Rozdział 39
*per. Dominiki*
Po dziesięciu minutach zawziętej dyskusji o dziwnym zachowaniu Marcela, wraz z Kamilą powoli schodzimy do piwnicy. Z każdym pokonanym stopniem schodów mój oddech coraz bardziej przyspiesza, a serce zaczyna bić jak oszalałe. Już dawno nie bałam się tak bardzo. Nie znam Marcela, nie wiem, do czego jest zdolny, ani co wymyślił. Wiem, że muszę być przygotowana na każdą okoliczność, ale w głębi duszy mam jednak nadzieję, że Marcel nie jest żadnym psychopatycznym mordercą i nie ściągnął nas do piwnicy, żeby nas poćwiartować.
Stawiamy ostatnie kroki, wchodząc jednocześnie do piwnicy. Marcela tam jednak nie ma. Są tylko puste kartony stojące pod jedną ze ścian, kilka starych, nieużywanych ławek ze szkolnych sal oraz wszechogarniająca ciemność, czyli standard. Wszystko jest tak, jak było podczas ostatniej narady mojej i Kamili.
- No proszę, jesteście punktualne. To dobrze. - słyszymy nagle zza pleców głos Marcela i prawie podskakujemy ze strachu. Przecież nie było słychać jego kroków. Teleportował się, czy jak?
- Czego chcesz? - pyta Kamila, odwracając się przodem do chłopaka, co i ja po chwili robię.
- Absolutnie niczego. Czemu zakładasz, że mógłbym czegoś chcieć? - chłopak powstrzymuje cisnący mu się na usta uśmieszek, ale w jego oczach jest coś dziwnego. Coś jakby podziw pomieszany z satysfakcją? O co tu chodzi?
- Wiesz, gdybyś niczego nie chciał, raczej nie przyprowadzałbyś nas do opuszczonej, szkolnej piwnicy! - Kamila podnosi głos, a echo rozprzestrzenia się po całym pomieszczeniu.
- Przecież Was tu nie przyprowadziłem, same przyszłyście.
- Bo nam kazałeś!
- A ja mam to wszystko nagrane, więc nie próbuj się wypierać. - macham swoim telefonem, widząc że chłopak zamierza powiedzieć coś jeszcze. Nagle Marcel uderza otwartą dłonią w mój telefon, przez co ten wypada mi z ręki, lądując na podłodze z trzaskiem rozbijanej szybki. Zanim udaje mi się jakkolwiek zareagować, chłopak depcze mój telefon, niszcząc go jeszcze bardziej, po czym popycha mnie z całej siły, a ja ląduję zszokowana na podłodze.
- Gówno masz, a jak powiesz komuś o tym, co się tu stało, to jesteś martwa, rozumiesz?! - krzyczy chłopak, zaciskając pięści.
- Ona nic nie powie, ja to zrobię. - mówi nagle Kamila, a kiedy Marcel odwraca się w jej stronę, dziewczyna kopie go z całej siły w brzuch, a ja, korzystając z chwilowego zaskoczenia chłopaka, wstaję czym prędzej z podłogi, przygotowana na kolejny cios.
Po otrząśnięciu się z szoku wywołanego atakiem Kami, pięść chłopaka wystrzeliwuje prosto w twarz mojej przyjaciółki. Na szczęście dziewczyna korzysta ze swojego refleksu, zatrzymując pięść chłopaka dłonią, po czym kopie go ponownie w brzuch. Chłopak zgina się, trzymając rękę w miejscu ciosu, a następnie dosłownie rzuca się na Kamilę. Moja przyjaciółka robi salto w tył unikając ciosu, a jednocześnie odsuwając się od chłopaka. W tym samym momencie ja podcinam chłopaka, powodując jego upadek. Marcel jednak bardzo szybko się podnosi, więc unikam jego kolejnego ciosu, po czym kopię go z półobrotu i dobijam kolejnym podcięciem.
Przez chwilę chłopak leży na podłodze z zamkniętymi oczami i wydaje się, że go pokonałyśmy, ale wiem, że to jeszcze nie koniec. Jak się okazuje, Marcel jest nieobliczalny i zakładam, że nie poddaje się tak szybko.
