Rozdział 45
*per. Kendalla*
Wraz z chłopakami przemierzam ulice Los Angeles, wracając z sesji nagraniowej na nowy album. Byliśmy w studiu zaledwie kilka godzin, a ja czuję, jakbyśmy byli tam przez kilka dni. Jednak urlop nie był takim dobrym pomysłem, jak nam się na początku zdawało. Teraz znowu trzeba przyzwyczaić się do wczesnego wstawania i spędzania całych dni w pracy.
Wzdycham cicho, wchodząc z chłopakami do galerii handlowej. Uparli się, że właśnie w tym momencie mają ochotę na kawę ze Starbucksa, a że nie mam nic ciekawszego do roboty, idę razem z nimi. Szczerze mówiąc, pomimo że cały czas idę obok moich przyjaciół, niezbyt wiem, co mówią. Moje myśli cały czas krążą wokół listu i dziwnej rozmowy z Bridgit. Od spotkania w domu Mendler, nie mam z nią kontaktu. Nie odbiera telefonu ani ode mnie, ani od chłopaków. Na wiadomości też nie odpowiada, a mnie ciągle męczą jej słowa. Zastanawiam się, co takiego Dominika przeszła i, czy w jakikolwiek sposób mogę jej pomóc. Dziwna była też reakcja Bridgit na wieść o liście. Tak jakby to rzeczywiście nie Domi go wysłała. Sam już nie wiem, co o tym myśleć.
Wchodzę z Loganem, Jamesem i Carlosem do Starbucksa. Siadam przy jednym ze stolików, a oni zajmują miejsce w kolejce. Wyciągam z kieszeni telefon i wchodzę w SMSy, chcąc sprawdzić, czy Bridgit przynajmniej odczytała moją ostatnią wiadomość. No proszę, odczytała już wczoraj. Szkoda tylko, że odczytuje każdego mojego SMSa, nie odpisując na niego. Mogłaby chociaż napisać, żebym się odczepił. Coraz bardziej mam wrażenie, że Bridgit mimo wszystko chce mi to wyjaśnić, ale ktoś jej na to nie pozwala i dlatego mi nie odpisuje. Sam nie wiem, może to mój głupi wymysł, ale coś tu jest nie tak. Przecież bez powodu by mnie nie olewała, prawda?
- Wracasz z nami, czy zostajesz? - słyszę nagle głos Jamesa. Podnoszę na niego zdezorientowany wzrok i próbuję zorientować się, o czym mówił. Dopiero po chwili dociera do mnie, że pytał o mój powrót do domu.
- Wracam, nie mam po co tu siedzieć. - wstaję z krzesła, a następnie wychodzę razem z chłopakami z jednej z kawiarń znajdujących się w tej galerii. Zmierzamy w stronę wyjścia, a moi przyjaciele znów o czymś dyskutują. Tylko ja idę w ciszy, zatopiony we własnych myślach. Patrzę nieobecnym wzrokiem w podłogę, nie zastanawiając się nawet, gdzie idę.
Kilka minut później wracamy na ulice Los Angeles, a ja wciąż wpatruję się w czubki swoich butów. Naprawdę nie mam pojęcia, co zrobić, ale wiem, że nie mogę odpuścić. Już raz to zrobiłem, drugi raz nie mogę popełnić tego błędu. Za wszelką cenę muszę dowiedzieć się, co dzieje się z Dominiką i porozmawiać z nią. Ni mogę się poddać. Nie tym razem.
- Ej, to nie Bridgit? - z zamyślenia wyrywa mnie głos Logana. Gwałtownie podnoszę wzrok, rozglądając się za blondynką. Rzeczywiście, jest tutaj. Siedzi sobie jak gdyby nigdy nic w kawiarni, co jakiś czas zerkając przez szybę, znajdującą się obok niej. Czeka na kogoś?
- Idźcie do domu, ja wrócę trochę później. - oznajmiam chłopakom, ruszając w stronę kawiarni.
- Powodzenia! - słyszę chóralny głos moich przyjaciół. Biorę głęboki oddech, po czym wchodzę do kafejki i zajmuję miejsce naprzeciwko Bridgit.
Dziewczyna podnosi wzrok znad telefonu, patrząc na mnie ze zdziwieniem. Poprawia się na krześle i odkłada swojego smartfona, nie odzywając się. Patrzy na mnie w milczeniu, chcąc chyba, żebym to ja zaczął rozmowę. No tak, przecież to ja się do niej dosiadłem.
- Możemy porozmawiać? - pytam, obserwując jej reakcję.
- O czym? - Bridgit wydaje się nadzwyczaj spokojna.
