Rozdział 65

NASTĘPNEGO DNIA
*per. Dominiki*
Od wczoraj mam wrażenie, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Nadal nie mogę uwierzyć, że jestem dziewczyną Kendalla. Nawet w najśmielszych snach nie spodziewałabym się, że nasza przyjaźń zakończy się związkiem. Fakt, kocham się w chłopaku już od paru dobrych lat i nieraz marzyłam o tym, żeby być kimś więcej niż jego przyjaciółką, ale było to dla mnie zwyczajnie nierealne, zwłaszcza że tak długo nie mieliśmy ze sobą kontaktu. To wszystko jest po prostu niesamowite.
Wyciągam z gofrownicy kolejnego gofra, kiedy słyszę kroki, zmierzające do kuchni. Odkładam wafle na talerz, czując nagle jak ktoś przytula mnie od tyłu. Odwracam się zdziwiona, dzięki czemu dostrzegam Kendalla.
- Hej kochanie. - blondyn obejmuje mnie mocniej.
- Hej. - uśmiecham się lekko, po czym staję na palcach i całuję chłopaka w policzek, odwracając się do niego przodem. Przez chwilę patrzymy na siebie w ciszy, a Kend powoli zaczyna się do mnie przybliżać.
- Jeśli macie zamiar się całować, to wynocha z kuchni. Tutaj się je. - Kamila wchodzi do kuchni dokładnie w momencie, kiedy twarz muzyka znajduje się dosłownie centymetr od mojej.
- Kami, przypomnij mi proszę, ile masz lat. - Kendall trochę się ode mnie odsuwa.
- Dziewiętnaście, bo?
- Bo czasami mam wrażenie, jakbyś jednak miała dziewięć.
- Wiesz, wolę mieć dziewięć i zachowywać się dziecinnie, niż dwadzieścia trzy i chlać z zazdrości do takiego stopnia, że nie wiem, co się wokół mnie dzieje. - Kami uśmiecha się wrednie, siadając przy stole z talerzem gofrów.
Śmieję się cicho i wracam do robienia śniadania, widząc jak do kuchni zaczyna wchodzić reszta domowników. Kilka minut później podaję im stos gofrów, które znikają w zaledwie minutę. No tak, w końcu jest nas tu dziewiątka, a chłopcy potrafią jeść porcje jak dla całego wojska. Podkradam z talerza Kamili jednego gofra i wracam do robienia kolejnej porcji, nie zwracając uwagi na moją przyjaciółkę, która próbuje udawać oburzoną.
Napełniam śniadaniem kolejny talerz, kiedy nagle daje się słyszeć dzwonek do drzwi. Kendall idzie otworzyć, ale po chwili słyszę jego wołanie. Zdziwiona przerywam robienie gofrów i z lekkim zaniepokojeniem wychodzę z kuchni, kierując się w stronę drzwi.
- To ktoś do ciebie. - Kendall spogląda na mnie, a ja uśmiecham się lekko, dostrzegając w progu Browna.
- Cześć, coś się stało? Miałeś być później.
- Tak, wiem, ale... musimy porozmawiać na osobności. Masz chwilę? To ważne. - Mike spogląda to na mnie, to na Kendalla.
- Jasne, wejdź. Kend, zostawisz nas na moment? - pytam niepewnie, wpuszczając mężczyznę do domu.
- Pewnie. Gdyby coś się działo, to jestem w kuchni. - blondyn całuje mnie w policzek i wraca do kuchni.
Uśmiecham się niepewnie, a następnie prowadzę Browna do ogrodu, zastanawiając się, co takiego się stało, że postanowił odwiedzić mnie w domu. Boję się, że to coś naprawdę poważnego, skoro zamiast do mnie zadzwonić, od razu przyjechał.
- Więc? Co się dzieje? - pytam zaniepokojona, siadając z Mikiem na bujanej ławce.
- To ja powinienem cię o to zapytać. Co jest pomiędzy tobą i Kendallem? Jesteście jeszcze przyjaciółmi, czy może już parą?
- Która opcja zagwarantuje mi wyrzucenie z pracy?
- Każda. - odpowiada Brown, patrząc na mnie poważnie. - Dominika, co się stało? Przecież znasz zasady. A gdybyś jednak zapomniała, to pierwsza mówi, że nie wolno ci...
-...spoufalać się z obiektem ochrony, no wiem. - wzdycham zmartwiona. - Przepraszam, ja tylko... ja nie wiem, co się stało, okay? Kocham się w Kendallu od dawna, więc kiedy powiedział mi, że on też się we mnie zakochał, to chyba... chyba po prostu straciłam głowę i zapomniałam, dlaczego tu jestem.
- Co zamierzasz teraz zrobić?
- Nadal być dziewczyną Kendalla i mieć dzięki temu świetną przykrywkę? - uśmiecham się niepewnie, mając nadzieję, że Mike zgodzi się na takie rozwiązanie.
- Szef w życiu się na to nie zgodzi i wcale mu się nie dziwię.
- Dlaczego?
- Takie działanie prędzej czy później doprowadziłoby cię do zdemaskowania się. Przecież jeśli będziesz gdzieś z Kendallem i zaatakują was, będziesz miała tylko dwie opcje: udawać, że jesteś przerażona i dać zabić tego chłopaka, albo obronić go i ujawnić się.
- Więc co mam zrobić?
- Powinnaś z nim zerwać Dominika, dobrze o tym wiesz. - Brown wstaje z ławki, poklepując mnie lekko po ramieniu. - Na razie nic nie powiem szefowi, ale przemyśl to. Zobaczymy się jutro, a gdyby coś się działo, to dzwoń.
Przytakuję Mikowi i odprowadzam go do wyjścia, po czym wracam do ogrodu. Siadam z powrotem na ławce, kładąc na niej nogi, a następnie spuszczam głowę, zaczynając bawić się rękawami bluzy. W głowie mam kompletny mętlik. Nie chcę zrywać z Kendallem, kocham go. Z drugiej strony Brown ma trochę racji - nie mogę być dalej z Kendem, a jednocześnie chronić go, nie demaskując się. Poza tym, wszystko stanie się jeszcze trudniejsze, kiedy w grę wejdą paparazzi. Przecież, jeśli dowiedzą się, że ja i Kendall jesteśmy razem, nie dadzą nam spokoju. Będą chodzić za nami krok w krok i szukać jak najbardziej prywatnych informacji o mnie. Prędzej czy później wywęszą, że coś jest nie tak i dotrą do agencji, a wtedy nie będzie można już tego odkręcić. Zwłaszcza, jeśli materiały trafią do telewizji i Internetu. Będę przecież skończona, tak samo jak agencja. Nie mam pojęcia, co zrobić.