Zgodnie z moimi przypuszczeniami chłopak po chwili wstaje i znów rzuca się na mnie z pięściami. Udaje mi się uniknąć kilku jego ciosów, ale jestem bezradna wobec niespodziewanego kopnięcia. Cios jest na tyle mocny, że przewracam się i jadę kilka metrów po śliskiej podłodze, uderzając w puste kartony stojące pod ścianą. Potem jest już tylko ciemność.
*per. Kamili*
Z przerażeniem patrzę, jak Dominika uderza w kartony i traci przytomność. Chcę do niej podbiec i sprawdzić, czy oddycha, ale ten psychol zagradza mi drogę. Bezwiednie sięgam po mój nieodłączny scyzoryk. Nigdy się z nim nie rozstaję na wypadek, gdyby kiedyś wynikła sytuacja, jak ta. Nożyk może jest niewielki, ale za to bardzo ostry. Wyciągam dłoń z narzędziem ostrym końcem w stronę Marcela, mając nadzieję, że chłopak przestraszy się chociaż odrobinę. To jednak nic nie daje, tak samo jak ciosy, które zadaję mu w obronie. Okay, trochę go to spowalnia, ale co mi z tego?
Mój oddech jest szybki i płytki, a serce chce wyskoczyć mi z piersi. Nie mam siły na dalszą walkę, ale wiem, że nie mogę się poddać. Boję się tylko, że mój organizm wie lepiej, co jest dla mnie najlepsze i sam zadecyduje o końcu tej walki.
Nagle kątem oka dostrzegam, że Dominika odzyskuje przytomność. Z ulgą kontynuuję walkę z dwa razy większym ode mnie chłopakiem, wiedząc że moja przyjaciółka na pewno zaraz coś wymyśli i pomoże. Na szczęście moje przeczucie mnie nie myli. Już po chwili Domi pokazuje mi zza pleców Marcela, że mam sprowokować chłopaka do podejścia do nieużywanych ławek, a sama chowa się pod jedną z nich, trzymając coś za plecami.
Zgodnie z planem mojej przyjaciółki przenoszę walkę blisko nieużywanych stolików, czekając na ruch Dominiki. W pewnym momencie, chcąc obronić się przed kolejnym ciosem, wskakuję na ławkę, pod którą siedzi Domi. Niczego nieświadomy Marcel podchodzi z zaciśniętymi pięściami do stolika i dokładnie w tym samym momencie spod ławki daje się słyszeć ciche stuknięcie. Wiem, co to oznacza.
Nie dając psycholowi ani chwili do namysłu, kopię go z półobrotu w twarz, a Dominika podcina go. Chłopak pada bezwładnie na ziemię, dając mi swobodę ruchu. Czym prędzej zeskakuję ze stolika, spod którego wychodzi także Domi z liną w ręku. Chwila, co?! Moja przyjaciółka podnosi Marcela do pozycji siedzącej i związuje mu ręce za plecami, a ja zauważam krew, lecącą z nosa chłopaka. No proszę, mam niezłego cela.
- Nic Ci nie jest? - zaniepokojona przenoszę wzrok na Dominikę. Ten psychol musiał nieźle ją kopnąć, że aż straciła przytomność.
- Nie, a Tobie? - pyta moja przyjaciółka, widząc gdzieniegdzie niewielkie dziury w rękawach mojej białej koszuli.
- Nie, spoko. Zastanawia mnie tylko, skąd wzięłaś linę. - siadam na stoliku za mną, uspokajając oddech.
- Cóż, okazuje się, że kartony wcale nie były takie puste, jak się wydawało. - śmieje się cicho Domi, a ja przewracam oczami. No tak, mogłam spodziewać się takiej odpowiedzi. Przecież lina nie wzięłaby się znikąd, a kartony to jedyne miejsce w piwnicy, gdzie mogła być.
Wzdycham cicho i ponownie zeskakuję z ławki, widząc, że Marcel znów zaczyna kontaktować. Czas na poważną rozmowę.
________________________________________________________________________________________
Hej!
