Rozdział 61
*per. Dominiki*
Po udanym lunchu wracamy z chłopakami do studia. Mają jeszcze trochę pracy, ale być może wyrwą się dzisiaj wcześniej niż zwykle, bo do studia ma dzisiaj przyjechać nowy sprzęt. Tak przynajmniej twierdzą.
Wchodzimy do budynku i idziemy na odpowiednie piętro. Wszyscy cały czas ze sobą rozmawiamy na mnóstwo różnych tematów. Pomimo że teoretycznie wszyscy jesteśmy z różnych światów, tak naprawdę świetnie się dogadujemy i to jest niesamowite. Nawet Kamila, która jest dość zamknięta w sobie, nie trzyma się na uboczu. Najlepszy kontakt złapała chyba z Loganem i w sumie mnie to nie dziwi. Oboje interesują się motocyklami, więc mają naprawdę duże pole do obgadania. Poza tym, jeśli chodzi o Big Time Rush, to właśnie Henderson zawsze był ulubieńcem Kami, więc dobrze, że się dogadują.
Monika i Kevin idą gdzieś za nami, chcąc chyba w kilka godzin nadrobić jedenaście lat przerwanej znajomości. Skoro mnie i Kendallowi w jakimś stopniu się to udało, to może im też się uda? Mam taką nadzieję, chociaż szczerze mówiąc, nie wiem, jak bardzo Moni na tym zależy. Znaczy, wiem, że bardzo tęskniła za Kevinem, ale wiem też, że przeszła rozstanie z nim o wiele lepiej niż ja przeżyłam rozłąkę z Kendallem. Kiedy Kev wyjechał, Monika się nie załamała. Nie płakała, nie zamykała się sama w pokoju i w zasadzie zachowywała się normalnie. Nie zatrzymała się w miejscu, po prostu żyła dalej, jak gdyby nigdy nic. Z drugiej jednak strony, mam wrażenie, że tamtego dnia, kiedy dowiedziała się o wyjeździe Kevina, zaczęła szukać nowej siebie. Więcej czasu spędzała poza domem, zapisywała się na mnóstwo zajęć dodatkowych i w końcu znalazła swoją pasję. Jak tak teraz myślę, to rzeczywiście bardzo się zmieniła.
- Halo, ziemia do Domi. Słuchasz mnie? - Kendall zaczyna machać swoją dłonią przed moją twarzą.
- Wybacz, zamyśliłam się. - łapię lekko rękę chłopaka i odsuwam ją od siebie.
- Właśnie widzę... ale nie pogniewam się, bo miałem rację.
- To znaczy?
- Przyjechał nowy sprzęt. - mówi Kend, a ja dopiero wtedy dostrzegam dość duże pudła, stojące na podłodze. Jak mogłam nie zauważyć ich wcześniej?
- Wow, czy to jest krwistoczerwony Stratocaster '64? - pytam, patrząc z podziwem na piękną gitarę, którą Kendall właśnie wyciągnął z jednego z kartonów.
- Owszem. Chcesz sobie zagrać?
- A mogę?
- No jasne. - chłopak podaje mi instrument.
Niepewnie biorę gitarę do ręki, a Kend podłącza ją do wzmacniacza. Przewieszam sobie instrument przez ramię, łapiąc lewą ręką za gryf. Biorę głębszy oddech i, po raz pierwszy od trzech lat, zaczynam grać. Mam nadzieję, że nie zapomniałam, jak to się robi.
Przez kilka kolejnych sekund gram na gitarze solówkę, którą sama napisałam. Miałam wtedy czternaście lat i z jakiegoś powodu byłam niesamowicie wściekła. Rzadko mi się to zdarzało i nie wiedziałam, co zrobić, więc postanowiłam przelać wszystkie moje emocje na papier. Właśnie tak powstała pierwsza w moim życiu agresywna i szybka gitarowa solówka.
- Ej, nieźle. Z czego to? - pyta Carlos, podchodząc do mnie z resztą towarzystwa.
- Z mojego zeszytu. - odpowiadam jak gdyby nigdy nic, oddając Kendallowi gitarę. - Wiesz, swego czasu napisałam kilka solówek.
- Poważnie? Kiedy napisałaś tę? - James patrzy na mnie zdziwiony.
- Jak miałam czternaście lat. Wiem, że nie jest idealna, ale byłam tylko dzieckiem.
- Nie to miałem na myśli. Jeśli napisałaś taką solówkę w wieku czternastu lat, to możesz być naprawdę dumna. A gdybyś dopracowała ją z wiedzą, którą masz teraz, moglibyśmy wykorzystać ją w jakiejś piosence. Oczywiście, jeśli się zgodzisz.
