie. Pewne jest to, że ona w końcu się stamtąd wyrwie i będzie normalnie żyć lub zmieni nazwisko i wygląd zewnętrzny.
Na koniec dodam, że rozdział świetny!
Cześć i czołem!
OdpowiedzUsuńKendall... brak słów mi na ciebie. Dom jest dorosła, nadopiekuńczy gitarzysto! W dodatku jest dorosła! A to świadczy, że sobie poradzi, a pól h to mało!
Serio? Wypomina coś co działo się w dzieciństwie? Naprawdę dojrzale... Jak ja tego nie lubię -,-.
No nic.
Pozdrawiam!
Czekam xo
Jesteśmy otoczeni! Będą strzelać! Sorka, robię sobie jaja, bo muszę się odstresować.
OdpowiedzUsuńDobra, na razie daruję sobie komentowanie detali, bo czekam, aż coś wyraźnie powiesz.
Może kendallowi przyda się Marvelowski zestaw „Jestem cywilem”? Sorki, miałam nie komentować detali.
Kendall poznał Kamilę. Super! Teraz czekam na „To ja wysłałam ten przeklęty list, miałeś go nigdy nie przeczytać. Sorki, zdarza się”.
W sumie na jedno wychodzi…
jaki opiekuńczy się zrobił… A to ona ma za niego obstawiać karku, a nie odwrotnie. Wygląda na to, że mamy konflikt interesów.
Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!