Rozdział 24
*per. Dominiki*
Nie mogę uwierzyć, że Kamila tak po prostu zamieniła nasze torby i zostawiła mnie samą na środku korytarza. Wiem jednak, że z tym chłopakiem jest coś bardzo nie halo. Muszę dowiedzieć się, co. Wyciągam z jednej z kieszeni plecaka okulary zerówki, a następnie zakładam je. Biorę głęboki wdech i idę do swojej klasy, mijając ostatnich spóźnialskich uczniów.
- O, Domi, hej! - Piotrek macha mi z drugiego końca korytarza, zachęcając, żebym do niego podeszła. Obok niego stoi tamten chłopak, więc w sumie nie mam wyjścia.
- Hej. Co tam? - uśmiecham się lekko, patrząc to na Szewczyka, to na nieznajomego.
- Hej. Marcel jestem, ale możesz mi mówić "nowy", w sumie jak każdy tutaj. - podaje mi rękę ze śmiechem.
- Domi, miło mi. - ściskam lekko jego dłoń w ramach przywitania. Na pierwszy rzut oka nowo poznany przeze mnie wysoki brunet wydaje się całkiem sympatyczny. Wiem jednak, że to tylko pozory.
- O, Domi, masz okulary? I czarny plecak? Od kiedy? - pyta nagle zdziwionym tonem Piotrek, lustrując mnie wzrokiem.
- Plecak jest zastępczy, bo tamten musiałam wyprać po spotkaniu z farbami mojego młodszego brata, a okulary są dlatego, że chciałam chociaż na koniec liceum troszeczkę zmienić wygląd, choćby dodając do stroju zerówki. - kłamię bez mrugnięcia okiem, na twarzy mając cały czas przylepiony uśmiech.
- Pasują Ci. - mówi, szczerze się uśmiechając.
- Dzięki. - odwracam zawstydzona wzrok, czując że lekko się rumienię. Niezręczną sytuację przerywa matematyk, wpuszczający uczniów do sali. Idę szybkim krokiem do ostatniej ławki, a następnie siadam na miejscu pod oknem. Szybko omiatam wzrokiem całą salę i dochodzę do wniosku, że jedyne wolne miejsce jest obok mnie, więc ten cały Marcel na pewno tu usiądzie. Z jednej strony to dobrze, bo będę miała go cały czas na oku, ale z drugiej strony przeraża mnie fakt siedzenia przez niemal wszystkie lekcje obok zupełnie obcego człowieka, któremu kompletnie nie ufam.
Chwilę potem, tak jak myślałam, Marcel zajmuje sąsiednie krzesło i wypakowuje podręczniki oraz zeszyty do matematyki. Długo jednak nie siedzi na miejscu, bo nauczyciel prosi bruneta o wyjście na środek sali i powiedzenie kilku słów o sobie. Kopię niezauważalnie plecak Kami, leżący na podłodze, włączając podsłuch. Kilka sekund przed dojściem Marcela na środek sali, udając że poprawiam okulary, wciskam mały przycisk ukryty w ich oprawkach, który uruchamia nagrywanie obrazu z zamontowanej w zerówkach kamerki.
- Cześć, jestem Marcel. Do Warszawy przeprowadziłem się kilka dni temu z powodów osobistych. Interesuję się piłką nożną i sztukami walki. - opowiada krótko, po czym wraca do ławki, a ja patrzę na niego w lekkim szoku. Sztuki walki? No proszę. Tego w tej klasie jeszcze nie było.
Zaraz po zajęciu przez chłopaka miejsca, nauczyciel zaczyna powtórkę do matury. Skupiam uwagę na jego słowach, nie wyłączając jednak podsłuchu ani kamerki, tak na wszelki wypadek. Niestety już do końca lekcji nie dzieje się nic godnego uwiecznienia na filmie.
Po męczących czterdziestu pięciu minutach wychodzę z sali i kieruję się do szkolnej piwnicy, gdzie umówiłam się z Kamilą. Schodzę więc na najniższe piętro, włączając latarkę w telefonie, ponieważ jest okropnie ciemno, a nie możemy włączyć światła, bo w szkole panuje całkowity zakaz wchodzenia do piwnicy. W sumie nikt nie wie, czemu, ale nikt nigdy nie wnikał, więc dopóki nie dzieje się nic podejrzanego, ja też nie zamierzam.
