Rozdział 7
*per. Dominiki*
Ze snu wyrywa mnie mój dzwoniący telefon. Otwieram niechętnie oczy i sprawdzam, kto śmie przerywać mi odpoczynek. Złość na tę osobę mija mi, kiedy widzę numer mojej przyjaciółki. Uśmiecham się lekko i odbieram.
- Hej. Ty już na nogach? - pytam zdziwiona, wiedząc jaki z dziewczyny jest śpioch.
- Hej. No ja już w szkole, a Ty gdzie?
- W domu. Przecież jest dopiero wpół do ósmej. - mówię z jeszcze większym zdziwieniem.
- Nie? Jest za dziesięć dziewiąta. - twierdzi, a ja wyskakuję jak oparzona z łóżka, rozłączając się. Zakładam pierwsze ciuchy, które w biegu wyciągam z szafy, w mgnieniu oka myję zęby, nakładam buty, zarzucam plecak na ramię i łapię deskorolkę, wybiegając z domu. Jadę najszybciej jak się da, wszystkimi możliwymi skrótami, byle tylko zdążyć.
Do szkoły wbiegam punktualnie o dziewiątej i od razu biegnę do sali. Hamuję jednak gwałtownie, kiedy wbiegam w odpowiedni korytarz, ponieważ widzę, jak wszyscy ludzie z mojej klasy siedzą pod salą z nosami w telefonach. Czyli nie ma nauczycielki. Super.
Podchodzę niepewnie do grona znajomych mi uczniów, czując na sobie szyderczy wzrok tych, którzy znają mnie jeszcze z podstawówki. Odkładam plecak na podłogę i idę do okna, patrząc w ziemię, po czym opieram się rękami o parapet, zaczynając wpatrywać się w przestrzeń za szybą.
Po kilku minutach wyczuwam, że ktoś stoi obok mnie. Spoglądam przelotnie na tę osobę i wracam do gapienia się w okno.
- Nie przejmuj się nimi. - mówi Piotrek, a po jego tonie głosu zgaduję, że na jego twarzy gości lekki uśmiech.
- Ty też taki byłeś. - mówię cicho, nie podnosząc nawet na milimetr kącików ust.
- Byłem. - przyznaje chłopak. - Ale jestem już zupełnie innym człowiekiem. Dojrzałem i zrozumiałem niektóre rzeczy. Nadal jednak nie rozumiem, co się wtedy stało. Nie rozumiem, dlaczego z dnia na dzień aż tak się zmieniłaś. Z rado...
- Skończ. - przerywam mu w połowie słowa. - Nie musisz tego rozumieć, bo to tylko i wyłącznie moja sprawa. - mówię i odchodzę stamtąd, wiedząc że nie zniosę dłużej jego towarzystwa. Nie tego dnia.
Siadam obok mojego plecaka, po czym wyciągam telefon, a następnie wkładam w uszy słuchawki. Wzdycham cicho i odpalam moją ulubioną playlistę. Już po chwili słyszę pierwsze dźwięki piosenki "Invisible" zespołu Big Time Rush. Tak, mam dziewiętnaście lat i słucham "zespołu dla małych dziewczynek", jak określają go niektórzy. Nie wstydzę się tego. Jestem stuprocentową Rusher i dobrze mi z tym. Poza tym niejedna taka dziewczynka jest czasami mądrzejsza od osoby dorosłej, ale przecież światem rządzą stereotypy i według niektórych, ekhem... "mądrali" z mojego otoczenia, dziewiętnastolatce nie przystoi słuchać takiego zespołu nawet w samotności, a co dopiero "obnosić się" z tym. Chociaż w sumie nie wiem czy noszenie na lewej ręce granatowej wstążki z napisem "Rusher" i słuchanie muzyki zespołu jedynie w słuchawkach, coby nie przeszkadzać innym, można nazwać obnoszeniem się. No ale cóż, przecież nie będę wykłócać się z "mądrzejszymi" od siebie, prawda?
Zatopiona w myślach tracę poczucie czasu i, nim się orientuję, wszyscy podnoszą się z miejsc, zachęceni do tego przez dzwonek oznajmiający koniec pierwszej lekcji. Wyłączam z niechęcią muzykę i chowam słuchawki do plecaka, a telefon do kieszeni spodni, po czym wstaję, zarzucającym plecak na ramię. Kątem oka widzę, że Piotrek idzie w moją stronę, więc czym prędzej oddalam się w stronę szafek, gdzie czeka już moja przyjaciółka, zresztą jak zawsze.
Podchodzę do niej i tulę ją, stęskniona po całym tygodniu rozłąki. Odwzajemnia uścisk, a kiedy się od siebie odrywamy, daje mi puszkę energetyka, widząc w jakim stanie jestem. Uśmiecham się z wdzięcznością, po czym otwieram puszkę i biorę pierwszy łyk napoju. Chwilę potem oddaję dziewczynie puszkę na kilka sekund, podczas których chowam do szafki nieprzydatne już książki. Po zamknięciu szafki, dzwonek oznajmia nam rozpoczęcie drugiej godziny lekcyjnej. Przewracamy oczami, po czym Kami oddaje mi z powrotem puszkę. Przybijamy sobie piątkę i idziemy każda w swoją stronę. Biorę kolejny łyk napoju i wzdycham, wiedząc że to będzie ciężka godzina, bo czas na konfrontację z Julią.