- No nie wiem, może o Domi? Nie odbierasz ode mnie telefon, nie odpisujesz na wiadomości, chociaż każdą odczytujesz i po prostu po całości mnie olewasz, a ja chcę tylko pomocy, rozumiesz? Wiem, że zraniłem Dominikę, ale chcę to naprawić. Naprawdę mi na niej zależy. Przez te 11 lat nie było dnia, w którym nie pomyślałbym o Domi, rozumiesz? Tęsknię za nią, ale nie umiem się z nią skontaktować. Proszę, pomóż mi. Daj mi tylko jej numer telefonu i dam ci spokój. Proszę. - patrzę na dziewczynę błagalnym wzrokiem, widząc że zaczyna mięknąć.
- Kendall, posłuchaj, chciałabym ci pomóc, ale nie mogę. Nie mogę dać ci numeru telefonu Dominiki bez jej zgody, ani niczego ci o niej powiedzieć, wybacz. - Bridgit chowa smartfona do torebki, szykując się odejścia.
- Przecież ona nie musi wiedzieć, że dostałem jej numer od ciebie. Coś wymyślę, tylko daj mi do niej kontakt. - błagam, nie mogąc pozwolić sobie na zaprzepaszczenie takiej szansy.
- Okay, posłuchaj... - dziewczyna już chce mi pomóc, kiedy nagle daje się słyszeć huk gwałtownie otwieranych drzwi, a wszyscy milkną, wpatrując się w jeden punkt. Odwracam się do drzwi i zamieram.
_________________________________________________________________________________
Hej!
Tak, jak obiecałam, zaczyna się dziać. Jak myślicie, kto stał w drzwiach i dlaczego wszyscy nagle zamilknęli? I tak, znowu bawię się w Polsat, bo dość dawno tego nie robiłam ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, domyślam się, że nie byłoby to dla nich nic dziwnego, ale nie chciałam robić aż takich dram zaraz po przyjeździe dziewczyn do L.A.
Nie wiem, nie oglądałam "iZombie".
Kto powiedział, że nie jest w centrum miasta? Po prostu las był skrótem, aby się tam dostać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.
Wraz z chłopakami przemierzam ulice Los Angeles, wracając z sesji nagraniowej na nowy album. Byliśmy w studiu zaledwie kilka godzin, a ja czuję, jakbyśmy byli tam przez kilka dni. Jednak urlop nie był takim dobrym pomysłem, jak nam się na początku zdawało. Teraz znowu trzeba przyzwyczaić się do wczesnego wstawania i spędzania całych dni w pracy.
Wzdycham cicho, wchodząc z chłopakami do galerii handlowej. Uparli się, że właśnie w tym momencie mają ochotę na kawę ze Starbucksa, a że nie mam nic ciekawszego do roboty, idę razem z nimi. Szczerze mówiąc, pomimo że cały czas idę obok moich przyjaciół, niezbyt wiem, co mówią. Moje myśli cały czas krążą wokół listu i dziwnej rozmowy z Bridgit. Od spotkania w domu Mendler, nie mam z nią kontaktu. Nie odbiera telefonu ani ode mnie, ani od chłopaków. Na wiadomości też nie odpowiada, a mnie ciągle męczą jej słowa. Zastanawiam się, co takiego Dominika przeszła i, czy w jakikolwiek sposób mogę jej pomóc. Dziwna była też reakcja Bridgit na wieść o liście. Tak jakby to rzeczywiście nie Domi go wysłała. Sam już nie wiem, co o tym myśleć.
Wchodzę z Loganem, Jamesem i Carlosem do Starbucksa. Siadam przy jednym ze stolików, a oni zajmują miejsce w kolejce. Wyciągam z kieszeni telefon i wchodzę w SMSy, chcąc sprawdzić, czy Bridgit przynajmniej odczytała moją ostatnią wiadomość. No proszę, odczytała już wczoraj. Szkoda tylko, że odczytuje każdego mojego SMSa, nie odpisując na niego. Mogłaby chociaż napisać, żebym się odczepił. Coraz bardziej mam wrażenie, że Bridgit mimo wszystko chce mi to wyjaśnić, ale ktoś jej na to nie pozwala i dlatego mi nie odpisuje. Sam nie wiem, może to mój głupi wymysł, ale coś tu jest nie tak. Przecież bez powodu by mnie nie olewała, prawda?
- Wracasz z nami, czy zostajesz? - słyszę nagle głos Jamesa. Podnoszę na niego zdezorientowany wzrok i próbuję zorientować się, o czym mówił. Dopiero po chwili dociera do mnie, że pytał o mój powrót do domu.
- Wracam, nie mam po co tu siedzieć. - wstaję z krzesła, a następnie wychodzę razem z chłopakami z jednej z kawiarń znajdujących się w tej galerii. Zmierzamy w stronę wyjścia, a moi przyjaciele znów o czymś dyskutują. Tylko ja idę w ciszy, zatopiony we własnych myślach. Patrzę nieobecnym wzrokiem w podłogę, nie zastanawiając się nawet, gdzie idę.