- Kami! Jesteś tu?! Kami! - wołam szeptem, rozglądając się.
- Jestem! - słyszę z niedalekiej odległości, a po chwili zbliża się do mnie światło i dostrzegam moją przyjaciółkę. - Masz coś?
- Tak. Chłopak ma na imię Marcel, przeprowadził się do miasta kilka dni temu, a jego hobby to piłka nożna i SZTUKI WALKI. - oznajmiam, kładąc nacisk na dwa ostatnie słowa.
- Mówił, czemu tak nagle się przeprowadził? - pyta zaniepokojona brunetka.
- Powody osobiste. - twierdzę zgodnie z tym, co usłyszałam.
- To co teraz? Bierzesz okulary i plecak na resztę lekcji, a potem wbijamy do szefa i mówimy mu o tym nowym? - proponuje Kamila, siadając na schodach.
- Nie, nie mamy dowodów. Chłopak rzeczywiście mógł mieć konkretne powody do nagłej przeprowadzki, a sztukami walki może interesować się tak naprawdę każdy. - twierdzę po krótkim namyśle, zastanawiając się, co zrobić.
- Wiesz w ogóle, jak ten cały Marcel się nazywa? - dopytuje dziewczyna, sprawdzając przy okazji czy do piwnicy nie idzie przypadkiem dyrektorka.
- Nie, przedstawił się tylko z imienia.
- Dobra, mam plan. Ty dowiadujesz się, jak chłopak ma na nazwisko, a ja przeszukuję jego plecak i szafkę. Jeśli coś ukrywa, na stówę znajdziemy to w jego rzeczach. - mówi z pewnością w głosie, a następnie wbiega na piętro, słysząc dzwonek na lekcje. W ostatniej chwili moja przyjaciółka łapie mnie za nadgarstek i ciągnie za sobą, więc chcąc nie chcąc, muszę wprawić nogi w ruch.
Na korytarz wpadamy kilka chwil przed pojawieniem się rządzącej szkołą. Biegnę pod salę polonistyczną, ledwo zdążając ustawić się w rządku. Wchodzę wraz z resztą uczniów do klasy, uspokajając oddech. Siadam tak, jak usadziła nas wcześniej kobieta i rozglądam się dyskretnie po klasie. W pewnym momencie napotykam zdziwione spojrzenie Piotrka. Odwracam zakłopotana wzrok i wbijam go w ławkę. Jest mi głupio, że okłamuję Szewczyka, ale wiem, że nie mam wyboru. Lepiej dla niego będzie, jeśli nigdy nie pozna prawdy.
- Szewczyk, Mazur, Lipińska do mnie! - słyszę nagle krzyk dyrektorki i dopiero wtedy przypominam sobie, że mieliśmy dzisiaj dostarczyć dowody dotyczące naszej pracy przy projekcie. W chaosie dzisiejszego dnia zupełnie o tym zapomniałam. Szybko wyciągam z plecaka na nowo wydrukowane wypracowanie i podchodzę ze współpracownikami do biurka despotki.
- No to tak... - zaczyna Agata.
- Milcz! - przerywa jej Pani dyrektor już na początku wypowiedzi. - Od kiedy nosisz okulary, co Lipińska? Zaświadczenie od okulisty o potrzebie noszenia okularów masz?
- Nie, to są zerówki. - mówię cicho, przerażona całą sytuacją.
- W tej chwili je zdejmuj! Jak lekarz nie kazał Ci ich nosić, to nosić ich nie będziesz! - wrzeszczy, po czym podchodzi do mnie i siłą zrywa mi okulary z nosa, żeby następnie rzucić je na podłogę i zdeptać, a potem wyrzucić do kosza na śmieci. Stoję jak wryta, nie mając odwagi się ruszyć. Widzę, że Piotrek próbuje interweniować, ale nic to nie daje. Po wyrzuceniu moich okularów dyrektorka jak gdyby nigdy nic siada z powrotem przy biurku i czeka na nasze wyjaśnienia.
- Kontynuując, nasze dowody są następujące. U mnie są to SMSy z czasu, w którym przygotowywałam z Piotrkiem plakat, u Dominiki ponownie wydrukowane wypracowanie, a u Piotra nagranie. - odzywa się Agata, która jako pierwsza otrząsnęła się z szoku spowodowanego zachowaniem kobiety.
