Rozdział 28

*per. Dominiki*
Chwilę później wraz z Kamilą znajdujemy się na szkolnym boisku i stajemy przy płocie, odgradzającym teren szkoły od ulicy. W pewnym momencie moja przyjaciółka zatrzymuje wzrok na czymś za mną i blednie. Zdziwiona odwracam się w tamtą stronę i zamieram przerażona.
Przy bramie prowadzącej do szkoły stoi mój młodszy kuzyn - Kacper, rozglądając się niepewnie. Niby nic w tym dziwnego, ale chłopak ma podbite oko i rozciętą brew. Siedemnastolatek co chwila nerwowo poprawia kaptur narzuconej na siebie, pomimo wysokiej temperatury powietrza, bluzy, próbując zakryć rany.
Wraz z Kamilą biegniemy czym prędzej do chłopaka, kompletnie zapominając o Marcelu. W tym momencie jednak, mało mnie on interesuje. Najważniejsze teraz jest to, aby dowiedzieć się, skąd mój kuzyn ma te rany. Kiedy do niego podbiegamy, oprócz siniaka wokół oka i krwi z wargi, dostrzegamy także łzy w oczach chłopaka.
- Co się stało? Kto Ci to zrobił? - zamiast powitania biorę ostrożnie twarz chłopaka w ręce i zaczynam ją oglądać, w poszukiwaniu innych ran.
- Możesz urwać się z lekcji? - pyta cicho, robiąc krok w tył.
- Chyba nie mam wyboru. - wzdycham zmartwiona. - Tylko musisz chwilę poczekać, żebym mogła zwolnić się u nauczycielki.
- Nie, przestań, nie rób sobie kłopotu. Ja... pochodzę po mieście czy coś i przyjdę za kilka godzin, jak już skończysz zajęcia. - mówi, po czym kieruję się do wyjścia z terenu szkoły.
- Poczekaj, nie robisz żadnego problemu. - łapię go za rękę, zmuszając do zatrzymania się. - Pójdę do nauczycielki, zwolnię się i wszystko mi powiesz.
- No dobrze. - zgadza się niechętnie, ponownie poprawiając kaptur.
- Kami, poczekasz tu z nim? - proszę. - Ja zaraz wrócę.
- Pewnie, leć. - brunetka patrzy zmartwiona na siedemnastolatka, a ja biegnę do szkoły. Wbiegam do budynku, po czym pędzę do pokoju nauczycielskiego, gdzie mam nadzieję znaleźć nauczycielkę historii, z którą zaraz moja klasa ma mieć lekcję. Na całe szczęście kobieta jest w pokoju nauczycielskim i bez problemu zwalnia mnie z pozostałych zajęć. W następnej kolejności biegnę więc do szafki, z której wyciągam deskorolkę.
Z budynku szkoły wypadam równo z dzwonkiem na lekcje, a następnie pędzę tam, gdzie zostawiłam Kacpra i Kamilę. Kiedy do nich dobiegam, moja przyjaciółka szybko żegna się z nami i gna na zajęcia. Chwilę potem zostajemy na boisku całkowicie sami.
- Więc? Skąd masz te rany? - pytam, po czym wraz z moim kuzynem zaczynam kierować się w stronę domu.
- Rodzice. - wzdycha, zwieszając głowę, a ja patrzę na niego z niedowierzaniem.
- Co? Oni Ci to zrobili? - pytam zszokowana, nie mogąc uwierzyć, że ciocia albo wujek byliby w stanie zrobić coś takiego własnemu synowi.
- Niechcący. To w sumie moja wina, bo wszedłem w sam środek kłótni. Tata był zdenerwowany i popchnął mnie dość mocno w stronę pokoju, nie chcąc, żebym tego słuchał, a ja straciłem równowagę i uderzyłem w kant stołu. - wyjaśnia ze wzrokiem wbitym w ziemię.
- A czy... Twój tata był... no wiesz? - pytam niepewnie, nie chcąc jeszcze bardziej dobić chłopaka.
- Pijany? Nie, nie pił dzisiaj. Po prostu znowu chciał gdzieś wyjść, a moja mama już nie wytrzymała no i zaczęła awanturę. - siedemnastolatek zaspokaja moją ciekawość, co jakiś czas zerkając na mnie spod kaptura.
Dalsza droga mija nam w ciszy. Każde z nas jest zajęte swoimi myślami. W końcu jednak docieramy do mojego domu. Otwieram drzwi i wpuszczam Kacpra do środka, po czym sama wchodzę, zakluczając wejście od środka. Na całe szczęście nikogo nie ma, więc będziemy mieli chwilę spokoju.
Chłopak zdejmuje przy drzwiach buty, a następnie bez słowa kieruje się prosto do mojego pokoju. Nie idę za nim. Przygotowuję picie, dając chłopakowi czas na ochłonięcie, ponieważ nadal jest bardzo zdenerwowany całym zajściem.
Do pokoju wchodzę dopiero po kilkunastu minutach. Kacper leży plackiem na moim łóżku, patrząc w sufit. Siadam niepewnie obok niego, po czym podaję mu kubek gorącego kakao. Szatyn przyjmuje pozycję siedzącą, odbierając ode mnie gorący napój, a następnie bierze łyka i głęboko wzdycha.
- Wiesz, czasami myślę, że beze mnie byłoby im lepiej. - wypala ni stąd ni zowąd. - Nie musieliby martwić się moimi ocenami, zachowaniem. Nie musieliby wydawać pieniędzy na moje ubrania, czy książki. Mogliby zająć się sobą i może nawet... rozstaliby się.
- Co? O czym Ty mówisz? Jak to by się rozstali? - pytam zdziwiona.
- Oni nie chcą już ze sobą być i to widać. Jedynym, co ich przy sobie trzyma, jestem ja. Gdyby mnie nie było, mieliby szansę ułożyć sobie życie na nowo, a tak ciągle są kłótnie, bo nie chcą, żebym musiał pomiędzy nimi wybierać. - mówi cicho, biorąc kolejny łyk brązowego napoju.
- Powiedzieli Ci tak? - coraz bardziej zmartwiona zadaję kolejne pytanie.
- Nie musieli. Przebywając z nimi niemal cały czas, widzi się takie rzeczy. Tata coraz rzadziej jest w domu, a mama ostatnio prawie cały czas siedzi w pokoju Bartka. Znowu. - wzdycha, patrząc w podłogę.
- Wiesz, co jest Wam potrzebne, prawda? - pytam, na co chłopak przytakuje.
- Terapia, ale oni się nie zgodzą. Tata będzie upierał się, że wszystko jest w porządku, a mama się nie sprzeciwi. Wydaje mi się, że oni po prostu nie chcą tego roztrząsać, wiesz? Nie chcą do tego wracać, ani tym bardziej rozmawiać o tym. - dzieli się ze mną swoimi spostrzeżeniami.
- Nie chcą, ale w końcu będą musieli. Od zaginięcia Bartka minęło już prawie 10 lat, oni muszą wreszcie się otrząsnąć. - twierdzę, znając sytuację Kacpra i jego rodziców.
- On już się nie znajdzie, prawda? - szatyn patrzy na mnie smutno i niepewnie.
- Nie wiem. Robimy, co możemy, ale na razie nic nie mamy. - mówię zgodnie z prawdą, nie chcąc okłamywać mojego kuzyna.
- I nie będziecie mieli. Zaraz mija 10 lat, co Ty chcesz znaleźć? Gdzie? Jak? To jest niewykonalne. - wzdycha cicho, opróżniając kubek.
- Dobra, posłuchaj. Ja teraz idę po Monikę i idziemy porozmawiać z Twoimi rodzicami, a Ty zostajesz tutaj i czekasz na mnie, jasne? - szybko zmieniam temat, wstając z łóżka.
- Jak Słońce. - przewraca oczami i odkłada kubek na moją szafkę nocną, po czym ląduje plackiem na łóżku. Całuję go lekko w czoło, a następnie łapię za deskorolkę i wychodzę z domu, kierując się do mojej starszej kuzynki.
________________________________________________________________________________
Hej!
Tak, jak obiecałam, wyjaśniłam "tajemnicę" z poprzedniego tygodnia. Muszę przyznać, że ten rozdział napisałam najszybciej i najłatwiej ze wszystkich, aczkolwiek po dłuższych przemyśleniach dochodzę do wniosku, że jest on też najbardziej chaotyczny. A tak na marginesie, fakt zaginięcia brata Kacpra też chciałam na jakiś czas utajnić, ale stwierdziłam, że na razie wystarczy tajemnic.
A teraz czas odpowiedzieć na komentarze (nadal nie wymyśliłam nazwy, pomocy ;-;).
Marta, nie rozważaj szlabanu, za kilka rozdziałów na serio część się wyjaśni. Wiesz, byłoby szybciej, gdyby nie to, że dodaję tyko jeden rozdział na tydzień.
Może wspomniał o tym właśnie dlatego, że wiedział, iż może być to podejrzane? Hm?
Szczerze wątpię. Piotrek uważa, że nie ma w tym nic złego. No bo w końcu co złego może być w rozmowie z koleżanką z klasy?
Paulina, dziękuję :-D
Do następnego.