Kilka minut później wracamy na ulice Los Angeles, a ja wciąż wpatruję się w czubki swoich butów. Naprawdę nie mam pojęcia, co zrobić, ale wiem, że nie mogę odpuścić. Już raz to zrobiłem, drugi raz nie mogę popełnić tego błędu. Za wszelką cenę muszę dowiedzieć się, co dzieje się z Dominiką i porozmawiać z nią. Ni mogę się poddać. Nie tym razem.
- Ej, to nie Bridgit? - z zamyślenia wyrywa mnie głos Logana. Gwałtownie podnoszę wzrok, rozglądając się za blondynką. Rzeczywiście, jest tutaj. Siedzi sobie jak gdyby nigdy nic w kawiarni, co jakiś czas zerkając przez szybę, znajdującą się obok niej. Czeka na kogoś?
- Idźcie do domu, ja wrócę trochę później. - oznajmiam chłopakom, ruszając w stronę kawiarni.
- Powodzenia! - słyszę chóralny głos moich przyjaciół. Biorę głęboki oddech, po czym wchodzę do kafejki i zajmuję miejsce naprzeciwko Bridgit.
Dziewczyna podnosi wzrok znad telefonu, patrząc na mnie ze zdziwieniem. Poprawia się na krześle i odkłada swojego smartfona, nie odzywając się. Patrzy na mnie w milczeniu, chcąc chyba, żebym to ja zaczął rozmowę. No tak, przecież to ja się do niej dosiadłem.
- Możemy porozmawiać? - pytam, obserwując jej reakcję.
- O czym? - Bridgit wydaje się nadzwyczaj spokojna.
- No nie wiem, może o Domi? Nie odbierasz ode mnie telefon, nie odpisujesz na wiadomości, chociaż każdą odczytujesz i po prostu po całości mnie olewasz, a ja chcę tylko pomocy, rozumiesz? Wiem, że zraniłem Dominikę, ale chcę to naprawić. Naprawdę mi na niej zależy. Przez te 11 lat nie było dnia, w którym nie pomyślałbym o Domi, rozumiesz? Tęsknię za nią, ale nie umiem się z nią skontaktować. Proszę, pomóż mi. Daj mi tylko jej numer telefonu i dam ci spokój. Proszę. - patrzę na dziewczynę błagalnym wzrokiem, widząc że zaczyna mięknąć.
- Kendall, posłuchaj, chciałabym ci pomóc, ale nie mogę. Nie mogę dać ci numeru telefonu Dominiki bez jej zgody, ani niczego ci o niej powiedzieć, wybacz. - Bridgit chowa smartfona do torebki, szykując się odejścia.
- Przecież ona nie musi wiedzieć, że dostałem jej numer od ciebie. Coś wymyślę, tylko daj mi do niej kontakt. - błagam, nie mogąc pozwolić sobie na zaprzepaszczenie takiej szansy.
- Okay, posłuchaj... - dziewczyna już chce mi pomóc, kiedy nagle daje się słyszeć huk gwałtownie otwieranych drzwi, a wszyscy milkną, wpatrując się w jeden punkt. Odwracam się do drzwi i zamieram.
_________________________________________________________________________________
Hej!
Tak, jak obiecałam, zaczyna się dziać. Jak myślicie, kto stał w drzwiach i dlaczego wszyscy nagle zamilknęli? I tak, znowu bawię się w Polsat, bo dość dawno tego nie robiłam ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, domyślam się, że nie byłoby to dla nich nic dziwnego, ale nie chciałam robić aż takich dram zaraz po przyjeździe dziewczyn do L.A.
Nie wiem, nie oglądałam "iZombie".
Kto powiedział, że nie jest w centrum miasta? Po prostu las był skrótem, aby się tam dostać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.
Wygląda na to, że Kendall ma skłonności do "odpływania". Tylko nie ogarniam jednej, bardzo istotnej rzeczy, ale na razie nie napiszę o co chodzi, bo to się zobaczy. Jak się nie wyjaśni w ciągu pięciu rozdziałów, to dopiero napiszę.
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne. Brigit jest dziwna. Na prawdę bardzo, bardzo dziwna.
Może Dominika? Nie wiem, tak obstawiam. I wciąż nie wiem, czy chłopaki będą o tej ochronie wiedzieć wszystko, czy to będzie utrzymane w tajemnicy.
Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
Bylebyś nie wzięła tego Polsatu na poważnie. Wciąż mam nadzieję, że jeszcze dzisiaj pojawi się rozdział .
OdpowiedzUsuń