- SMSów nie chcę widzieć, bo zapewne są sfałszowane, a wypracowanie panna Lipińska mogła ukraść z pendrive'a Julii. - mówi, a ja nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać. - A o co chodzi z tym nagraniem?
- Otóż znalazłem nagranie z wieczoru, w którym przygotowywaliśmy projekt. Mogę włączyć? - pyta chłopak, wskazując na szkolny laptop leżący na biurku.
- A skąd niby masz to nagranie? - pyta podejrzliwie kobieta.
- Interesuję się reżyserią, dlatego w moim domu jest dość dużo kamer, które czasami zapominam wyłączyć po pracy z nimi. - wyjaśnia Szewczyk.
- No dobrze, proszę. - dyrektorka pozwala Piotrkowi włączyć nagranie, dzięki czemu już po chwili możemy zobaczyć naszą pracę wraz z dokładną datą i godziną. Tego dowodu kobieta nie ma jak podważyć. Bez słowa wykreśla z dziennika nasze jedynki, zamieniając je na oceny celujące i odsyła nas do ławek. Widać, że jest wściekła. Co prawda widzieliśmy, że zmienia tylko nasze oceny, a z czynów Julii nie wyciąga konsekwencji, ale mamy to gdzieś. Ważne, że dopięliśmy swego.
Po kolejnej półgodzinie krzyków, Pani dyrektor łaskawie wypuszcza nas z sali. Po drodze zatrzymuję się jednak przy śmietniku i wyciągam z niego połamane okulary. Wzdycham cicho, modląc się, aby zamontowana w nich kamerka była cała i zdrowa, po czym wychodzę na korytarz, kierując się pod salę Kamili.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Dzisiaj dalsza część kłopotów dziewczyn i trochę więcej o nowym chłopaku, którego zdjęcie macie tutaj:
Szczerze mówiąc, nie wiem, czy dodam go do bohaterów, bo pojawi się tylko w kilku rozdziałach, więc napiszcie czy dodać go do postaci drugoplanowych, czy nie.
A teraz, czas odpowiedzieć na komentarze spod poprzedniego posta:
Nie mogę uwierzyć, że Kamila tak po prostu zamieniła nasze torby i zostawiła mnie samą na środku korytarza. Wiem jednak, że z tym chłopakiem jest coś bardzo nie halo. Muszę dowiedzieć się, co. Wyciągam z jednej z kieszeni plecaka okulary zerówki, a następnie zakładam je. Biorę głęboki wdech i idę do swojej klasy, mijając ostatnich spóźnialskich uczniów.
- O, Domi, hej! - Piotrek macha mi z drugiego końca korytarza, zachęcając, żebym do niego podeszła. Obok niego stoi tamten chłopak, więc w sumie nie mam wyjścia.
- Hej. Co tam? - uśmiecham się lekko, patrząc to na Szewczyka, to na nieznajomego.
- Hej. Marcel jestem, ale możesz mi mówić "nowy", w sumie jak każdy tutaj. - podaje mi rękę ze śmiechem.
- Domi, miło mi. - ściskam lekko jego dłoń w ramach przywitania. Na pierwszy rzut oka nowo poznany przeze mnie wysoki brunet wydaje się całkiem sympatyczny. Wiem jednak, że to tylko pozory.
- O, Domi, masz okulary? I czarny plecak? Od kiedy? - pyta nagle zdziwionym tonem Piotrek, lustrując mnie wzrokiem.
- Plecak jest zastępczy, bo tamten musiałam wyprać po spotkaniu z farbami mojego młodszego brata, a okulary są dlatego, że chciałam chociaż na koniec liceum troszeczkę zmienić wygląd, choćby dodając do stroju zerówki. - kłamię bez mrugnięcia okiem, na twarzy mając cały czas przylepiony uśmiech.
- Pasują Ci. - mówi, szczerze się uśmiechając.
- Dzięki. - odwracam zawstydzona wzrok, czując że lekko się rumienię. Niezręczną sytuację przerywa matematyk, wpuszczający uczniów do sali. Idę szybkim krokiem do ostatniej ławki, a następnie siadam na miejscu pod oknem. Szybko omiatam wzrokiem całą salę i dochodzę do wniosku, że jedyne wolne miejsce jest obok mnie, więc ten cały Marcel na pewno tu usiądzie. Z jednej strony to dobrze, bo będę miała go cały czas na oku, ale z drugiej strony przeraża mnie fakt siedzenia przez niemal wszystkie lekcje obok zupełnie obcego człowieka, któremu kompletnie nie ufam.