_______________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie, w opowiadaniu wreszcie coś zaczyna się dziać. Doszło do małego konfliktu pomiędzy Dominiką i Piotrkiem, po raz pierwszy od początku bloga pojawiła się wzmianka o BTR oraz po raz pierwszy pojawiła się Kamila (której opis znajduje się TUTAJ).
Na następny rozdział zapraszam Was na wtorek na godzinę 16:00. Przypominam także, że jeżeli rozdział się Wam spodobał, możecie go udostępnić lub zostawić komentarz.
P.S. To chyba najdłuższy rozdział jaki pojawił się dotychczas na tym blogu.
Do następnego.
Ze snu wyrywa mnie mój dzwoniący telefon. Otwieram niechętnie oczy i sprawdzam, kto śmie przerywać mi odpoczynek. Złość na tę osobę mija mi, kiedy widzę numer mojej przyjaciółki. Uśmiecham się lekko i odbieram.
- Hej. Ty już na nogach? - pytam zdziwiona, wiedząc jaki z dziewczyny jest śpioch.
- Hej. No ja już w szkole, a Ty gdzie?
- W domu. Przecież jest dopiero wpół do ósmej. - mówię z jeszcze większym zdziwieniem.
- Nie? Jest za dziesięć dziewiąta. - twierdzi, a ja wyskakuję jak oparzona z łóżka, rozłączając się. Zakładam pierwsze ciuchy, które w biegu wyciągam z szafy, w mgnieniu oka myję zęby, nakładam buty, zarzucam plecak na ramię i łapię deskorolkę, wybiegając z domu. Jadę najszybciej jak się da, wszystkimi możliwymi skrótami, byle tylko zdążyć.
Do szkoły wbiegam punktualnie o dziewiątej i od razu biegnę do sali. Hamuję jednak gwałtownie, kiedy wbiegam w odpowiedni korytarz, ponieważ widzę, jak wszyscy ludzie z mojej klasy siedzą pod salą z nosami w telefonach. Czyli nie ma nauczycielki. Super.
Podchodzę niepewnie do grona znajomych mi uczniów, czując na sobie szyderczy wzrok tych, którzy znają mnie jeszcze z podstawówki. Odkładam plecak na podłogę i idę do okna, patrząc w ziemię, po czym opieram się rękami o parapet, zaczynając wpatrywać się w przestrzeń za szybą.
Po kilku minutach wyczuwam, że ktoś stoi obok mnie. Spoglądam przelotnie na tę osobę i wracam do gapienia się w okno.
- Nie przejmuj się nimi. - mówi Piotrek, a po jego tonie głosu zgaduję, że na jego twarzy gości lekki uśmiech.
- Ty też taki byłeś. - mówię cicho, nie podnosząc nawet na milimetr kącików ust.
- Byłem. - przyznaje chłopak. - Ale jestem już zupełnie innym człowiekiem. Dojrzałem i zrozumiałem niektóre rzeczy. Nadal jednak nie rozumiem, co się wtedy stało. Nie rozumiem, dlaczego z dnia na dzień aż tak się zmieniłaś. Z rado...
- Skończ. - przerywam mu w połowie słowa. - Nie musisz tego rozumieć, bo to tylko i wyłącznie moja sprawa. - mówię i odchodzę stamtąd, wiedząc że nie zniosę dłużej jego towarzystwa. Nie tego dnia.
Siadam obok mojego plecaka, po czym wyciągam telefon, a następnie wkładam w uszy słuchawki. Wzdycham cicho i odpalam moją ulubioną playlistę. Już po chwili słyszę pierwsze dźwięki piosenki "Invisible" zespołu Big Time Rush. Tak, mam dziewiętnaście lat i słucham "zespołu dla małych dziewczynek", jak określają go niektórzy. Nie wstydzę się tego. Jestem stuprocentową Rusher i dobrze mi z tym. Poza tym niejedna taka dziewczynka jest czasami mądrzejsza od osoby dorosłej, ale przecież światem rządzą stereotypy i według niektórych, ekhem... "mądrali" z mojego otoczenia, dziewiętnastolatce nie przystoi słuchać takiego zespołu nawet w samotności, a co dopiero "obnosić się" z tym. Chociaż w sumie nie wiem czy noszenie na lewej ręce granatowej wstążki z napisem "Rusher" i słuchanie muzyki zespołu jedynie w słuchawkach, coby nie przeszkadzać innym, można nazwać obnoszeniem się. No ale cóż, przecież nie będę wykłócać się z "mądrzejszymi" od siebie, prawda?