Komentarze

  1. Kuzyn Kacper. Zanotowane. W dodatku pobity. Co to ma być? Ja nie mogę...
    zostawia z nim Kamilę. Chce, żeby go pilnowała. Spoko. Ciekawe, czy się zorientował.
    Rodzice go pobili? Kochana rodzinka, nie ma co...
    Ojciec alkoholik. Zanotowane. Niedługo, na serio zacznę to notować w zeszycie na bazgroły przy komputerze (czyt. kiepsko wykonanym zeszycie za niecałą złotówkę, w grubej oprawie, miał być do polskiego, ale zaczęły z niego wypadać kartki, więc tylko do tego się nadaje).
    Czemu go nie zabierze do jakiegoś lekarz, czy coś? Wiem, wiem... jemu nie bardzo się to może podobać, ale nie wiadomo, co się może tam w środku dziać.
    Jak wracałam ze „spaceru”, to słuchałam pasty Quadrotesa. I wiesz co... teraz słysze w głowie jego złowrogi głos, kiedy czytam Twój tekst.
    Nie no, jaki klasyk... dzieciak obarcza się całą winą za to całe gówno. No, cudownie.
    Kto to jest Bartek?
    Dobra, już wiem, nie było pytania.
    Ale zamknęła drzwi na klucz, prawda? Wiem, przesadzam, ale nie wiadomo co kolesiowi może dojść do głowy.
    Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
    Nie, to jeszcze nie szlaban. Po prostu zrobiłam sobie tydzień przerwy od internetu. Więcej Ci napiszę w mailu, ale wiedz, ze warto. Tylko wszystko skomentuję.
    Fakt, ale kiepsko się wyszkolił. Albo to ostatni kretyn. Albo to jakaś podpucha, bo jakoś za łatwo idzie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D

Popularne posty z tego bloga

Prolog

Rozdział 53

Rozdział 45