*per. Kendalla*
Wychodzę z kuchni, słysząc dość głośne zamknięcie drzwi wyjściowych. Kiedy wchodzę do korytarza, zdążam tylko zauważyć Domi, idącą szybkim krokiem w stronę ogrodu, a chwilę później z ulicy dobiega mnie dźwięk odpalanego auta.
Zdziwiony zmierzam w kierunku szklanych, przesuwnych drzwi i na moment zatrzymuję się przy nich, obserwując Dominikę. Dziewczyna siedzi ze spuszczoną głową na bujanej ławce i bawi się rękawami swojej bluzy, raz po raz cicho wzdychając.
- Ej, Domi? Wszystko w porządku? - szatynka podnosi szybko głowę, słysząc mój głos.
- Tak, jest okay.
- Na pewno? - podchodzę do dziewczyny i siadam obok, patrząc na nią ze zmartwieniem.
- Na pewno. - Domi uśmiecha się lekko. - Po prostu chciałam zaczerpnąć świeżego powietrza.
- I jesteś absolutnie przekonana, że nic złego się nie dzieje, tak?
- Dlaczego mi nie wierzysz?
- Bo cię znam słońce. Widzę, że coś jest nie tak i chcę wiedzieć, co.
- Nie chcę na razie o tym rozmawiać, dobrze?
- Dobrze. - wzdycham, obejmując dziewczynę. - Ale pamiętaj, że możesz powiedzieć mi wszystko, jasne?
- Jasne. - Dominika kładzie nogi na ławce, niepewnie się we mnie wtulając, a ja mocniej ją obejmuję.
Przez jakiś czas siedzimy w ciszy, każde zatopione we własnych myślach. Zerkam kątem oka na Domi, próbując zgadnąć, co siedzi w jej głowie. Bardzo się o nią martwię, zwłaszcza że nie chce powiedzieć mi, co się z nią dzieje. Przecież jeszcze wczoraj wszystko było w porządku. Była szczęśliwa i roześmiana, a teraz... Teraz zachowuje się, jakby stała się jakaś tragedia. Co ten facet musiał jej powiedzieć? Dlaczego tu w ogóle przyszedł? No i dlaczego miał później przyjechać?
Z jednej strony rozumiem, że to kolega jej taty, ale to chyba nie oznacza jeszcze, że musi tak często się z nią widywać, prawda?
Z drugiej strony jednak, coraz bardziej zaczynam wątpić w to, że ten facet w ogóle zna ojca Dominiki, a co dopiero w to, że się z nim przyjaźni. Jeśli ten facet naprawdę znałby rodzinę Domi, przecież nie spotykałby się z nią codziennie, prawda? Niby po co miałby to robić? No bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że tata Dominiki aż tak chciałby ją kontrolować. Znam pana Lipińskiego, on zawsze chciał, żeby Domi była samodzielna. Nigdy nie wtrącał się w jej życie. Owszem, mogła do niego przyjść z każdym problemem, a kiedy widział, że coś jest nie tak, próbował z nią porozmawiać, ale nie chciał kontrolować jej bardziej, niż to było konieczne. Wiedział, że jest mądra i raczej nie zrobi nic głupiego. Pewnie dlatego, że Domi zawsze była grzeczna i spokojna. Była też ostrożna, a kiedy nie była pewna, czy powinna coś zrobić, zawsze pytała. Z tego, co pamiętam, chyba nawet nigdy nic nie przeskrobała. Sam już nie wiem. Może źle myślę, ale ta cała bajeczka Dominiki z kumplem ojca z jakiegoś powodu jest dla mnie po prostu dziwna i nierealna.
Poza tym, wiem że Domi coś przede mną ukrywa. Ona pewnie nie ma pojęcia, że to słyszałem, ale kiedy była w szpitalu podczas afery z paparazzi, zanim wszedłem do jej sali, usłyszałem jak mówi, że nie może powiedzieć jakiemuś chłopakowi prawdy. Nie byłoby w tym pewnie nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że przerwała wpół zdania, gdy tylko otworzyłem drzwi. W takich okolicznościach raczej nie trudno było się domyślić, że mówiła o mnie.