- A gdybyś chciała, to mogę pomóc ci z dopracowaniem melodii. - wtrąca się Kendall.
- Dziękuję, pomyślę o tym. - uśmiecham się lekko.
Chwilę później chłopcy odchodzą od nas, słysząc jak woła ich manager. Zostaję w pomieszczeniu sama z dziewczynami i Kevinem, który wciąż rozmawia z Moniką, kompletnie nie zwracając uwagi na to, co dzieje się dookoła.
- I co? Dopracujesz tę solówkę? - pyta Kamila, patrząc na mnie uważnie.
- Ja... sama nie wiem. Nie komponuję już od bardzo dawna i nie wiem nawet, czy potrafiłabym do tego wrócić.
- Oh, nie ściemniaj. Widziałam twoje piosenki, są naprawdę dobre. No i... widziałam też twój uśmiech, kiedy wróciłaś z agencji z zeszytem. Przyznaj, że kochasz te piosenki, tak samo, jak kochałaś je pisać. - Kamila zakłada ręce na piersi.
- Kocham i kochałam, ale nie jestem pewna, czy chcę do tego wrócić. Wiesz, chyba na razie wolałabym skupić się na agencji i tym wszystkim, co dzieje się wokół.
- Czaję. Tylko weź się w tym nie zatrać i nie zeświruj.
- Powiedziała Kamila, chodząca przez cały czas z nożem w kieszeni. - patrzę na dziewczynę z rozbawieniem.
- Ze scyzorykiem. To duża różnica. - poprawia mnie Kami, uśmiechając się cwanie.
- Niech ci będzie. - przewracam oczami.
Kilka minut później wracają do nas chłopaki, dla których praca na dzisiaj już się skończyła. Jest dopiero pierwsza popołudniu, więc to trochę dziwne, ale skoro manager pozwolił im iść już do domu, to nie będę się czepiać. Teraz musimy wymyślić tylko, co będziemy robić przez resztę dnia. Rano planowaliśmy przez cały dzień siedzieć w studiu, więc skoro nie wyszło, to musimy pomyśleć nad jakąś alternatywą.
Kiedy wsiadamy do samochodu, Logan wpada na pomysł, aby pokazać mnie, Kamili oraz Monice miasto. Chętnie przystajemy na propozycję Hendersona, resztę dnia postanawiając spędzić na zwiedzaniu Los Angeles.
*per. Kendalla*
Muszę przyznać, że Logan trafił w dziesiątkę z pomysłem pokazania dziewczynom naszego Miasta Aniołów. Na samym początku zabieramy nasze przyjaciółkę na Aleję Gwiazd, gdzie robimy sobie masę zdjęć i śmiejemy się do rozpuku. Oczywiście nie obywa się też bez rozdania kilku autografów, podchodzącym do nas fanom. Polkom chyba jednak to nie przeszkadza, zwłaszcza że staramy się nadrobić to żartami i dobrą zabawą. Chyba nam się to udaje, bo dziewczyny w pewnym momencie nie mogą złapać oddechu przez śmiech.
- Kendall, dość! - Dominika wyrywa się, kiedy zaczynam ją łaskotać. Dziewczyna ma w oczach łzy rozbawienia, a ja nie zamierzam jej odpuścić. Nasze wygłupy uwiecznia na zdjęciu Monika, nawet nie próbując pomóc swojej kuzynce.
- I to niby ja jestem świruską? - Kamila patrzy na nas z rozbawieniem, chyba też nie mając zamiaru uratować Domi.
- Nie gadaj, tylko mi pomóż! - śmieje się moja przyjaciółka, wyciągając ręce w stronę Kami. Dziewczyna łapie ją i ciągnie w swoją stronę, a ja w tym samym momencie wypuszczam Dominikę z uwięzi. Niebieskooka wpada z impetem na Kamilę, powalając je obie na ziemię.
Dziewczyny leżą przez chwilę na betonie, uspokajając śmiech. Domi wyciera łzy, po czym wstaje, podając Kamili rękę i podnosząc ją. Przyjaciółki otrzepują swoje ubrania, a następnie kontynuujemy naszą podróż po L.A., nadal świetnie się bawiąc.
Po zwiedzeniu Alei Gwiazd zabieramy nasze przyjaciółki w miejsce, które jest obowiązkowe, jeśli chce się zwiedzać Los Angeles. Tym miejscem jest oczywiście napis Hollywood, który po prostu trzeba zobaczyć i przy którym trzeba zrobić sobie zdjęcie. Polki wydają się naprawdę podekscytowane wizją zobaczenia z bliska słynnego napisu, który w zasadzie jest znakiem rozpoznawalnym Miasta Aniołów.
