Rozdział 15
*per. Kamili*
Wybiegam z gabinetu tej starej jędzy, a chwilę potem ze szkoły. Jeszcze chyba nigdy w życiu nie byłam taka wściekła. Jak ona śmiała?! Rozumiem, że w poprzednich latach nie uczyłam się zbyt dobrze, ale w tym roku wzięłam się za naukę i nikt nie ma prawa mi tego zniszczyć. Nie bezpodstawnie, a ona robi to tylko i wyłącznie z nienawiści do mnie.
Wzdycham cicho i zwalniam, kiedy upewniam się, że szkoła jest już daleko, daleko za mną. Siadam na ziemi, opierając się plecami o ścianę jednego z budynków i zaczynam uspokajać oddech. Na szczęście na ulicach nie ma zbyt dużej ilości ludzi, bo wszyscy są w szkołach albo miejscach pracy. Patrzę tępym wzrokiem na przejeżdżające samochody i zastanawiam się, co powiedzieć w kuratorium. Przecież i tak nikt nie uwierzy zbuntowanej dziewiętnastolatce. Wszyscy wezmą stronę poważnej Pani dyrektor. Sama nie wiem już, co zrobić.
Rozmyślenia przerywa mi dzwonek mojego telefonu. Wyciągam go niechętnie z kieszeni i patrzę, kto dzwoni. Mama. No to świetnie. Wzdycham i przeciągam w prawo zielony znaczek, odbierając.
- Coś się stało mamo? - pytam na wstępie, bo wiem, że moja rodzicielka dzwoni do mnie tylko w poważnych sprawach.
- Owszem Kamila. Za pięć minut masz być w domu i nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu. - mówi ostrym tonem, po czym rozłącza się, a ja zarzucam plecak z powrotem na ramię i czym prędzej biegnę do domu. Skoro mama przybrała taki ton i wręcz rozkazała mi wrócić do domu, to znaczy, że naprawdę stało się coś złego. Boję się tylko, co. Bardzo się boję.
Wbiegam do kamienicy i pędzę do mieszkania, przeskakując po dwa schodki. Nie zwracam nawet uwagi na zaczepki niezbyt przyjaznych dzieci sąsiadów, okupujących półpiętro z papierosami w dłoniach. Wpadam jak burza do salonu i rzucam plecak pod ścianę.
- Już jestem! - krzyczę, chcąc poinformować o tym moją mamę, której nie ma w pomieszczeniu.
- Chodź do swojego pokoju. - prosi, wychodząc z kuchni, więc podążam za nią, nie wiedząc, o co chodzi. Siadamy na moim łóżku, a moja rodzicielka patrzy na mnie w ciszy ze zmartwioną miną.
- Mamo? Co się stało? - pytam porządnie zaniepokojona.
- Dzwoniła Twoja dyrektorka. Podobno pobiłaś jakąś dziewczynę i uciekłaś ze szkoły. Co się z Tobą dzieje? Przecież mówiłaś mi, że z tym skończyłaś. Znowu wróciłaś do...
- Nie! Oczywiście, że nie! - przerywam jej, nie chcąc słuchać o mojej przeszłości.
- Więc o co chodzi? Dlaczego pobiłaś tę dziewczynę? - zadaje pytanie spokojnym tonem.
- Nikogo nie pobiłam. Ja tylko... złapałam ją i trochę nią potrząsnęłam, ale nie uderzyłam jej. Nie zrobiłam jej krzywdy. - wyjaśniam, nie chcąc, żeby mama znowu pomyślała, że wróciłam do mojego starego zachowania.
- Dobrze Skarbie. Jutro pójdę do dyrektorki i porozmawiam z nią, ale nie wdawaj się już w bójki, zgoda? - pyta spokojnie, patrząc na mnie wyczekująco.
- Zgoda. - uśmiecham się lekko i przytulam do niej. Jest wspaniałą kobietą. Łączy pracę z prowadzeniem domu i wychowywaniem mnie. Pomimo wszystkiego, co przeszła, nigdy mnie nie ignoruje. Wiem, że mogę przyjść do niej z każdym problem, a ona zawsze znajdzie dla mnie chociaż chwilę. I cieszę się, że pomimo problemów, które jej kiedyś sprawiałam i kłamstw, które jej wmawiałam, ona wierzy mi bez względu na wszystko. Dopiero teraz widzę, ile nerwów przeze mnie straciła. Przez moje wybryki i oszustwa. Teraz żałuję. Żałuję tego, jaka byłam. Żałuję każdego złego słowa powiedzianego w jej stronę i każdej czynności, która wpędzała ją w kłopoty.