Dzisiaj notka będzie krótka, bo piszę ją kilka minut przed 16:00. Nie zmienia to jednak faktu, że... BLOG MA JUŻ 1 ROK! Tak moi drodzy, dokładnie wczoraj blog miał swoje pierwsze urodziny. Z tej okazji chciałam zrobić coś specjalnego, ale tak naprawdę nie mam pojęcia, co. Myślałam nad "Q&A" bohaterów. Wiecie, zadawalibyście im w komentarzach pytania, a pod następnym rozdziałem odpowiedzieliby Wam i kto wie, może zdradzili kilka sekretów ;-)
Drugą opcją natomiast byłoby kilka ciekawostek dotyczących bloga. Napisałabym, dlaczego on powstał, skąd taki pomysł itp. itd. Oczywiście Wy też moglibyście zadawać pytania dotyczącego tego bloga.
W takim razie, jeśli chcecie "Q&A bohaterów", napiszcie wszystkie nurtujące Was pytania w komentarzu, nie zapominając dodać, do jakiego bohatera jest dane pytanie. Jeśli natomiast wolicie, ciekawostki, napiszcie, że wolicie drugą opcję i napiszcie, czego chcielibyście się o blogu dowiedzieć.
A, no i dzisiaj nie będzie odpowiedzi na komentarze spod poprzedniego rozdziału. Wybaczcie, ale wypadło mi kilka nieplanowych zdarzeń, przez co zbyt późno wzięłam się za pisanie tej notki. W przyszłym tygodniu będzie już normalnie, obiecuję.
Do następnego.
Po dziesięciu minutach zawziętej dyskusji o dziwnym zachowaniu Marcela, wraz z Kamilą powoli schodzimy do piwnicy. Z każdym pokonanym stopniem schodów mój oddech coraz bardziej przyspiesza, a serce zaczyna bić jak oszalałe. Już dawno nie bałam się tak bardzo. Nie znam Marcela, nie wiem, do czego jest zdolny, ani co wymyślił. Wiem, że muszę być przygotowana na każdą okoliczność, ale w głębi duszy mam jednak nadzieję, że Marcel nie jest żadnym psychopatycznym mordercą i nie ściągnął nas do piwnicy, żeby nas poćwiartować.
Stawiamy ostatnie kroki, wchodząc jednocześnie do piwnicy. Marcela tam jednak nie ma. Są tylko puste kartony stojące pod jedną ze ścian, kilka starych, nieużywanych ławek ze szkolnych sal oraz wszechogarniająca ciemność, czyli standard. Wszystko jest tak, jak było podczas ostatniej narady mojej i Kamili.
- No proszę, jesteście punktualne. To dobrze. - słyszymy nagle zza pleców głos Marcela i prawie podskakujemy ze strachu. Przecież nie było słychać jego kroków. Teleportował się, czy jak?
- Czego chcesz? - pyta Kamila, odwracając się przodem do chłopaka, co i ja po chwili robię.
- Absolutnie niczego. Czemu zakładasz, że mógłbym czegoś chcieć? - chłopak powstrzymuje cisnący mu się na usta uśmieszek, ale w jego oczach jest coś dziwnego. Coś jakby podziw pomieszany z satysfakcją? O co tu chodzi?
- Wiesz, gdybyś niczego nie chciał, raczej nie przyprowadzałbyś nas do opuszczonej, szkolnej piwnicy! - Kamila podnosi głos, a echo rozprzestrzenia się po całym pomieszczeniu.
- Przecież Was tu nie przyprowadziłem, same przyszłyście.
- Bo nam kazałeś!
- A ja mam to wszystko nagrane, więc nie próbuj się wypierać. - macham swoim telefonem, widząc że chłopak zamierza powiedzieć coś jeszcze. Nagle Marcel uderza otwartą dłonią w mój telefon, przez co ten wypada mi z ręki, lądując na podłodze z trzaskiem rozbijanej szybki. Zanim udaje mi się jakkolwiek zareagować, chłopak depcze mój telefon, niszcząc go jeszcze bardziej, po czym popycha mnie z całej siły, a ja ląduję zszokowana na podłodze.