Chwilę potem, tak jak myślałam, Marcel zajmuje sąsiednie krzesło i wypakowuje podręczniki oraz zeszyty do matematyki. Długo jednak nie siedzi na miejscu, bo nauczyciel prosi bruneta o wyjście na środek sali i powiedzenie kilku słów o sobie. Kopię niezauważalnie plecak Kami, leżący na podłodze, włączając podsłuch. Kilka sekund przed dojściem Marcela na środek sali, udając że poprawiam okulary, wciskam mały przycisk ukryty w ich oprawkach, który uruchamia nagrywanie obrazu z zamontowanej w zerówkach kamerki.
- Cześć, jestem Marcel. Do Warszawy przeprowadziłem się kilka dni temu z powodów osobistych. Interesuję się piłką nożną i sztukami walki. - opowiada krótko, po czym wraca do ławki, a ja patrzę na niego w lekkim szoku. Sztuki walki? No proszę. Tego w tej klasie jeszcze nie było.
Zaraz po zajęciu przez chłopaka miejsca, nauczyciel zaczyna powtórkę do matury. Skupiam uwagę na jego słowach, nie wyłączając jednak podsłuchu ani kamerki, tak na wszelki wypadek. Niestety już do końca lekcji nie dzieje się nic godnego uwiecznienia na filmie.
Po męczących czterdziestu pięciu minutach wychodzę z sali i kieruję się do szkolnej piwnicy, gdzie umówiłam się z Kamilą. Schodzę więc na najniższe piętro, włączając latarkę w telefonie, ponieważ jest okropnie ciemno, a nie możemy włączyć światła, bo w szkole panuje całkowity zakaz wchodzenia do piwnicy. W sumie nikt nie wie, czemu, ale nikt nigdy nie wnikał, więc dopóki nie dzieje się nic podejrzanego, ja też nie zamierzam.
- Kami! Jesteś tu?! Kami! - wołam szeptem, rozglądając się.
- Jestem! - słyszę z niedalekiej odległości, a po chwili zbliża się do mnie światło i dostrzegam moją przyjaciółkę. - Masz coś?
- Tak. Chłopak ma na imię Marcel, przeprowadził się do miasta kilka dni temu, a jego hobby to piłka nożna i SZTUKI WALKI. - oznajmiam, kładąc nacisk na dwa ostatnie słowa.
- Mówił, czemu tak nagle się przeprowadził? - pyta zaniepokojona brunetka.
- Powody osobiste. - twierdzę zgodnie z tym, co usłyszałam.
- To co teraz? Bierzesz okulary i plecak na resztę lekcji, a potem wbijamy do szefa i mówimy mu o tym nowym? - proponuje Kamila, siadając na schodach.
- Nie, nie mamy dowodów. Chłopak rzeczywiście mógł mieć konkretne powody do nagłej przeprowadzki, a sztukami walki może interesować się tak naprawdę każdy. - twierdzę po krótkim namyśle, zastanawiając się, co zrobić.
- Wiesz w ogóle, jak ten cały Marcel się nazywa? - dopytuje dziewczyna, sprawdzając przy okazji czy do piwnicy nie idzie przypadkiem dyrektorka.
- Nie, przedstawił się tylko z imienia.
- Dobra, mam plan. Ty dowiadujesz się, jak chłopak ma na nazwisko, a ja przeszukuję jego plecak i szafkę. Jeśli coś ukrywa, na stówę znajdziemy to w jego rzeczach. - mówi z pewnością w głosie, a następnie wbiega na piętro, słysząc dzwonek na lekcje. W ostatniej chwili moja przyjaciółka łapie mnie za nadgarstek i ciągnie za sobą, więc chcąc nie chcąc, muszę wprawić nogi w ruch.
Na korytarz wpadamy kilka chwil przed pojawieniem się rządzącej szkołą. Biegnę pod salę polonistyczną, ledwo zdążając ustawić się w rządku. Wchodzę wraz z resztą uczniów do klasy, uspokajając oddech. Siadam tak, jak usadziła nas wcześniej kobieta i rozglądam się dyskretnie po klasie. W pewnym momencie napotykam zdziwione spojrzenie Piotrka. Odwracam zakłopotana wzrok i wbijam go w ławkę. Jest mi głupio, że okłamuję Szewczyka, ale wiem, że nie mam wyboru. Lepiej dla niego będzie, jeśli nigdy nie pozna prawdy.
