Rozdział 71 + 3. rocznica
*per. Dominiki*
Wylegiwanie się na trawie, grzejące słońce, zimne napoje i spokojny weekend - właśnie na to wszyscy zasługiwaliśmy po ostatnich wydarzeniach. Na szczęście Los Angeles nas nie zawiodło, ponieważ od kilku dni panują dość mocne upały, podczas których całe dnie możemy spędzać w ogrodzie. No, przynajmniej polska część naszego domu, bo Halston, Alexa i chłopaki niestety wciąż pracują. Coraz częściej wracają dopiero późnym wieczorem, kiedy ja i dziewczyny szykujemy się już do spania. Raz zdarzyło się nawet, że nasz boysband wrócił z koncertu dopiero nad ranem, przy okazji nas budząc. I pomyśleć, że od wyczyszczenia Kendowi pamięci minął dopiero tydzień...
- Joł, ziemia do Domi. - słyszę nagle damski głos i czuję lekkie kopnięcie w udo. Podnoszę zdziwiona wzrok i dostrzegam Kamilę. - Trzymaj. - dziewczyna podaje mi szklankę soku, którą po chwili odbieram.
- Dzięki. - uśmiecham się z wdzięcznością, obserwując jak moja przyjaciółka zajmuje miejsce obok mnie. - A ty sobie nie nalałaś?
- Już trzy razy w ciągu godziny latałam do łazienki. - Kamila przewraca oczami. - Na razie odpuszczę sobie dalsze picie. - dziewczyna podnosi głowę i mruży oczy, zaczynając wpatrywać się w słońce. Uśmiecham się z rozbawieniem, przez chwilę obserwując moją przyjaciółkę. Przyjazd tutaj bardzo ją zmienił. To już nie jest ta sama Kami, którą poznałam w Polsce. Teraz cały czas obserwuje otoczenie i wypatruje zagrożenia, a ze swoim nożykiem nie rozstaje się już ani na chwilę. Kiedy byłyśmy jeszcze w Warszawie, dziewczyna przynajmniej na noc odkładała swoją broń, a teraz kładzie ją po prostu pod poduszkę, żeby zawsze móc się obronić. Z jednej strony muszę przyznać, że to dość rozsądne, ale z drugiej strony wydaje mi się, że podchodzi to już pod lekką schizę i wiem, że to moja wina. Gdybym trzy lata temu nie wciągnęła ją w świat agencji, teraz Kami siedziałaby spokojnie w Polsce, nie mając pojęcia o tak dużym zagrożeniu, jakiego doświadczyłyśmy tutaj. Jeżeli jej psychika rzeczywiście przez te wszystkie zdarzenia nieodwracalnie się zmieniła, to nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Ej, wszystko gra? - Kamila szturcha mnie lekko, chcąc zwrócić moją uwagę.
- Co? A tak, jasne. - pierwsze kłamstwo. - A u ciebie wszystko w porządku?
- A co miałoby być źle? Mamy pieniądze, dach nad głową, odeszłyśmy z pracy, a chłopcy są cali i zdrowi. Jest zajebiście.
- W zasadzie masz rację. - uśmiecham się szczęśliwa, uświadamiając sobie, że rzeczywiście wszystko jest lepiej niż kiedykolwiek sądziłam, że będzie.
- Ja zawsze mam rację. Myślałam że przez 3 lata już się do tego przyzwyczaiłaś. - mówi dziewczyna, a ja śmieję się cicho. Cała Kami, taką ją właśnie znam i uwielbiam.
Przez krótką chwilę siedzimy z moją przyjaciółką w kompletnej ciszy, każda zatopiona we własnych myślach, kiedy nagle z domu zaczyna lecieć głośna, szybka muzyka. Patrzymy z Kamilą w stronę okien Moniki, skąd dochodzi melodia, a we mnie odzywa się sentyment. Oczyma wyobraźni widzę dwie nastolatki, siedzące w niewielkiej, niebieskiej sypialni. Starsza z nich tańczy do muzyki, próbując wymyślić własne ruchy, podczas gdy młodsza zapisuje w swoim zeszycie tekst do lecącej melodii, bujając się lekko do rytmu. Obie dziewczyny po prostu żyją muzyką i marzą o założeniu taneczno-wokalnego duetu. Szkoda, że nigdy nie udało nam się spełnić tego marzenia, bo mogło być całkiem fajnie.
- Tęsknisz za tym, co? - Kamila patrzy na mnie z widocznym zmartwieniem.
