Rozdział 32

*per. Kamili*
Idę wściekła szybkim krokiem do domu, patrząc w ziemię. Nie wierzę, że ciotce się upiekło. Muszę wymyślić coś, żeby wyleciała z pracy i to z hukiem. Nie mogę pozwolić, żeby dalej traktowała tak uczniów. Przecież to niedorzeczne. Dziwię się tylko, że rodzice jeszcze nic z tym nie zrobili. Chociaż z tego, co wiem, kilka razy już próbowali, ale dyrektorka zawsze obiecywała, że się poprawi i sprawa rozchodziła się po kościach.
Wzdycham cicho i wchodzę do kamienicy, a w nos od razu uderza mnie zapach papierosów. Krzywię się lekko, po czym wchodzę na moje piętro, mijając po drodze dzieciaki z sąsiedztwa. Od przekleństw wydobywających się z ich ust aż więdną uszy, a przez smród dymu papierosowego zaczyna mnie mdlić. Czym prędzej wchodzę więc do mieszkania i zamieram, dostrzegając na kanapie obcego mężczyznę. Patrzę na niego zszokowana, a moje ciało spina się, gotowe do ewentualnej obrony.
- Kim Pan jest? - pytam i dopiero wtedy nieznajomy przenosi na mnie wzrok.
- Cześć. Ty jesteś pewnie Kamila, tak? Jestem Czarek, miło mi Cię poznać. - facet podchodzi do mnie z uśmiechem, wyciągając rękę.
- Co Pan robi w moim domu? - odsuwam się kilka kroków, nie mając pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi.
- Spokojnie, nie denerwuj się, Twoja mama zaraz wszystko Ci wyjaśni. - próbuje mnie uspokoić i dokładnie w tym momencie z kuchni wychodzi moja rodzicielka z dwiema szklankami kawy. Kiedy mnie dostrzega momentalnie blednie, zatrzymując się w pół kroku.
- Kamila? - patrzy na mnie zdziwiona. - Nie powinnaś być teraz w szkole?
- A Ty w pracy? - odgryzam się jej, krzyżując ramiona na piersi.
- Dobrze Skarbie, usiądź. - prosi mnie, zajmując miejsce na kanapie. - Zaraz wszystko Ci wyjaśnię.
- Okay, wyjaśniaj. - siadam obok niej, kładąc plecak na podłogę.
- Posłuchaj, do tej pory nic Ci nie wspominałam, bo nic nie było jeszcze pewne. Chciałam wszystko powiedzieć Ci dzisiaj, jak wrócisz ze szkoły, ale nie sądziłam, że wrócisz wcześniej i...
- Mamo, do rzeczy. - przerywam mojej rodzicielce, widząc że zaczyna się plątać.
- W porządku. - kobieta wstaje i podchodzi do nieznanego mi dotąd mężczyzny. - Córciu, to jest Czarek, mój chłopak.
- Twój... co?! - zrywam się z kanapy, patrząc na nich z niedowierzaniem.
- To ja już pójdę, porozmawiajcie sobie. Zdzwonimy się jutro. - mężczyzna całuje moją mamę w policzek i wychodzi z mieszkania, posyłając mi niepewnie uśmiech.
- Mamo, o co tutaj chodzi? Jaki chłopak? W ogóle, dlaczego? - zasypuję kobietę pytaniami, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie zobaczyłam i usłyszałam.
- Kamila, proszę, uspokój się. Wiem, że to może być dla Ciebie trudne i pewnie trochę Cię to zszokowało, ale postaraj się mnie zrozumieć. Ja mam prawie 40 lat i nie chcę zostać sama. - wyjaśnia, siadając z powrotem na kanapie.
- Przecież nie zostaniesz sama. Masz mnie. - zajmuję miejsce obok, patrząc ze smutkiem na mamę.
- Córcia, Ty masz już 19 lat. Za kilka dni piszesz maturę i kończysz szkołę, a potem pewnie wyjedziesz na studia, znajdziesz chłopaka, wyjdziesz za mąż, będziesz miała dzieci. Całe życie ze mną nie będziesz.
- Mam DOPIERO 19 lat. Nie myślę jeszcze o mężu, a tym bardziej o dzieciach. Nie wybiegaj tak daleko w przyszłość, proszę Cię. - hamuję ją, zanim pójdzie o krok za daleko.
- Czas szybko leci i nim się obejrzysz będziesz już na swoim Skarbie, a ja młodsza już nie będę. - śmieje się lekko, próbując załagodzić atmosferę.
- Na pewno chcesz z nim być? - pytam, bojąc się, że mama popełni kolejny błąd.
- Na pewno chcę spróbować. Jeśli nie wyjdzie, to trudno, będę wiedziała, że nie zmarnowałam okazji. Może być jednak tak, że wyjdzie, a wtedy nie chciałabym zmarnować okazji. - uśmiecha się, mając nadzieję, że ją zrozumiem i wesprę.
- No dobra, to opowiadaj. Ile się już spotykacie, skąd się znacie i jaki on jest? Chcę wiedzieć wszystko. - usadawiam się wygodniej, wpatrując się z oczekiwaniem w moją rodzicielkę. Chcę pokazać jej, że może na mnie liczyć w każdej sytuacji, nawet takiej. Poza tym naprawdę ciekawi mnie, co to za facet i czym zauroczył moją, niedostępną dla wszystkich facetów, mamę. W sumie wyglądał na miłego i niegroźnego, ale pozory mogą mylić, więc z uwagą słucham opowieści kobiety, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów, tak na wszelki wypadek.
Ze słów mamy udaje mi się dowiedzieć, że mężczyzna pracuje razem z nią w firmie i tak też się poznali. Na początku były to zwykłe, krótkie rozmowy w stylu "Na kiedy będą gotowe dokumenty?" czy "Nie widziałaś gdzieś może tej zielonej teczki?". Dopiero potem przerodziło się to w coś większego. Podobno facet z dnia na dzień zaczął prowadzić z mamą dłuższe rozmowy i już nie tylko o pracy, potem doszły jeszcze komplementy i częstsze niż zwykle uśmiechy. W sumie ciągnęło się to od pół roku, ale dopiero wczoraj Czarek zdecydował się powiedzieć mamie, że coś do niej poczuł. Jako że ona do niego też, to postanowiła dać mu szansę i dzisiaj po raz pierwszy postanowiła zaprosić go do mieszkania.
- Wybacz, że Ci to zepsułam. - mówię ze skruchą, mając tylko nadzieję, że mężczyzna nie zniechęci się przez to do mojej rodzicielki.
- Nic nie szkodzi Skarbie. W zasadzie to moja wina, powinnam była Cię uprzedzić. Chociaż w sumie, jeśli by się tak porządnie zastanowić, jest jeden plus tej sytuacji. - twierdzi, robiąc zamyśloną minę.
- Jaki? - pytam zaciekawiona, myśląc, co to takiego może być.
- Już Cię poznał, a mimo to nadal chce zadzwonić. To chyba znak, że to ten odpowiedni. - kobieta uśmiecha się lekko, powstrzymując wybuch śmiechu na widok mojej miny. - No już tak nie udawaj córeczko, aniołkiem nie jesteś.
- No nie jestem, ale bez przesady. Nie zabiłabym go przecież. - przewracam oczami ze śmiechem.
- No już dobrze, dobrze. Ja wiem swoje. - śmieje się mama i w sumie, gdyby nie to, że wiem, kiedy żartuje, a kiedy mówi poważnie, pewnie wzięłabym to za obrazę.
Zerkam kątem oka na zegarek i robię wielkie oczy, dostrzegając że dochodzi północ. Ile myśmy przegadały?! Dzielę się moim odkryciem z mamą, która jest zaskoczona tak samo, jak ja i rozchodzimy się w wyśmienitych humorach do swoich pokoi, życząc sobie dobrej nocy. Przed snem zastanawiam się nad jutrzejszym dniem. Szczerze mówiąc mam nadzieję, że będzie tak dobry, jak końcówka tego i że może wszystko zacznie się powoli układać.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Szczerze mówiąc sama nie wiem, co mam napisać w dzisiejszej notce. Jakoś nic nie przychodzi mi do głowy - totalna pustka. Jedyne, co mogę powiedzieć, to chyba tylko to, że treść tego rozdziału nie była nawet planowana. Może tego nie wiecie, bo chyba nigdy o tym nie wspominałam, ale moje rozdziały najczęściej kilka dni przed napisaniem mają przynajmniej jakiś zarys, a ten w ogóle nie miał, dlatego przepraszam, jeśli jest trochę chaotyczny. Uznajmy po prostu, że ten rozdział był pewną (krótką) przerwą od kłopotów i problemów Kami, okay?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, zgodzę się z Tobą. Kami bardzo nadaje się na polityka... lub na prawnika - przegadałaby wszystkich.
A tego o nazwisku jeszcze nie zdradzę. Wiem, że już dawno powinno być to wyjaśnione, ale jakoś mi się nie spieszy, wybacz. Zresztą, pewnie sama prędzej czy później na to wpadniesz.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.