Zatopiona w myślach tracę poczucie czasu i, nim się orientuję, wszyscy podnoszą się z miejsc, zachęceni do tego przez dzwonek oznajmiający koniec pierwszej lekcji. Wyłączam z niechęcią muzykę i chowam słuchawki do plecaka, a telefon do kieszeni spodni, po czym wstaję, zarzucającym plecak na ramię. Kątem oka widzę, że Piotrek idzie w moją stronę, więc czym prędzej oddalam się w stronę szafek, gdzie czeka już moja przyjaciółka, zresztą jak zawsze.
Podchodzę do niej i tulę ją, stęskniona po całym tygodniu rozłąki. Odwzajemnia uścisk, a kiedy się od siebie odrywamy, daje mi puszkę energetyka, widząc w jakim stanie jestem. Uśmiecham się z wdzięcznością, po czym otwieram puszkę i biorę pierwszy łyk napoju. Chwilę potem oddaję dziewczynie puszkę na kilka sekund, podczas których chowam do szafki nieprzydatne już książki. Po zamknięciu szafki, dzwonek oznajmia nam rozpoczęcie drugiej godziny lekcyjnej. Przewracamy oczami, po czym Kami oddaje mi z powrotem puszkę. Przybijamy sobie piątkę i idziemy każda w swoją stronę. Biorę kolejny łyk napoju i wzdycham, wiedząc że to będzie ciężka godzina, bo czas na konfrontację z Julią.
_______________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie, w opowiadaniu wreszcie coś zaczyna się dziać. Doszło do małego konfliktu pomiędzy Dominiką i Piotrkiem, po raz pierwszy od początku bloga pojawiła się wzmianka o BTR oraz po raz pierwszy pojawiła się Kamila (której opis znajduje się TUTAJ).
Na następny rozdział zapraszam Was na wtorek na godzinę 16:00. Przypominam także, że jeżeli rozdział się Wam spodobał, możecie go udostępnić lub zostawić komentarz.
P.S. To chyba najdłuższy rozdział jaki pojawił się dotychczas na tym blogu.
Do następnego.
Jak zwykle super :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :-D
UsuńPozdrawiam, Domi.
No fakt, nieźle się spóźniła. Ostatnio przez "nieprzespanie" miałam niezłe kłopoty, bo ustawiłam sobie budzik w telefonie, a zostawiłam go w pokoju rodziców i obudził ich, zamiast mnie. Ta... Przynajmniej się długo nie złościli.
OdpowiedzUsuńWiesz, że przypomniał mi sie film "Kopciuszek: Roztańczona Historia"? W sumie cały czas o nim pamiętam, bo jego plakat cały czas zakleja szybę w drzwiach mojego pokoju. No, ale tam była taka scena, jak Mary wyjechała do szkoły na deskorolce. Zupełnie jak tutaj Dominika.
Dobra, chociaż ta pogawędka zapowiadała się całkiem przyjemnie, to w Dominice jakby wybuchła bomba. Musiał trafić w czuły punkt. I chociaż w tej chwili nic z tego nie rozumiem, to wiem, że musze poczakać, aż to łaskawie wyjaśnisz.
Wiesz, co zrobiłam? Znalazłam sobie na Playliście ten kawałek. Znaczy Playliście... Płycie MP3 z całą zgraną playlistą, którą trzymam w pokoju. Potem jest "Invisibles" z Soy Luny, więc nie przełączę. Mów sobie co chcesz, ale ja kocham ten kawałek.
Gdzie najłatwiej zwiać przed jakimś chłopakiem? Oczywiście do damskiego kibla.trochę mi dziwnie, że Dominika o tym nie pomyślała.
Serio najdłuższy? Pewnie przez tę tyradę o Rasherstwie. Ale szybko poszło.
Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrzwiam!
No niestety, zarwanie nocki nie było dobrym pomysłem. Oj, rzeczywiście dobrze, że długo się nie złościli za obudzenie ich.
UsuńNaprawdę? Chyba muszę obejrzeć ten film, bo szczerze mówiąc, zabierałam się do tego kilka razy i jakoś nigdy nie wychodziło.
Tak, w Dominice jeszcze wiele razy coś pęknie, zwłaszcza podczas takich rozmów jak ta z Piotrkiem. Wiem, jestem okropna z tym ukrywaniem wszystkiego, ale spokojnie, postaram się wyjaśnić większość jak najszybciej.
Szczerze mówiąc, nigdy nie oglądałam "Soy Luny", ale też za bardzo mnie do niej nie ciągnęło. Ani do muzyki z niej. Przesłucham sobie to dzisiaj. A nuż mi się spodoba.
W sumie damska toaleta byłaby chyba lepszym rozwiązaniem, ale przy pisaniu tego rozdziału, nie wpadłam na to. Jestem dziwna, wiem. Chociaż z drugiej strony, Piotrek nie podszedł do dziewczyn, bo mógł bać się Kamili.
Z tego, co wiem, to najdłuższy i pewnie masz rację, że to przez wywód o Rusherstwie.
Pozdrawiam, Domi.