- Za czym? - marszczę brwi, nie bardzo rozumiejąc, co moja przyjaciółka ma na myśli.
- No za muzyką, a raczej za jej tworzeniem.
- Czy ja wiem? Nie robiłam tego już od trzech lat, chyba się odzwyczaiłam. - wzruszam z obojętnością ramionami, wstając z ziemi.
- Serio? Bo jak grałaś na gitarze w studio chłopaków, to wyglądałaś na niesamowicie szczęśliwą. W sumie za każdym razem jak słyszysz muzykę stajesz się strasznie rozmarzona. Jesteś pewna, że w ogóle nie tęsknisz za pisaniem i komponowaniem?
- Ujmę to w ten sposób: muzyka była moją pierwszą pasją i zawsze będę świetnie wspominać ten etap mojego życia, ale życie toczy się dalej, a ja po tak długiej przerwie już nawet nie umiałabym nic napisać, ani skomponować. - mówię, wchodząc do domu, w którym muzykę słychać bardziej niż w ogrodzie.
- To tylko trzy lata, nie przesadzasz? - Kami wciąż drąży temat i chyba nie zamierza tak łatwo odpuścić.
- Trzy lata, w których wiele się wydarzyło.
- No i?
- No i... - wzdycham ciężko - ...ja zawsze pisałam o tym, co czuję, albo o tym, co się wokół mnie dzieje. Gdybym miała napisać teraz jakąś piosenkę, nie wiedziałabym nawet, od czego zacząć, a nie chciałabym zostawić tych ostatnich lat bez słowa.
- W takim razie, co będziesz teraz robić w wolnym czasie? - pyta moja przyjaciółka, siadając na blacie kuchennej wyspy, a ja posyłam jej zdziwione spojrzenie. - No bo wiesz, odeszłyśmy z agencji, a chłopcy są bezpieczni i ciągle pracują, więc mamy w cholerę luzu.
- Zamierzałam złożyć papiery na studia i...
- Spoko, ale dopóki nie zacznie się rok akademicki, to w sumie nie będziesz miała za dużo do roboty. - Kami przerywa mi wpół zdania.
- Daj mi skończyć. - proszę, a ona patrzy na mnie z zaciekawieniem. - Zamierzałam złożyć papiery na studia i znaleźć jakąś pracę. Pieniądze zawsze się przydadzą, a ja nie będę się nudzić.
- Niech będzie, wybrnęłaś.
- Czyli koniec przesłuchania? - uśmiecham się złośliwie, wiedząc że Kami nienawidzi, kiedy nazywam tak nasze rozmowy. Dziewczyna posyła mi udawane nienawistne spojrzenie, a ja wychodzę rozbawiona z kuchni.
Wchodzę do salonu, po czym siadam na kanapie i włączam telewizor, z nadzieją na znalezienie jakiegoś fajnego filmu. Niestety nie jest mi dane w spokoju niczego obejrzeć, ponieważ już kilka minut później na naszym podjeździe parkuje czarny samochód. Marszczę ze zdziwieniem brwi i, dość mocno zaniepokojona, podchodzę do okna. Kiedy widzę, jak z auta wychodzą chłopcy z BTR, serce podskakuje mi do gardła. To nie jest normalna pora ich powrotu, coś musiało się stać...
- Jesteśmy! - słyszę głos Logana, który zwabia do salonu też Kamilę.
- Hej, słońce. - Kendall podchodzi do mnie i daje mi szybkiego buziaka.
- Hej. - uśmiecham się lekko. - Wróciliście dzisiaj wyjątkowo wcześnie. Coś się stało?
- Nie. Po prostu dostaliśmy pół dnia wolnego. - twierdzi Kend, jak gdyby nigdy nic.
- Po prostu dostaliście pół dnia wolnego? - Kami patrzy podejrzliwie na chłopaków, a oni przytakują. - Oh, błagam, nikt nie dałby wam wolnego bez powodu.
- A kto powiedział, że bez powodu? - Logan podnosi jedną brew w geście zdziwienia.
- No więc, co to za powód? - patrzę niepewnie na Kendalla. Coraz bardziej boję się, co zaraz usłyszę, ale staram się tego nie okazywać.