No i jest jeszcze ta sprawa z dziewczyną w bandance. Tutaj też mi coś nie gra. Rozmawiałem o niej ze wszystkimi moimi przyjaciółmi, ale myślałem, że nikt mi już nie uwierzy, kiedy nagle zrobiła to Dominika. Uwierzyła mi. Pamiętam, że powiedziałem jej wtedy, że chciałbym dowiedzieć się czegokolwiek o tamtej dziewczynie i jakimś cudem moja ochroniarka nagle zadzwoniła do mnie i pozwoliła mi zadać trzy pytania. Przypadek, czy może Domi miała z tym coś wspólnego?
Z jednej strony im więcej o tym myślę, tym bardziej skłaniam się do drugiej opcji, bo przecież takie zbiegi okoliczności się nie zdarzają. Z drugiej jednak strony zastanawiam się, co niby Dominika mogłaby mieć wspólnego z chroniącą mnie dziewczyną i tym całym niebezpieczeństwem, które ta dziewczyna tak dobrze znała.
- Mam złe przeczucia. - słyszę nagle szept Dominiki.
- Co? - patrzę na nią zaniepokojony. - W jakiej sprawie?
- Nas, naszego związku. - słowa Domi coraz bardziej zaczynają mnie martwić.
- Jak to? - pytam, mając tylko nadzieję, że dziewczyna nie chce ze mną zerwać.
- Nie mam pojęcia. Po prostu czuję, jakby miało przytrafić nam się coś złego.
- Na przykład?
- Kolejna afera z paparazzi? Kolejny napad? - Dominika wymienia możliwe opcje złych wydarzeń.
- A skąd takie przeczucie? - pytam zdziwiony.
- Sama nie wiem, nie umiem tego wyjaśnić. - wzdycha dziewczyna.
- Spokojnie, na pewno wszystko będzie dobrze. - uspokajająco głaszczę Domi po ramieniu, kiedy nagle słyszę z salonu wołanie Logana.
Niechętnie wstaję z bujanej ławki i idę do domu, kątem oka dostrzegając, że Dominika drepcze za mną. Wchodzimy razem do salonu, gdzie zgromadzeni są wszyscy domownicy, wpatrzeni w telewizor. Zdziwiony przenoszę wzrok na ekran i zamieram z przerażenia. Chyba przeczucie Domi niestety się nie myliło...
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Od razu na wstępie chciałabym przeprosić Was za dwutygodniową, która miała tutaj miejsce. Niestety ostatni miesiąc miałam bardzo zabiegany, ponieważ w moim życiu dużo zaczęło się dziać. Rok 2019 jest dla mnie rokiem, w którym dużo się u mnie zmieni i dlatego chcę Was uprzedzić, że takich przerw może być więcej, za co naprawdę bardzo przepraszam.
Na ten moment planuję powoli zacząć wracać na blogi jakoś za dwa tygodnie. Nie wiem, czy uda mi się ten plan zrealizować, ale są na to bardzo duże szanse. W przyszłym tygodniu natomiast przypada druga już rocznica tego bloga, na którą przygotowuję specjalny post, więc tutaj nie będzie już raczej przerw. Będzie za to dużo nowości, które przygotowuję i wbrew pozorom nie chodzi mi teraz o akcję w rozdziałach, więc możecie mi wierzyć, że trochę będzie się działo.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, jeśli idziesz spać nad ranem, tak jak zrobiła to Domi, to raczej tak.
Nie wiem, czy można to tak nazwać. Po prostu w każdym ważnym miejscu agencja ma swoje wtyczki.
Tak szczerze, nie miałam pojęcia, że to jest styl Czarnej Wdowy.
Ja ten wybuch miałam zaplanowany już od pierwszego rozdziału, haha.
Po prostu emocje wzięły górę i nie myślał nad tym, co mówi.
Nie widzę, ale wyobrażam sobie :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.

