Rozdział 56
*per. Dominiki* Podnoszę powoli ciężkie powieki, a w oczy uderza mnie oślepiająca biel. W głowie mi pulsuje, a gdzieś z boku słyszę przytłumione głosy. Nie jestem jednak w stanie rozróżnić pojedynczych słów, które teraz zlewają się w jeden bezsensowny bełkot. Mrugam kilka razy, przyzwyczajając oczy do światła. Rozglądam się niepewnie, bojąc się trochę, co zaraz zobaczę. Oddycham z ulgą, kiedy dostrzegam moje przyjaciółki. Po kilku sekundach zauważam jednak, że znajduję się w sali szpitalnej, a one siedzą przy moim łóżku. Gwałtownie podnoszę się do pozycji siedzącej, a po chwili równie gwałtownie zaciskam oczy, czując mocne zawroty głowy. - Domi, co jest? Wszystko w porządku? - słyszę głos Moniki, a po chwili czuję czyjąś dłoń na swoim ramieniu. - Tak, ja tylko... po prostu zbyt gwałtownie wstałam. - otwieram oczy, kierując wzrok na dziewczyny. - Co się tak właściwie stało? Jakim cudem tu wylądowałaś? I dlaczego, kiedy tu przyszłyśmy, na korytarzu siedział Brown z jakąś dziewczyną?