Jakiś czas później wspinamy się na wzgórze, na którym znajdują się słynne litery. Kiedy jesteśmy już na szczycie, wyciągamy swoje telefony i zaczynamy robić sobie zdjęcia. Mnóstwo zdjęć. Pojedynczo, w parach i całą grupą. Jedną ze zrobionych fotografii wstawiam od razu na Instagram z odpowiednim podpisem. Nie byłem aktywny w mediach od czasu ostatniego wywiadu na temat relacji mojej i Dominiki, więc przyda się dać fanom znak, że żyję.
Kiedy schodzimy ze wzgórza, na dworze zaczyna robić się ciemno. No tak, jest już w końcu wieczór. Teraz pozostaje tylko jedno pytanie. Wracamy do domu, czy jedziemy gdzieś jeszcze? Zadaję pytanie moim towarzyszom, wsiadając do auta.
- A może by tak pojechać na kolację, a potem wybrać się na jakąś imprezę? - proponuje Logan.
- Tak! - Kamila od razu się zgadza. - Kocham imprezy, więc nie będę protestować.
- W sumie impreza nie brzmi tak źle. - odzywa się Domi, ściągając na siebie zdziwione spojrzenia. - No co?
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Dominiką? - patrzę na nią podejrzliwie, nie wierząc, że naprawdę to powiedziała. - Przecież nie znosiłaś imprez.
- Kendall, miałam osiem lat.
- I od tego czasu niewiele się w tej kwestii zmieniło. Nadal ich nie znosisz, Domi. - Monika bierze moją stronę.
- Okay, umm... pomyślałam po prostu, że skoro jestem już w Los Angeles, to może warto byłoby z tego skorzystać i trochę się zabawić.
- Niech będzie. Tylko nie stań się teraz odważną imprezowiczką. - proszę, spoglądając na Dominikę spod grzywki.
- Dlaczego? - pyta zdziwiona.
- Chyba wolę cichą i nieśmiałą Domi. No wiesz, taką jaką zawsze znałem. - uśmiecham się lekko, co dziewczyna odwzajemnia. Wiem, że są małe szanse, żeby nagle pokochała imprezy i stała się mega odważna, ale wolę dmuchać na zimne. Mam świadomość, co Los Angeles może zrobić z człowiekiem i nie chcę, żeby moja przyjaciółka zeszła na złą drogę i skończyła jeszcze gorzej.
Po zjedzeniu szybkiej kolacji w jednej z knajp, jedziemy do znanego mi i chłopakom klubu. Na zewnątrz jest już dość ciemno, a to właśnie wtedy L.A. wygląda najlepiej. Podczas jazdy dziewczyny wpatrują się w obraz mijający za oknem, raz po raz robiąc zdjęcia. Podziwiają krajobraz miasta, które tak naprawdę dopiero teraz budzi się do życia.
Jakiś czas później dojeżdżamy do klubu, gdzie wpadamy w wir zabawy. Tańczymy, śmiejemy się i pijemy. Znaczy, większość z nas. Dominika postanowiła, że nie tknie alkoholu, a i Monika nie ma na to zbytniej ochoty. Z polskiej części towarzystwa, tylko Kami sięgnęła po drinka. W zasadzie, ja i chłopaki też nie pijemy zbyt dużo. Kevin również zrezygnował z alkoholu. Razem z Monią postanowili, że odwiozą nas do domu. Dobrze, że o tym pomyśleli.
Tańczę z Dominiką na parkiecie, kiedy nagle z głośników zaczyna lecieć wolny kawałek. Nie za bardzo wiem, co w tej sytuacji zrobić, tak samo zresztą jak Domi. Niepewnie przyciągam ją do siebie, delikatnie obejmując ją w pasie. Dziewczyna kładzie swoje ręce na moje ramiona. Kołyszemy się lekko w rytm muzyki, a na policzki mojej przyjaciółki wstępują rumieńce, co tylko dodaje jej uroku. Chwila... co? Czy ja właśnie pomyślałem, że Domi jest urocza? No w sumie jest urocza, ale przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda?
Trzymam swoje ręce na talii Dominiki tak delikatnie, jak tylko mogę. Nie wiem, dlaczego, ale mam wrażenie, że jeśli złapię dziewczynę choćby odrobinę mocniej, ona po prostu rozpadnie się na kawałki. Nasze oczy w pewnym momencie spotykają się, a ja zaczynam czuć coś, czego już od dawna nie czułem. Co jest?!