- Szewczyk, Mazur, Lipińska do mnie! - słyszę nagle krzyk dyrektorki i dopiero wtedy przypominam sobie, że mieliśmy dzisiaj dostarczyć dowody dotyczące naszej pracy przy projekcie. W chaosie dzisiejszego dnia zupełnie o tym zapomniałam. Szybko wyciągam z plecaka na nowo wydrukowane wypracowanie i podchodzę ze współpracownikami do biurka despotki.
- No to tak... - zaczyna Agata.
- Milcz! - przerywa jej Pani dyrektor już na początku wypowiedzi. - Od kiedy nosisz okulary, co Lipińska? Zaświadczenie od okulisty o potrzebie noszenia okularów masz?
- Nie, to są zerówki. - mówię cicho, przerażona całą sytuacją.
- W tej chwili je zdejmuj! Jak lekarz nie kazał Ci ich nosić, to nosić ich nie będziesz! - wrzeszczy, po czym podchodzi do mnie i siłą zrywa mi okulary z nosa, żeby następnie rzucić je na podłogę i zdeptać, a potem wyrzucić do kosza na śmieci. Stoję jak wryta, nie mając odwagi się ruszyć. Widzę, że Piotrek próbuje interweniować, ale nic to nie daje. Po wyrzuceniu moich okularów dyrektorka jak gdyby nigdy nic siada z powrotem przy biurku i czeka na nasze wyjaśnienia.
- Kontynuując, nasze dowody są następujące. U mnie są to SMSy z czasu, w którym przygotowywałam z Piotrkiem plakat, u Dominiki ponownie wydrukowane wypracowanie, a u Piotra nagranie. - odzywa się Agata, która jako pierwsza otrząsnęła się z szoku spowodowanego zachowaniem kobiety.
- SMSów nie chcę widzieć, bo zapewne są sfałszowane, a wypracowanie panna Lipińska mogła ukraść z pendrive'a Julii. - mówi, a ja nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać. - A o co chodzi z tym nagraniem?
- Otóż znalazłem nagranie z wieczoru, w którym przygotowywaliśmy projekt. Mogę włączyć? - pyta chłopak, wskazując na szkolny laptop leżący na biurku.
- A skąd niby masz to nagranie? - pyta podejrzliwie kobieta.
- Interesuję się reżyserią, dlatego w moim domu jest dość dużo kamer, które czasami zapominam wyłączyć po pracy z nimi. - wyjaśnia Szewczyk.
- No dobrze, proszę. - dyrektorka pozwala Piotrkowi włączyć nagranie, dzięki czemu już po chwili możemy zobaczyć naszą pracę wraz z dokładną datą i godziną. Tego dowodu kobieta nie ma jak podważyć. Bez słowa wykreśla z dziennika nasze jedynki, zamieniając je na oceny celujące i odsyła nas do ławek. Widać, że jest wściekła. Co prawda widzieliśmy, że zmienia tylko nasze oceny, a z czynów Julii nie wyciąga konsekwencji, ale mamy to gdzieś. Ważne, że dopięliśmy swego.
Po kolejnej półgodzinie krzyków, Pani dyrektor łaskawie wypuszcza nas z sali. Po drodze zatrzymuję się jednak przy śmietniku i wyciągam z niego połamane okulary. Wzdycham cicho, modląc się, aby zamontowana w nich kamerka była cała i zdrowa, po czym wychodzę na korytarz, kierując się pod salę Kamili.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Dzisiaj dalsza część kłopotów dziewczyn i trochę więcej o nowym chłopaku, którego zdjęcie macie tutaj:
A teraz, czas odpowiedzieć na komentarze spod poprzedniego posta:
Marta, nie zdradzę jeszcze, kim jest Kamila, ale jesteś blisko. Osiem e-maili? Spokojnie, raczej nie jest najemniczką. Chyba że znam inną definicję tego słowa.
Nikt nie ukradł plecaka Kami. Ona sama zapomniała wziąć go podczas ucieczki z tamtego domu w lesie. A nikt nie mógł wezwać pomocy, bo w domku był tylko tamten facet.