Komentarze

  1. Obcy facet siedzi u Kamili na kanapie, a ta jeszcze mu mówi jak się nazywa. Coś spokojnie zareagowała. Spodziewałam się, że zacznie mu grozić policją, albo coś…
    Jej mama ma chłopaka. Fajnie! Myślałam, że to jej ojciec, albo coś… Ale tutaj mniejszy hardkor. Nie wiem, czy Kamila zna swojego tatę, więc nie wiem, jaki to miało sens.
    Czytając tę rozmowę, Kamila wydawała mi się znacznie bardziej dojrzała, niż wcześniej myślałam. Znaczy… wiedziałam, że jest ogarnięta, ale że aż tak..
    Chwila… to on jest jej szefem? Chociaż myślałam, że mama Kamili jest mniej rozgarnięta, a tutaj po raz pierwszy poczułam, że to rozmowa matki z córką i za to wielki plus, bo bardzo mnie to zaskoczyło. I już żałuję, że nie miałam wcześniej czasu na przeczytanie.
    Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
    W sumie mam jeszcze jedną teorię. Że ojciec Kamili najpierw był mężem jednej, później się z nią rozwiódł i ożenił się z Mamą Kamili. Nic innego mi do głowy nie przychodzi, przynajmniej na razie. Trzymaj się! Idę na drugiego bloga. Cześć!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 72

Rozdział 53

Rozdział 55