Kiedy piosenka dobiega końca, wracam z Dominiką do naszych przyjaciół, siedzących na kanapach w jednym z kątów klubu. Nasi przyjaciele śmieją się z czegoś, a ja wciąż patrzę na Domi, próbując rozgryźć, co tak naprawdę stało się na parkiecie. Czemu poczułem się tak... dziwnie? Ja... nie umiem nawet nazwać uczucia, które mi wtedy towarzyszyło. To było... sam nie wiem, co to było.
Około drugiej nad ranem opuszczamy klub i znów dzielimy się na dwa samochody. Ja, Domi, Kami, Logan i Monika jedziemy w jednym aucie, a Kevin wsiada do drugiego pojazdu razem z Jalston i Carlexą. Siadam na tylnych miejscach wraz z dziewczynami, a Logan zajmuje miejsce obok Moniki, odpalającej wóz. Dziewczyna włącza nawigację i rusza w stronę domu.
W samochodzie panuje kompletna cisza, której nie przerywają nawet odgłosy radia. Monia postanowiła je wyłączyć, bo chyba wszyscy mamy dość wrażeń, jak na jeden dzień i teraz zwykła cisza naprawdę dobrze nam zrobi. Żadne z nas się nie odzywa, po prostu odpoczywając.
Kiedy jesteśmy już prawie pod domem, czuję nagle głowę Dominiki na swoim ramieniu. Patrzę na nią niepewnie, nie wiedząc, o co chodzi. Dopiero po chwili dostrzegam, że dziewczyna zasnęła. Uśmiecham się lekko, przenosząc wzrok za okno.
- No i jesteśmy. - oznajmia Monika, parkując samochód na podjeździe. Tuż za nią zatrzymuje się auto prowadzone przez Kevina.
- Ciszej, Domi zasnęła. - szepczę, wskazując na dziewczynę, spoczywającą na moim ramieniu.
- I tak trzeba ją obudzić. Musi przecież dotrzeć jakoś do pokoju.
- Daj spokój, zaniosę ją.
- Poważnie? - Monia patrzy na mnie ze zdziwieniem.
- Jasne, żaden problem. - uśmiecham się lekko, otwierając drzwi. Biorę Dominikę na ręce i wysiadam z nią z samochodu. Dziewczyna jest zadziwiająco lekka, więc bez większego kłopotu zanoszę ją do jej sypialni. Kładę Domi na łóżku, patrząc na nią przez chwilę. Wygląda tak spokojnie i niewinnie'. Jest taka słodka. Zaraz... co ja wygaduję?!
Wzdycham cicho, a następnie szczelnie przykrywam Dominikę kołdrą. Patrzę na nią jeszcze przez moment, po czym zaczynam kierować się w stronę wyjścia z pokoju. Przy samych drzwiach zatrzymuję się jednak, wahając się chwilę. Wracam szybko do dziewczyny, po czym całuję ją lekko w czoło i dopiero wtedy mogę spokojnie wrócić do swojego pokoju.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Tak, jak pisałam tydzień temu, dzisiaj zaczynam realizować pewien pomysł, chodzący mi po głowie od samego początku planowania tego bloga. Pewnie domyślacie się już, o co chodzi. Nie zmienia to jednak faktu, że nie mam jeszcze pojęcia, ile rozdziałów zajmie mi ten pomysł.
A tak swoją drogą, mam wrażenie, że ten rozdział jest... tak jakby... inny niż wszystkie. Też tak sądzicie, czy tylko ja mam takie zdanie? Nie wiem, może się mylę. Dajcie mi znać, jak uważacie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, zdarza się. Też czasem mam takie dni. Zresztą, po naszej ostatniej rozmowie chyba to wiesz.
To byłoby nawet zabawne. Tylko nie jestem pewna, jak Kend zareagowałby n a taką szczerość.
W zasadzie, tak samo jak ja xD
A po co drugi? Na wszelki wypadek ma jeszcze pistolet w torebce.
Naprawdę się nie spodziewałaś? Łał, znaczy... jeśli serio udało mi się czymś Cię zaskoczyć, to... łał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.
Po udanym lunchu wracamy z chłopakami do studia. Mają jeszcze trochę pracy, ale być może wyrwą się dzisiaj wcześniej niż zwykle, bo do studia ma dzisiaj przyjechać nowy sprzęt. Tak przynajmniej twierdzą.