- Gówno masz, a jak powiesz komuś o tym, co się tu stało, to jesteś martwa, rozumiesz?! - krzyczy chłopak, zaciskając pięści.
- Ona nic nie powie, ja to zrobię. - mówi nagle Kamila, a kiedy Marcel odwraca się w jej stronę, dziewczyna kopie go z całej siły w brzuch, a ja, korzystając z chwilowego zaskoczenia chłopaka, wstaję czym prędzej z podłogi, przygotowana na kolejny cios.
Po otrząśnięciu się z szoku wywołanego atakiem Kami, pięść chłopaka wystrzeliwuje prosto w twarz mojej przyjaciółki. Na szczęście dziewczyna korzysta ze swojego refleksu, zatrzymując pięść chłopaka dłonią, po czym kopie go ponownie w brzuch. Chłopak zgina się, trzymając rękę w miejscu ciosu, a następnie dosłownie rzuca się na Kamilę. Moja przyjaciółka robi salto w tył unikając ciosu, a jednocześnie odsuwając się od chłopaka. W tym samym momencie ja podcinam chłopaka, powodując jego upadek. Marcel jednak bardzo szybko się podnosi, więc unikam jego kolejnego ciosu, po czym kopię go z półobrotu i dobijam kolejnym podcięciem.
Przez chwilę chłopak leży na podłodze z zamkniętymi oczami i wydaje się, że go pokonałyśmy, ale wiem, że to jeszcze nie koniec. Jak się okazuje, Marcel jest nieobliczalny i zakładam, że nie poddaje się tak szybko.
Zgodnie z moimi przypuszczeniami chłopak po chwili wstaje i znów rzuca się na mnie z pięściami. Udaje mi się uniknąć kilku jego ciosów, ale jestem bezradna wobec niespodziewanego kopnięcia. Cios jest na tyle mocny, że przewracam się i jadę kilka metrów po śliskiej podłodze, uderzając w puste kartony stojące pod ścianą. Potem jest już tylko ciemność.
*per. Kamili*
Z przerażeniem patrzę, jak Dominika uderza w kartony i traci przytomność. Chcę do niej podbiec i sprawdzić, czy oddycha, ale ten psychol zagradza mi drogę. Bezwiednie sięgam po mój nieodłączny scyzoryk. Nigdy się z nim nie rozstaję na wypadek, gdyby kiedyś wynikła sytuacja, jak ta. Nożyk może jest niewielki, ale za to bardzo ostry. Wyciągam dłoń z narzędziem ostrym końcem w stronę Marcela, mając nadzieję, że chłopak przestraszy się chociaż odrobinę. To jednak nic nie daje, tak samo jak ciosy, które zadaję mu w obronie. Okay, trochę go to spowalnia, ale co mi z tego?
Mój oddech jest szybki i płytki, a serce chce wyskoczyć mi z piersi. Nie mam siły na dalszą walkę, ale wiem, że nie mogę się poddać. Boję się tylko, że mój organizm wie lepiej, co jest dla mnie najlepsze i sam zadecyduje o końcu tej walki.
Nagle kątem oka dostrzegam, że Dominika odzyskuje przytomność. Z ulgą kontynuuję walkę z dwa razy większym ode mnie chłopakiem, wiedząc że moja przyjaciółka na pewno zaraz coś wymyśli i pomoże. Na szczęście moje przeczucie mnie nie myli. Już po chwili Domi pokazuje mi zza pleców Marcela, że mam sprowokować chłopaka do podejścia do nieużywanych ławek, a sama chowa się pod jedną z nich, trzymając coś za plecami.
Zgodnie z planem mojej przyjaciółki przenoszę walkę blisko nieużywanych stolików, czekając na ruch Dominiki. W pewnym momencie, chcąc obronić się przed kolejnym ciosem, wskakuję na ławkę, pod którą siedzi Domi. Niczego nieświadomy Marcel podchodzi z zaciśniętymi pięściami do stolika i dokładnie w tym samym momencie spod ławki daje się słyszeć ciche stuknięcie. Wiem, co to oznacza.