- Mamy pół dnia wolnego, żeby trochę sobie odpocząć, bo od jutra zaczynamy przygotowywania do trasy koncertowej. - oznajmia w końcu Kendall. Z jednej strony czuję ulgę, ale z drugiej strony czuję napływający smutek. Wiedziałam, że związek ze sławną osobą nie będzie bułką z masłem, ale nie sądziłam, że będzie aż tak ciężko. Nie dość, że od tygodnia prawie w ogóle nie widuję Kendalla przez jego godziny pracy, to teraz jeszcze wyjeżdża w trasę i tak naprawdę nie wiem, kiedy znowu go zobaczę.
- A wiadomo już, na jak długo wyjeżdżacie? - pytam, starając się nie okazywać swoich uczuć.
- To ma być jakieś dziesięć koncertów i wszystkie w Ameryce. Stawiam, że to będą maksymalnie dwa tygodnie.
- A kiedy jedziecie?
- Za tydzień, o ile nasz choreograf nie zrezygnuje z pracy. Wtedy będziemy musieli wszystko przełożyć na kolejny miesiąc. - twierdzi nagle Logan.
- Czemu miałby zrezygnować? - pytam zdziwiona.
- Ma jakieś problemy rodzinne, czy coś w tym stylu. Mniejsza o to, po prostu nie ma teraz głowy do pracy.
- Wiecie, jeśli potrzebowalibyście nowego choreografa, to znam jedną osobę, która zna wszystkie wasze układy na pamięć i potrafi perfekcyjnie je odtworzyć. - mówię niepewnie, zerkając to na Kendalla, to na resztę chłopaków.
- Kto to? - pytają zaciekawieni, a ja patrzę znacząco na drzwi, zza których wciąż dochodzi głośna muzyka.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hejka!
Od ostatniego posta minęło ponad pół roku, ale w końcu wracam z nowymi rozdziałami i zupełnie nową energią. Dzień, w którym to publikuję, nie jest natomiast takim zwyczajnym dniem, a to dlatego, że właśnie dzisiaj jest 3. rocznica powstania tego bloga! Naprawdę niezmiernie się z tego cieszę i mam nadzieję, że przeżyjemy jeszcze wiele takich rocznic.
Na ten moment dziękuję Wam za przeczytanie rozdziału i proszę, abyście swoją opinię zostawili w komentarzu (oczywiście, jeśli chcecie). Następny rozdział pojawi się najpewniej 17 kwietnia o godzinie 16:00, a już jutro na moim innym blogu pojawi się kolejny rozdział prowadzonej tam historii. W środę natomiast znajdziecie mnie na blogu, pt. "Muzyczna podróż".
Wesołych Świąt i do następnego!
- Joł, ziemia do Domi. - słyszę nagle damski głos i czuję lekkie kopnięcie w udo. Podnoszę zdziwiona wzrok i dostrzegam Kamilę. - Trzymaj. - dziewczyna podaje mi szklankę soku, którą po chwili odbieram.
- Dzięki. - uśmiecham się z wdzięcznością, obserwując jak moja przyjaciółka zajmuje miejsce obok mnie. - A ty sobie nie nalałaś?
- Już trzy razy w ciągu godziny latałam do łazienki. - Kamila przewraca oczami. - Na razie odpuszczę sobie dalsze picie. - dziewczyna podnosi głowę i mruży oczy, zaczynając wpatrywać się w słońce. Uśmiecham się z rozbawieniem, przez chwilę obserwując moją przyjaciółkę. Przyjazd tutaj bardzo ją zmienił. To już nie jest ta sama Kami, którą poznałam w Polsce. Teraz cały czas obserwuje otoczenie i wypatruje zagrożenia, a ze swoim nożykiem nie rozstaje się już ani na chwilę. Kiedy byłyśmy jeszcze w Warszawie, dziewczyna przynajmniej na noc odkładała swoją broń, a teraz kładzie ją po prostu pod poduszkę, żeby zawsze móc się obronić. Z jednej strony muszę przyznać, że to dość rozsądne, ale z drugiej strony wydaje mi się, że podchodzi to już pod lekką schizę i wiem, że to moja wina. Gdybym trzy lata temu nie wciągnęła ją w świat agencji, teraz Kami siedziałaby spokojnie w Polsce, nie mając pojęcia o tak dużym zagrożeniu, jakiego doświadczyłyśmy tutaj. Jeżeli jej psychika rzeczywiście przez te wszystkie zdarzenia nieodwracalnie się zmieniła, to nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Ej, wszystko gra? - Kamila szturcha mnie lekko, chcąc zwrócić moją uwagę.
- Co? A tak, jasne. - pierwsze kłamstwo. - A u ciebie wszystko w porządku?