Wchodzimy do budynku i idziemy na odpowiednie piętro. Wszyscy cały czas ze sobą rozmawiamy na mnóstwo różnych tematów. Pomimo że teoretycznie wszyscy jesteśmy z różnych światów, tak naprawdę świetnie się dogadujemy i to jest niesamowite. Nawet Kamila, która jest dość zamknięta w sobie, nie trzyma się na uboczu. Najlepszy kontakt złapała chyba z Loganem i w sumie mnie to nie dziwi. Oboje interesują się motocyklami, więc mają naprawdę duże pole do obgadania. Poza tym, jeśli chodzi o Big Time Rush, to właśnie Henderson zawsze był ulubieńcem Kami, więc dobrze, że się dogadują.
Monika i Kevin idą gdzieś za nami, chcąc chyba w kilka godzin nadrobić jedenaście lat przerwanej znajomości. Skoro mnie i Kendallowi w jakimś stopniu się to udało, to może im też się uda? Mam taką nadzieję, chociaż szczerze mówiąc, nie wiem, jak bardzo Moni na tym zależy. Znaczy, wiem, że bardzo tęskniła za Kevinem, ale wiem też, że przeszła rozstanie z nim o wiele lepiej niż ja przeżyłam rozłąkę z Kendallem. Kiedy Kev wyjechał, Monika się nie załamała. Nie płakała, nie zamykała się sama w pokoju i w zasadzie zachowywała się normalnie. Nie zatrzymała się w miejscu, po prostu żyła dalej, jak gdyby nigdy nic. Z drugiej jednak strony, mam wrażenie, że tamtego dnia, kiedy dowiedziała się o wyjeździe Kevina, zaczęła szukać nowej siebie. Więcej czasu spędzała poza domem, zapisywała się na mnóstwo zajęć dodatkowych i w końcu znalazła swoją pasję. Jak tak teraz myślę, to rzeczywiście bardzo się zmieniła.
- Halo, ziemia do Domi. Słuchasz mnie? - Kendall zaczyna machać swoją dłonią przed moją twarzą.
- Wybacz, zamyśliłam się. - łapię lekko rękę chłopaka i odsuwam ją od siebie.
- Właśnie widzę... ale nie pogniewam się, bo miałem rację.
- To znaczy?
- Przyjechał nowy sprzęt. - mówi Kend, a ja dopiero wtedy dostrzegam dość duże pudła, stojące na podłodze. Jak mogłam nie zauważyć ich wcześniej?
- Wow, czy to jest krwistoczerwony Stratocaster '64? - pytam, patrząc z podziwem na piękną gitarę, którą Kendall właśnie wyciągnął z jednego z kartonów.
- Owszem. Chcesz sobie zagrać?
- A mogę?
- No jasne. - chłopak podaje mi instrument.
Niepewnie biorę gitarę do ręki, a Kend podłącza ją do wzmacniacza. Przewieszam sobie instrument przez ramię, łapiąc lewą ręką za gryf. Biorę głębszy oddech i, po raz pierwszy od trzech lat, zaczynam grać. Mam nadzieję, że nie zapomniałam, jak to się robi.
Przez kilka kolejnych sekund gram na gitarze solówkę, którą sama napisałam. Miałam wtedy czternaście lat i z jakiegoś powodu byłam niesamowicie wściekła. Rzadko mi się to zdarzało i nie wiedziałam, co zrobić, więc postanowiłam przelać wszystkie moje emocje na papier. Właśnie tak powstała pierwsza w moim życiu agresywna i szybka gitarowa solówka.
- Ej, nieźle. Z czego to? - pyta Carlos, podchodząc do mnie z resztą towarzystwa.
- Z mojego zeszytu. - odpowiadam jak gdyby nigdy nic, oddając Kendallowi gitarę. - Wiesz, swego czasu napisałam kilka solówek.
- Poważnie? Kiedy napisałaś tę? - James patrzy na mnie zdziwiony.
- Jak miałam czternaście lat. Wiem, że nie jest idealna, ale byłam tylko dzieckiem.
- Nie to miałem na myśli. Jeśli napisałaś taką solówkę w wieku czternastu lat, to możesz być naprawdę dumna. A gdybyś dopracowała ją z wiedzą, którą masz teraz, moglibyśmy wykorzystać ją w jakiejś piosence. Oczywiście, jeśli się zgodzisz.
- A gdybyś chciała, to mogę pomóc ci z dopracowaniem melodii. - wtrąca się Kendall.
- Dziękuję, pomyślę o tym. - uśmiecham się lekko.
Chwilę później chłopcy odchodzą od nas, słysząc jak woła ich manager. Zostaję w pomieszczeniu sama z dziewczynami i Kevinem, który wciąż rozmawia z Moniką, kompletnie nie zwracając uwagi na to, co dzieje się dookoła.
- I co? Dopracujesz tę solówkę? - pyta Kamila, patrząc na mnie uważnie.