Nie dając psycholowi ani chwili do namysłu, kopię go z półobrotu w twarz, a Dominika podcina go. Chłopak pada bezwładnie na ziemię, dając mi swobodę ruchu. Czym prędzej zeskakuję ze stolika, spod którego wychodzi także Domi z liną w ręku. Chwila, co?! Moja przyjaciółka podnosi Marcela do pozycji siedzącej i związuje mu ręce za plecami, a ja zauważam krew, lecącą z nosa chłopaka. No proszę, mam niezłego cela.
- Nic Ci nie jest? - zaniepokojona przenoszę wzrok na Dominikę. Ten psychol musiał nieźle ją kopnąć, że aż straciła przytomność.
- Nie, a Tobie? - pyta moja przyjaciółka, widząc gdzieniegdzie niewielkie dziury w rękawach mojej białej koszuli.
- Nie, spoko. Zastanawia mnie tylko, skąd wzięłaś linę. - siadam na stoliku za mną, uspokajając oddech.
- Cóż, okazuje się, że kartony wcale nie były takie puste, jak się wydawało. - śmieje się cicho Domi, a ja przewracam oczami. No tak, mogłam spodziewać się takiej odpowiedzi. Przecież lina nie wzięłaby się znikąd, a kartony to jedyne miejsce w piwnicy, gdzie mogła być.
Wzdycham cicho i ponownie zeskakuję z ławki, widząc, że Marcel znów zaczyna kontaktować. Czas na poważną rozmowę.
________________________________________________________________________________________
Hej!
Dzisiaj notka będzie krótka, bo piszę ją kilka minut przed 16:00. Nie zmienia to jednak faktu, że... BLOG MA JUŻ 1 ROK! Tak moi drodzy, dokładnie wczoraj blog miał swoje pierwsze urodziny. Z tej okazji chciałam zrobić coś specjalnego, ale tak naprawdę nie mam pojęcia, co. Myślałam nad "Q&A" bohaterów. Wiecie, zadawalibyście im w komentarzach pytania, a pod następnym rozdziałem odpowiedzieliby Wam i kto wie, może zdradzili kilka sekretów ;-)
Drugą opcją natomiast byłoby kilka ciekawostek dotyczących bloga. Napisałabym, dlaczego on powstał, skąd taki pomysł itp. itd. Oczywiście Wy też moglibyście zadawać pytania dotyczącego tego bloga.
W takim razie, jeśli chcecie "Q&A bohaterów", napiszcie wszystkie nurtujące Was pytania w komentarzu, nie zapominając dodać, do jakiego bohatera jest dane pytanie. Jeśli natomiast wolicie, ciekawostki, napiszcie, że wolicie drugą opcję i napiszcie, czego chcielibyście się o blogu dowiedzieć.
A, no i dzisiaj nie będzie odpowiedzi na komentarze spod poprzedniego rozdziału. Wybaczcie, ale wypadło mi kilka nieplanowych zdarzeń, przez co zbyt późno wzięłam się za pisanie tej notki. W przyszłym tygodniu będzie już normalnie, obiecuję.
Do następnego.
On cały czas jest dziwny.
OdpowiedzUsuńPrzed poćwiartowaniem musiałby zrobić jeszcze całą listę innych rzeczy.
Nie, namówił jakiegoś zdesperowanego czarownika handlującego dragami, żeby wytworzył dla niego portal.
Pewnie dlatego, że od samego początku jesteś głównym podejrzanym, ciołku.
I po kiego grzyba było Ci się przyznawać?
Dlaczego nie nazwałaś Kamili "Iza"? Ona jest jak Isabelle! Tylko się zupełnie inaczej ubiera, nie maluje się tak ostro i w ogóle wygląda inaczej.
O tym nie mam słów. To będzie lepsze: https://scatteredquotes.com/wp-content/uploads/2017/05/Shadowhunters-s01e04-3.jpg
Kamila ma jakiś szósty zmysł do wynajdywania potrzebnych rzeczy w razie potrzeby, czy jak? Z resztą... Czy ona na pewno jest pod wpływem?
Rozdział super! Czekam na nn!
Sto lat Twojemu blogowi! Chociaż nie mam pewności, czy będziesz go prowadziła setkę.