- A co miałoby być źle? Mamy pieniądze, dach nad głową, odeszłyśmy z pracy, a chłopcy są cali i zdrowi. Jest zajebiście.
- W zasadzie masz rację. - uśmiecham się szczęśliwa, uświadamiając sobie, że rzeczywiście wszystko jest lepiej niż kiedykolwiek sądziłam, że będzie.
- Ja zawsze mam rację. Myślałam że przez 3 lata już się do tego przyzwyczaiłaś. - mówi dziewczyna, a ja śmieję się cicho. Cała Kami, taką ją właśnie znam i uwielbiam.
Przez krótką chwilę siedzimy z moją przyjaciółką w kompletnej ciszy, każda zatopiona we własnych myślach, kiedy nagle z domu zaczyna lecieć głośna, szybka muzyka. Patrzymy z Kamilą w stronę okien Moniki, skąd dochodzi melodia, a we mnie odzywa się sentyment. Oczyma wyobraźni widzę dwie nastolatki, siedzące w niewielkiej, niebieskiej sypialni. Starsza z nich tańczy do muzyki, próbując wymyślić własne ruchy, podczas gdy młodsza zapisuje w swoim zeszycie tekst do lecącej melodii, bujając się lekko do rytmu. Obie dziewczyny po prostu żyją muzyką i marzą o założeniu taneczno-wokalnego duetu. Szkoda, że nigdy nie udało nam się spełnić tego marzenia, bo mogło być całkiem fajnie.
- Tęsknisz za tym, co? - Kamila patrzy na mnie z widocznym zmartwieniem.
- Za czym? - marszczę brwi, nie bardzo rozumiejąc, co moja przyjaciółka ma na myśli.
- No za muzyką, a raczej za jej tworzeniem.
- Czy ja wiem? Nie robiłam tego już od trzech lat, chyba się odzwyczaiłam. - wzruszam z obojętnością ramionami, wstając z ziemi.
- Serio? Bo jak grałaś na gitarze w studio chłopaków, to wyglądałaś na niesamowicie szczęśliwą. W sumie za każdym razem jak słyszysz muzykę stajesz się strasznie rozmarzona. Jesteś pewna, że w ogóle nie tęsknisz za pisaniem i komponowaniem?
- Ujmę to w ten sposób: muzyka była moją pierwszą pasją i zawsze będę świetnie wspominać ten etap mojego życia, ale życie toczy się dalej, a ja po tak długiej przerwie już nawet nie umiałabym nic napisać, ani skomponować. - mówię, wchodząc do domu, w którym muzykę słychać bardziej niż w ogrodzie.
- To tylko trzy lata, nie przesadzasz? - Kami wciąż drąży temat i chyba nie zamierza tak łatwo odpuścić.
- Trzy lata, w których wiele się wydarzyło.
- No i?
- No i... - wzdycham ciężko - ...ja zawsze pisałam o tym, co czuję, albo o tym, co się wokół mnie dzieje. Gdybym miała napisać teraz jakąś piosenkę, nie wiedziałabym nawet, od czego zacząć, a nie chciałabym zostawić tych ostatnich lat bez słowa.
- W takim razie, co będziesz teraz robić w wolnym czasie? - pyta moja przyjaciółka, siadając na blacie kuchennej wyspy, a ja posyłam jej zdziwione spojrzenie. - No bo wiesz, odeszłyśmy z agencji, a chłopcy są bezpieczni i ciągle pracują, więc mamy w cholerę luzu.
- Zamierzałam złożyć papiery na studia i...
- Spoko, ale dopóki nie zacznie się rok akademicki, to w sumie nie będziesz miała za dużo do roboty. - Kami przerywa mi wpół zdania.
- Daj mi skończyć. - proszę, a ona patrzy na mnie z zaciekawieniem. - Zamierzałam złożyć papiery na studia i znaleźć jakąś pracę. Pieniądze zawsze się przydadzą, a ja nie będę się nudzić.
- Niech będzie, wybrnęłaś.
- Czyli koniec przesłuchania? - uśmiecham się złośliwie, wiedząc że Kami nienawidzi, kiedy nazywam tak nasze rozmowy. Dziewczyna posyła mi udawane nienawistne spojrzenie, a ja wychodzę rozbawiona z kuchni.