- Ja... sama nie wiem. Nie komponuję już od bardzo dawna i nie wiem nawet, czy potrafiłabym do tego wrócić.
- Oh, nie ściemniaj. Widziałam twoje piosenki, są naprawdę dobre. No i... widziałam też twój uśmiech, kiedy wróciłaś z agencji z zeszytem. Przyznaj, że kochasz te piosenki, tak samo, jak kochałaś je pisać. - Kamila zakłada ręce na piersi.
- Kocham i kochałam, ale nie jestem pewna, czy chcę do tego wrócić. Wiesz, chyba na razie wolałabym skupić się na agencji i tym wszystkim, co dzieje się wokół.
- Czaję. Tylko weź się w tym nie zatrać i nie zeświruj.
- Powiedziała Kamila, chodząca przez cały czas z nożem w kieszeni. - patrzę na dziewczynę z rozbawieniem.
- Ze scyzorykiem. To duża różnica. - poprawia mnie Kami, uśmiechając się cwanie.
- Niech ci będzie. - przewracam oczami.
Kilka minut później wracają do nas chłopaki, dla których praca na dzisiaj już się skończyła. Jest dopiero pierwsza popołudniu, więc to trochę dziwne, ale skoro manager pozwolił im iść już do domu, to nie będę się czepiać. Teraz musimy wymyślić tylko, co będziemy robić przez resztę dnia. Rano planowaliśmy przez cały dzień siedzieć w studiu, więc skoro nie wyszło, to musimy pomyśleć nad jakąś alternatywą.
Kiedy wsiadamy do samochodu, Logan wpada na pomysł, aby pokazać mnie, Kamili oraz Monice miasto. Chętnie przystajemy na propozycję Hendersona, resztę dnia postanawiając spędzić na zwiedzaniu Los Angeles.
*per. Kendalla*
Muszę przyznać, że Logan trafił w dziesiątkę z pomysłem pokazania dziewczynom naszego Miasta Aniołów. Na samym początku zabieramy nasze przyjaciółkę na Aleję Gwiazd, gdzie robimy sobie masę zdjęć i śmiejemy się do rozpuku. Oczywiście nie obywa się też bez rozdania kilku autografów, podchodzącym do nas fanom. Polkom chyba jednak to nie przeszkadza, zwłaszcza że staramy się nadrobić to żartami i dobrą zabawą. Chyba nam się to udaje, bo dziewczyny w pewnym momencie nie mogą złapać oddechu przez śmiech.
- Kendall, dość! - Dominika wyrywa się, kiedy zaczynam ją łaskotać. Dziewczyna ma w oczach łzy rozbawienia, a ja nie zamierzam jej odpuścić. Nasze wygłupy uwiecznia na zdjęciu Monika, nawet nie próbując pomóc swojej kuzynce.
- I to niby ja jestem świruską? - Kamila patrzy na nas z rozbawieniem, chyba też nie mając zamiaru uratować Domi.
- Nie gadaj, tylko mi pomóż! - śmieje się moja przyjaciółka, wyciągając ręce w stronę Kami. Dziewczyna łapie ją i ciągnie w swoją stronę, a ja w tym samym momencie wypuszczam Dominikę z uwięzi. Niebieskooka wpada z impetem na Kamilę, powalając je obie na ziemię.
Dziewczyny leżą przez chwilę na betonie, uspokajając śmiech. Domi wyciera łzy, po czym wstaje, podając Kamili rękę i podnosząc ją. Przyjaciółki otrzepują swoje ubrania, a następnie kontynuujemy naszą podróż po L.A., nadal świetnie się bawiąc.
Po zwiedzeniu Alei Gwiazd zabieramy nasze przyjaciółki w miejsce, które jest obowiązkowe, jeśli chce się zwiedzać Los Angeles. Tym miejscem jest oczywiście napis Hollywood, który po prostu trzeba zobaczyć i przy którym trzeba zrobić sobie zdjęcie. Polki wydają się naprawdę podekscytowane wizją zobaczenia z bliska słynnego napisu, który w zasadzie jest znakiem rozpoznawalnym Miasta Aniołów.
Jakiś czas później wspinamy się na wzgórze, na którym znajdują się słynne litery. Kiedy jesteśmy już na szczycie, wyciągamy swoje telefony i zaczynamy robić sobie zdjęcia. Mnóstwo zdjęć. Pojedynczo, w parach i całą grupą. Jedną ze zrobionych fotografii wstawiam od razu na Instagram z odpowiednim podpisem. Nie byłem aktywny w mediach od czasu ostatniego wywiadu na temat relacji mojej i Dominiki, więc przyda się dać fanom znak, że żyję.