Tak, Dominika wie więcej niż się wydaje, nie tylko o pracy Kamili.
Spokojnie, nie jesteś dziwna. Też nie lubię przymierzania. Ba, ja nawet nie lubię zakupów. Chyba że mówimy o trampkach. Trampki mogę przymierzać i kupować bez przerwy.
Skoro "Obecność" to rzeczywiście horror, to dla mnie trochę słabo (sama-wiesz-czemu). Sama pomiędzy rodzicami i dziećmi? Ta, znam to, bo dość często chodzę z młodszym bratem na różne filmy animowane, gdzie głównie są dzieci i ich opiekunowie.
Jeju, już nie mogę doczekać się Twojego kolejnego opowiadania, a Ty jeszcze podsycasz moją ciekawość, wspominając o mamie Kendalla i Jamesa. Ehh...
Rose, z jednej strony masz rację, że niebezpiecznie jest jeździć w nieznane, opuszczone miejsca w lesie, ale z drugiej strony, Kamila jest już pełnoletnia i decyduje sama o sobie, więc jej mama niepotrzebnie robiła ten wykład.
Wiesz, Kamila i jej mama nie są przyzwyczajone do spędzania ze sobą dużej ilości czasu, czy do zwierzania się sobie, ale nic więcej nie powiem, bo nie chcę spojlerować kolejnych rozdziałów.
Do następnego.
Nikt nie ukradł plecaka Kami. Ona sama zapomniała wziąć go podczas ucieczki z tamtego domu w lesie. A nikt nie mógł wezwać pomocy, bo w domku był tylko tamten facet.
Tak, Dominika wie więcej niż się wydaje, nie tylko o pracy Kamili.
Spokojnie, nie jesteś dziwna. Też nie lubię przymierzania. Ba, ja nawet nie lubię zakupów. Chyba że mówimy o trampkach. Trampki mogę przymierzać i kupować bez przerwy.
Skoro "Obecność" to rzeczywiście horror, to dla mnie trochę słabo (sama-wiesz-czemu). Sama pomiędzy rodzicami i dziećmi? Ta, znam to, bo dość często chodzę z młodszym bratem na różne filmy animowane, gdzie głównie są dzieci i ich opiekunowie.
Jeju, już nie mogę doczekać się Twojego kolejnego opowiadania, a Ty jeszcze podsycasz moją ciekawość, wspominając o mamie Kendalla i Jamesa. Ehh...
Rose, z jednej strony masz rację, że niebezpiecznie jest jeździć w nieznane, opuszczone miejsca w lesie, ale z drugiej strony, Kamila jest już pełnoletnia i decyduje sama o sobie, więc jej mama niepotrzebnie robiła ten wykład.
Wiesz, Kamila i jej mama nie są przyzwyczajone do spędzania ze sobą dużej ilości czasu, czy do zwierzania się sobie, ale nic więcej nie powiem, bo nie chcę spojlerować kolejnych rozdziałów.
Do następnego.
Dobra, nie spodziewałam się, ze Dominika będzie potrafiła kłamać jak z nut. Zaraz się okaże, że jest patologiczną kłamczuchą. Dobra, żartuję.
OdpowiedzUsuńMarcel wydaje się bardzo miły. Tylko, żeby się zaraz nie okazało, że chowa jakieś trupy w szafie jak Kamila.
Piotrek jest zdecydowanie za bardzo dociekliwy. Chce być prywatnym detektywem, czy jak?
A co jest nietypowego w Sztukach Walki? W poprzedniej szkole chodziłam do klasy z kolesiem, którego marzeniem był występ w MSW.
Czyli Dominika też w tym siedzi? O mamusiu, żeby tylko nie kradły po sklepach jubilerskich. Z drugiej strony, jak ja pisałam o Lizzy to od razu powiedziałam, że jest szpiegiem. Świnia jesteś, wiesz?
Nie podoba mi się to grzebanie w rzeczach nowego. Ani trochę mi się nie podoba.
Dyrektorka ma problem, bo uczeń dla fanu nosi zerówki? Porąbało, czy jak?
Kamery w mieszkaniu? No, tego nie przewidziałam. Chociaż bardziej by pasowało bezpieczeństwo. Tak mi się wydaje.
Rozdział super! Czekam na nn!
Jeszcze się zejdzie, bo się zawiesiłam. I mam dużo roboty do szkoły.
Pozdrawiam!