Odrywam się od niej po kilku minutach i patrzę na jej, zmęczoną życiem, twarz. Bardzo ją podziwiam, bo przeszła wiele, ale nie poddała się. Postanowiła, że weźmie się w garść i wychowa mnie. Postanowienia dotrzymała. Udało jej się, a ja nadal nie wiem, jak. Gdyby mnie spotkało to, co ją, wątpię że dałabym radę normalnie żyć i jeszcze wychowywać dziecko.
Przez jakiś czas siedzimy w ciszy. Żadna z nas nie wie, co powiedzieć. Już bardzo dawno nie spędzałyśmy razem czasu. Mama zazwyczaj była w pracy, a ja w szkole i pomimo wspólnego mieszkania, mijałyśmy się. Dzisiaj jest pierwszy raz od kilku miesięcy, kiedy w tym samym czasie jesteśmy obie w domu. Po kilku minutach moja rodzicielka wstaje i kieruje się do kuchni, a ja padam plackiem na łóżko i, zmęczona całym dniem, zasypiam.
______________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Wiem, że zapewne nie spodziewaliście się dzisiaj rozdziału, aczkolwiek miałam wenę, więc postanowiłam coś opublikować. Od razu uprzedzam też, że może zdarzać się tak częściej, ale nie ma to żadnego wpływu na harmonogram. Nawet, jeśli rozdziały będą pojawiać się w różnych dniach tygodnia, to w piątek możecie spodziewać się ich na sto procent.
Jak widzicie, w tym rozdziale poznajemy mamę Kamili i trochę jej przeszłości, a uwierzcie mi, nie była ona łatwa. Oczywiście nie zdradzę Wam teraz całej przeszłości przyjaciółki głównej bohaterki, ale zaufajcie mi, będzie się działo.
Do następnego.
Wybiegam z gabinetu tej starej jędzy, a chwilę potem ze szkoły. Jeszcze chyba nigdy w życiu nie byłam taka wściekła. Jak ona śmiała?! Rozumiem, że w poprzednich latach nie uczyłam się zbyt dobrze, ale w tym roku wzięłam się za naukę i nikt nie ma prawa mi tego zniszczyć. Nie bezpodstawnie, a ona robi to tylko i wyłącznie z nienawiści do mnie.
Wzdycham cicho i zwalniam, kiedy upewniam się, że szkoła jest już daleko, daleko za mną. Siadam na ziemi, opierając się plecami o ścianę jednego z budynków i zaczynam uspokajać oddech. Na szczęście na ulicach nie ma zbyt dużej ilości ludzi, bo wszyscy są w szkołach albo miejscach pracy. Patrzę tępym wzrokiem na przejeżdżające samochody i zastanawiam się, co powiedzieć w kuratorium. Przecież i tak nikt nie uwierzy zbuntowanej dziewiętnastolatce. Wszyscy wezmą stronę poważnej Pani dyrektor. Sama nie wiem już, co zrobić.
Rozmyślenia przerywa mi dzwonek mojego telefonu. Wyciągam go niechętnie z kieszeni i patrzę, kto dzwoni. Mama. No to świetnie. Wzdycham i przeciągam w prawo zielony znaczek, odbierając.
- Coś się stało mamo? - pytam na wstępie, bo wiem, że moja rodzicielka dzwoni do mnie tylko w poważnych sprawach.
- Owszem Kamila. Za pięć minut masz być w domu i nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu. - mówi ostrym tonem, po czym rozłącza się, a ja zarzucam plecak z powrotem na ramię i czym prędzej biegnę do domu. Skoro mama przybrała taki ton i wręcz rozkazała mi wrócić do domu, to znaczy, że naprawdę stało się coś złego. Boję się tylko, co. Bardzo się boję.
Wbiegam do kamienicy i pędzę do mieszkania, przeskakując po dwa schodki. Nie zwracam nawet uwagi na zaczepki niezbyt przyjaznych dzieci sąsiadów, okupujących półpiętro z papierosami w dłoniach. Wpadam jak burza do salonu i rzucam plecak pod ścianę.
- Już jestem! - krzyczę, chcąc poinformować o tym moją mamę, której nie ma w pomieszczeniu.
- Chodź do swojego pokoju. - prosi, wychodząc z kuchni, więc podążam za nią, nie wiedząc, o co chodzi. Siadamy na moim łóżku, a moja rodzicielka patrzy na mnie w ciszy ze zmartwioną miną.
- Mamo? Co się stało? - pytam porządnie zaniepokojona.
- Dzwoniła Twoja dyrektorka. Podobno pobiłaś jakąś dziewczynę i uciekłaś ze szkoły. Co się z Tobą dzieje? Przecież mówiłaś mi, że z tym skończyłaś. Znowu wróciłaś do...