Kiedy schodzimy ze wzgórza, na dworze zaczyna robić się ciemno. No tak, jest już w końcu wieczór. Teraz pozostaje tylko jedno pytanie. Wracamy do domu, czy jedziemy gdzieś jeszcze? Zadaję pytanie moim towarzyszom, wsiadając do auta.
- A może by tak pojechać na kolację, a potem wybrać się na jakąś imprezę? - proponuje Logan.
- Tak! - Kamila od razu się zgadza. - Kocham imprezy, więc nie będę protestować.
- W sumie impreza nie brzmi tak źle. - odzywa się Domi, ściągając na siebie zdziwione spojrzenia. - No co?
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Dominiką? - patrzę na nią podejrzliwie, nie wierząc, że naprawdę to powiedziała. - Przecież nie znosiłaś imprez.
- Kendall, miałam osiem lat.
- I od tego czasu niewiele się w tej kwestii zmieniło. Nadal ich nie znosisz, Domi. - Monika bierze moją stronę.
- Okay, umm... pomyślałam po prostu, że skoro jestem już w Los Angeles, to może warto byłoby z tego skorzystać i trochę się zabawić.
- Niech będzie. Tylko nie stań się teraz odważną imprezowiczką. - proszę, spoglądając na Dominikę spod grzywki.
- Dlaczego? - pyta zdziwiona.
- Chyba wolę cichą i nieśmiałą Domi. No wiesz, taką jaką zawsze znałem. - uśmiecham się lekko, co dziewczyna odwzajemnia. Wiem, że są małe szanse, żeby nagle pokochała imprezy i stała się mega odważna, ale wolę dmuchać na zimne. Mam świadomość, co Los Angeles może zrobić z człowiekiem i nie chcę, żeby moja przyjaciółka zeszła na złą drogę i skończyła jeszcze gorzej.
Po zjedzeniu szybkiej kolacji w jednej z knajp, jedziemy do znanego mi i chłopakom klubu. Na zewnątrz jest już dość ciemno, a to właśnie wtedy L.A. wygląda najlepiej. Podczas jazdy dziewczyny wpatrują się w obraz mijający za oknem, raz po raz robiąc zdjęcia. Podziwiają krajobraz miasta, które tak naprawdę dopiero teraz budzi się do życia.
Jakiś czas później dojeżdżamy do klubu, gdzie wpadamy w wir zabawy. Tańczymy, śmiejemy się i pijemy. Znaczy, większość z nas. Dominika postanowiła, że nie tknie alkoholu, a i Monika nie ma na to zbytniej ochoty. Z polskiej części towarzystwa, tylko Kami sięgnęła po drinka. W zasadzie, ja i chłopaki też nie pijemy zbyt dużo. Kevin również zrezygnował z alkoholu. Razem z Monią postanowili, że odwiozą nas do domu. Dobrze, że o tym pomyśleli.
Tańczę z Dominiką na parkiecie, kiedy nagle z głośników zaczyna lecieć wolny kawałek. Nie za bardzo wiem, co w tej sytuacji zrobić, tak samo zresztą jak Domi. Niepewnie przyciągam ją do siebie, delikatnie obejmując ją w pasie. Dziewczyna kładzie swoje ręce na moje ramiona. Kołyszemy się lekko w rytm muzyki, a na policzki mojej przyjaciółki wstępują rumieńce, co tylko dodaje jej uroku. Chwila... co? Czy ja właśnie pomyślałem, że Domi jest urocza? No w sumie jest urocza, ale przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda?
Trzymam swoje ręce na talii Dominiki tak delikatnie, jak tylko mogę. Nie wiem, dlaczego, ale mam wrażenie, że jeśli złapię dziewczynę choćby odrobinę mocniej, ona po prostu rozpadnie się na kawałki. Nasze oczy w pewnym momencie spotykają się, a ja zaczynam czuć coś, czego już od dawna nie czułem. Co jest?!
Kiedy piosenka dobiega końca, wracam z Dominiką do naszych przyjaciół, siedzących na kanapach w jednym z kątów klubu. Nasi przyjaciele śmieją się z czegoś, a ja wciąż patrzę na Domi, próbując rozgryźć, co tak naprawdę stało się na parkiecie. Czemu poczułem się tak... dziwnie? Ja... nie umiem nawet nazwać uczucia, które mi wtedy towarzyszyło. To było... sam nie wiem, co to było.
Około drugiej nad ranem opuszczamy klub i znów dzielimy się na dwa samochody. Ja, Domi, Kami, Logan i Monika jedziemy w jednym aucie, a Kevin wsiada do drugiego pojazdu razem z Jalston i Carlexą. Siadam na tylnych miejscach wraz z dziewczynami, a Logan zajmuje miejsce obok Moniki, odpalającej wóz. Dziewczyna włącza nawigację i rusza w stronę domu.