Komentarze

  1. Kendall i Domi mają miodowy miesiąc, widzę. Fajnie.
    I dzięki Kamili czar prysł.
    Okey... to już przesada. Nawet jak na nią. Dziewczyno, Ty mieszkasz u niego!
    Brown, widzę, zachowuje się coraz śmielej. Oj, żeby Kendall przypadkiem nie zaczął węszyć. Ciekawe, co mu powie, tak przy okazji. Bo po tym incydencie nie mam pewności, czy go kojarzy.
    Jesteś pewna, że nie oglądałaś "Chucka"? Bo ten dialog jest tak jakby znajomy.
    Zdemaskowanie nie ma tu nic do rzeczy! Kwestia dobrej wymówki...
    A może... Zatrudnij się w studiu tak, żebyś mogła chodzić za Kendallem krok w krok?
    Mówiłam, że zacznie coś podejrzewać. Lecimy z wymówkami, no już!
    Tylko, żeby Dominika nie zaczęła nagle zgrywać Zimowego... Chociaż to bardziej pasuje do Kamili.
    Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem! Woo... ale się zadziało. Sporo mnie ominęło. No Domi, nie daj sb manipulować. Sama dobrze wiesz, co jest dla Ciebie dobre. A Kend musi być teraz uważny.
    Czekam xo

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 72

Rozdział 53

Rozdział 55