- Nie! Oczywiście, że nie! - przerywam jej, nie chcąc słuchać o mojej przeszłości.
- Więc o co chodzi? Dlaczego pobiłaś tę dziewczynę? - zadaje pytanie spokojnym tonem.
- Nikogo nie pobiłam. Ja tylko... złapałam ją i trochę nią potrząsnęłam, ale nie uderzyłam jej. Nie zrobiłam jej krzywdy. - wyjaśniam, nie chcąc, żeby mama znowu pomyślała, że wróciłam do mojego starego zachowania.
- Dobrze Skarbie. Jutro pójdę do dyrektorki i porozmawiam z nią, ale nie wdawaj się już w bójki, zgoda? - pyta spokojnie, patrząc na mnie wyczekująco.
- Zgoda. - uśmiecham się lekko i przytulam do niej. Jest wspaniałą kobietą. Łączy pracę z prowadzeniem domu i wychowywaniem mnie. Pomimo wszystkiego, co przeszła, nigdy mnie nie ignoruje. Wiem, że mogę przyjść do niej z każdym problem, a ona zawsze znajdzie dla mnie chociaż chwilę. I cieszę się, że pomimo problemów, które jej kiedyś sprawiałam i kłamstw, które jej wmawiałam, ona wierzy mi bez względu na wszystko. Dopiero teraz widzę, ile nerwów przeze mnie straciła. Przez moje wybryki i oszustwa. Teraz żałuję. Żałuję tego, jaka byłam. Żałuję każdego złego słowa powiedzianego w jej stronę i każdej czynności, która wpędzała ją w kłopoty.
Odrywam się od niej po kilku minutach i patrzę na jej, zmęczoną życiem, twarz. Bardzo ją podziwiam, bo przeszła wiele, ale nie poddała się. Postanowiła, że weźmie się w garść i wychowa mnie. Postanowienia dotrzymała. Udało jej się, a ja nadal nie wiem, jak. Gdyby mnie spotkało to, co ją, wątpię że dałabym radę normalnie żyć i jeszcze wychowywać dziecko.
Przez jakiś czas siedzimy w ciszy. Żadna z nas nie wie, co powiedzieć. Już bardzo dawno nie spędzałyśmy razem czasu. Mama zazwyczaj była w pracy, a ja w szkole i pomimo wspólnego mieszkania, mijałyśmy się. Dzisiaj jest pierwszy raz od kilku miesięcy, kiedy w tym samym czasie jesteśmy obie w domu. Po kilku minutach moja rodzicielka wstaje i kieruje się do kuchni, a ja padam plackiem na łóżko i, zmęczona całym dniem, zasypiam.
______________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Wiem, że zapewne nie spodziewaliście się dzisiaj rozdziału, aczkolwiek miałam wenę, więc postanowiłam coś opublikować. Od razu uprzedzam też, że może zdarzać się tak częściej, ale nie ma to żadnego wpływu na harmonogram. Nawet, jeśli rozdziały będą pojawiać się w różnych dniach tygodnia, to w piątek możecie spodziewać się ich na sto procent.
Jak widzicie, w tym rozdziale poznajemy mamę Kamili i trochę jej przeszłości, a uwierzcie mi, nie była ona łatwa. Oczywiście nie zdradzę Wam teraz całej przeszłości przyjaciółki głównej bohaterki, ale zaufajcie mi, będzie się działo.
Do następnego.
Nie mam słów. Po prostu nie mam słów. To jest podłość. Kamila naprawdę się stara, a ta baba jest najwyraźniej uprzedzona. Może... byłoby lepiej, gdyby Kamila i Dominika przeniosły się do innej szkoły? Nowe otoczenie, nowy start... Chociaż, trochę szkoda by było Pawła. Tylko szkoda, że nie ma wsparcia w swojej mamie. Nie wiem, może pojawienie się chłopaków... jakoś pomoże jej poprawić życie... Biedna Kami.
OdpowiedzUsuńRozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
Współczuję Kamili i jej mamie. Ale one muszą mieć siłę ! Tyle przeszły, szczególnie mama Kamili a one dalej pokonują trudności w swoim życiu. A co do dyrektorki to polecam Kamili i Dominice zgłoszenie do od razu do ministerstwa albo napisanie do telewizji, na pewno ktoś się tym zainteresuje. A jak sprawę się nagłośni to dyrektorka wyleci z tej szkoły natychmiast. Może uczniowie zaznają spokoju.
OdpowiedzUsuńRozdział ekstra.
Pozdrawiam i czekam na następny,
Rose