W samochodzie panuje kompletna cisza, której nie przerywają nawet odgłosy radia. Monia postanowiła je wyłączyć, bo chyba wszyscy mamy dość wrażeń, jak na jeden dzień i teraz zwykła cisza naprawdę dobrze nam zrobi. Żadne z nas się nie odzywa, po prostu odpoczywając.
Kiedy jesteśmy już prawie pod domem, czuję nagle głowę Dominiki na swoim ramieniu. Patrzę na nią niepewnie, nie wiedząc, o co chodzi. Dopiero po chwili dostrzegam, że dziewczyna zasnęła. Uśmiecham się lekko, przenosząc wzrok za okno.
- No i jesteśmy. - oznajmia Monika, parkując samochód na podjeździe. Tuż za nią zatrzymuje się auto prowadzone przez Kevina.
- Ciszej, Domi zasnęła. - szepczę, wskazując na dziewczynę, spoczywającą na moim ramieniu.
- I tak trzeba ją obudzić. Musi przecież dotrzeć jakoś do pokoju.
- Daj spokój, zaniosę ją.
- Poważnie? - Monia patrzy na mnie ze zdziwieniem.
- Jasne, żaden problem. - uśmiecham się lekko, otwierając drzwi. Biorę Dominikę na ręce i wysiadam z nią z samochodu. Dziewczyna jest zadziwiająco lekka, więc bez większego kłopotu zanoszę ją do jej sypialni. Kładę Domi na łóżku, patrząc na nią przez chwilę. Wygląda tak spokojnie i niewinnie'. Jest taka słodka. Zaraz... co ja wygaduję?!
Wzdycham cicho, a następnie szczelnie przykrywam Dominikę kołdrą. Patrzę na nią jeszcze przez moment, po czym zaczynam kierować się w stronę wyjścia z pokoju. Przy samych drzwiach zatrzymuję się jednak, wahając się chwilę. Wracam szybko do dziewczyny, po czym całuję ją lekko w czoło i dopiero wtedy mogę spokojnie wrócić do swojego pokoju.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Tak, jak pisałam tydzień temu, dzisiaj zaczynam realizować pewien pomysł, chodzący mi po głowie od samego początku planowania tego bloga. Pewnie domyślacie się już, o co chodzi. Nie zmienia to jednak faktu, że nie mam jeszcze pojęcia, ile rozdziałów zajmie mi ten pomysł.
A tak swoją drogą, mam wrażenie, że ten rozdział jest... tak jakby... inny niż wszystkie. Też tak sądzicie, czy tylko ja mam takie zdanie? Nie wiem, może się mylę. Dajcie mi znać, jak uważacie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, zdarza się. Też czasem mam takie dni. Zresztą, po naszej ostatniej rozmowie chyba to wiesz.
To byłoby nawet zabawne. Tylko nie jestem pewna, jak Kend zareagowałby n a taką szczerość.
W zasadzie, tak samo jak ja xD
A po co drugi? Na wszelki wypadek ma jeszcze pistolet w torebce.
Naprawdę się nie spodziewałaś? Łał, znaczy... jeśli serio udało mi się czymś Cię zaskoczyć, to... łał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.
Podobało mi się to granie na gitarze. I to co Dominika usłyszała o swoim dziele. Stary bo starym, ale jej własnym. Może to będzie kolejny przediot przykrywki. Możliwe, że kiedy szef dziewczyn się o tym dowie, będzie chciał to wykorzystać.
OdpowiedzUsuńI z niewiadomych przyczyn wydaje mi się, że relacja Kamili i Dominiki jest bardziej siostrzana niż przyjacielska.
Mam wizję imprezy z "Czarodziei z Wevarly Place".
Ta, bo tych czterech idiotów sami by na to nie wpadli.
Dobra, wygląda na to, że Kendallowi włączył się program rozpoznawania ruchów.
O jejku... Jakie to było słodkie.
Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
Cześć i czołem!
OdpowiedzUsuńKiedyś było się bardziej kreatywnym. ;<
Domi jeszcze zostanie gwiazdą, albo osobistym natchnieniem Kendalla ^^.
Myślę, że powinna spróbować, fajnie wraca się do takich rzeczy.
Oj, taka zmiana charakteru jest możliwa, a przynajmniej wtedy ujawnia się prawdziwa strona takiej osoby.
Nasz Kend się zakochuje ^^.
Dzisiaj krótko, ale muszę lecieć.
Czekam xo