Wchodzę do salonu, po czym siadam na kanapie i włączam telewizor, z nadzieją na znalezienie jakiegoś fajnego filmu. Niestety nie jest mi dane w spokoju niczego obejrzeć, ponieważ już kilka minut później na naszym podjeździe parkuje czarny samochód. Marszczę ze zdziwieniem brwi i, dość mocno zaniepokojona, podchodzę do okna. Kiedy widzę, jak z auta wychodzą chłopcy z BTR, serce podskakuje mi do gardła. To nie jest normalna pora ich powrotu, coś musiało się stać...
- Jesteśmy! - słyszę głos Logana, który zwabia do salonu też Kamilę.
- Hej, słońce. - Kendall podchodzi do mnie i daje mi szybkiego buziaka.
- Hej. - uśmiecham się lekko. - Wróciliście dzisiaj wyjątkowo wcześnie. Coś się stało?
- Nie. Po prostu dostaliśmy pół dnia wolnego. - twierdzi Kend, jak gdyby nigdy nic.
- Po prostu dostaliście pół dnia wolnego? - Kami patrzy podejrzliwie na chłopaków, a oni przytakują. - Oh, błagam, nikt nie dałby wam wolnego bez powodu.
- A kto powiedział, że bez powodu? - Logan podnosi jedną brew w geście zdziwienia.
- No więc, co to za powód? - patrzę niepewnie na Kendalla. Coraz bardziej boję się, co zaraz usłyszę, ale staram się tego nie okazywać.
- Mamy pół dnia wolnego, żeby trochę sobie odpocząć, bo od jutra zaczynamy przygotowywania do trasy koncertowej. - oznajmia w końcu Kendall. Z jednej strony czuję ulgę, ale z drugiej strony czuję napływający smutek. Wiedziałam, że związek ze sławną osobą nie będzie bułką z masłem, ale nie sądziłam, że będzie aż tak ciężko. Nie dość, że od tygodnia prawie w ogóle nie widuję Kendalla przez jego godziny pracy, to teraz jeszcze wyjeżdża w trasę i tak naprawdę nie wiem, kiedy znowu go zobaczę.
- A wiadomo już, na jak długo wyjeżdżacie? - pytam, starając się nie okazywać swoich uczuć.
- To ma być jakieś dziesięć koncertów i wszystkie w Ameryce. Stawiam, że to będą maksymalnie dwa tygodnie.
- A kiedy jedziecie?
- Za tydzień, o ile nasz choreograf nie zrezygnuje z pracy. Wtedy będziemy musieli wszystko przełożyć na kolejny miesiąc. - twierdzi nagle Logan.
- Czemu miałby zrezygnować? - pytam zdziwiona.
- Ma jakieś problemy rodzinne, czy coś w tym stylu. Mniejsza o to, po prostu nie ma teraz głowy do pracy.
- Wiecie, jeśli potrzebowalibyście nowego choreografa, to znam jedną osobę, która zna wszystkie wasze układy na pamięć i potrafi perfekcyjnie je odtworzyć. - mówię niepewnie, zerkając to na Kendalla, to na resztę chłopaków.
- Kto to? - pytają zaciekawieni, a ja patrzę znacząco na drzwi, zza których wciąż dochodzi głośna muzyka.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hejka!
Od ostatniego posta minęło ponad pół roku, ale w końcu wracam z nowymi rozdziałami i zupełnie nową energią. Dzień, w którym to publikuję, nie jest natomiast takim zwyczajnym dniem, a to dlatego, że właśnie dzisiaj jest 3. rocznica powstania tego bloga! Naprawdę niezmiernie się z tego cieszę i mam nadzieję, że przeżyjemy jeszcze wiele takich rocznic.
Na ten moment dziękuję Wam za przeczytanie rozdziału i proszę, abyście swoją opinię zostawili w komentarzu (oczywiście, jeśli chcecie). Następny rozdział pojawi się najpewniej 17 kwietnia o godzinie 16:00, a już jutro na moim innym blogu pojawi się kolejny rozdział prowadzonej tam historii. W środę natomiast znajdziecie mnie na blogu, pt. "Muzyczna podróż".
Wesołych Świąt i do następnego!
Po pierwsze: tęskniłam.
OdpowiedzUsuńJak to powiedziała Caitlin: "Każdy ma swoje nawyki".
Dominika chce iść na studia? O, jaki czad!
Nowa trasa? Nie wiem w sumie, czy fajnie, czy nie.
Dwa tygodnie? Coś mało...
Notka super!
Świetnie mieć Cię z powrotem!
:*
Czekam na nn!