Posty

Rozdział 72

*per. ?* Dwa dni - właśnie tyle minęło już od aresztowania moich opiekunów i mojego pościgu z policją. Szczerze mówiąc, teraz żałuję, że wtedy zacząłem uciekać. Zamiast tego mogłem po prostu podejść do tych gliniarzy i wyjaśnić im całą sytuację, ale spanikowałem. Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji, a świadomość tego, że w ciągu zaledwie kilku minut straciłem dom i wszystkie oszczędności, dodatkowo potęgowała mój stres. I właśnie przez ten pieprzony stres musiałem przebrać się, zabrać z plecaka pieniądze i wyrzucić go do najbliższego kosza na śmieci, a potem zacząć się ukrywać, bo policja wysłała mój rysopis do wszystkich mediów wraz z wielkim napisem "POSZUKIWANY". Jeszcze chyba nigdy nie czułem się tak upodlony... Przeszedłem w życiu już wiele, ale jeszcze nigdy nie musiałem ukrywać się przed społeczeństwem i naprawdę nie wiem, co teraz zrobić. Od dwóch pieprzonych dni poruszam się tylko i wyłącznie ciemnymi uliczkami, w dodatku z mocno naciągniętym na głowę kaptu

Rozdział 71 + 3. rocznica

*per. Dominiki* Wylegiwanie się na trawie, grzejące słońce, zimne napoje i spokojny weekend - właśnie na to wszyscy zasługiwaliśmy po ostatnich wydarzeniach. Na szczęście Los Angeles nas nie zawiodło, ponieważ od kilku dni panują dość mocne upały, podczas których całe dnie możemy spędzać w ogrodzie. No, przynajmniej polska część naszego domu, bo Halston, Alexa i chłopaki niestety wciąż pracują. Coraz częściej wracają dopiero późnym wieczorem, kiedy ja i dziewczyny szykujemy się już do spania. Raz zdarzyło się nawet, że nasz boysband wrócił z koncertu dopiero nad ranem, przy okazji nas budząc. I pomyśleć, że od wyczyszczenia Kendowi pamięci minął dopiero tydzień... - Joł, ziemia do Domi. - słyszę nagle damski głos i czuję lekkie kopnięcie w udo. Podnoszę zdziwiona wzrok i dostrzegam Kamilę. - Trzymaj. - dziewczyna podaje mi szklankę soku, którą po chwili odbieram. - Dzięki. - uśmiecham się z wdzięcznością, obserwując jak moja przyjaciółka zajmuje miejsce obok mnie. - A ty sobie nie

Rozdział 70

Obraz
*per. ?* Wycie syren, krzyki, chaos i ja, wyglądający zza rogu ulicy. Obserwuję to, co dzieje się w domu, w którym spędziłem ostatnie dziesięć lat. Z budynku wychodzi policja, wyprowadzając w kajdankach ludzi, którzy się mną opiekowali. Tak znajome, a jednocześnie obce mi osoby, szarpią się i awanturują, za wszelką cenę chcąc uniknąć więzienia. Kilka chwil później zostają jednak obezwładnieni i wrzuceni do radiowozów, odjeżdżających z włączonymi syrenami w stronę najbliższego komisariatu. Osuwam się po ścianie budynku i chowam twarz w dłonie. Ten dom, to jedyne miejsce, gdzie mogłem wrócić. Nie mam pojęcia, co teraz zrobię. Nie mam kompletnie żadnej alternatywy, żadnego mieszkania, żadnych większych funduszy. W plecaku mam ledwie sto dolarów i kilka par ubrań, co może starczyć mi najwięcej na tydzień przy maksymalnym oszczędzaniu, a teraz nie mogę wrócić nawet po resztę ubrań, bo cała posesja otoczona jest żółtą, policyjną taśmą. Wstaję niepewnie z ziemi, kierując się do jednego z

Rozdział 69

2 DNI PÓŹNIEJ *per. Dominiki* Ze snu wyrywa mnie głośny dźwięk budzika, dochodzący z mojego telefonu, który powinien leżeć gdzieś obok mnie. Po omacku próbuję znaleźć źródło denerwującego dźwięku, ale niestety nie udaje mi się to. Uchylam lekko powieki, dzięki czemu lokalizuję w końcu telefon, zaplątany w zmiętą kołdrę, leżącą na drugim końcu łóżka. Niechętnie podnoszę się do pozycji siedzącej, sięgając w końcu smartfona i wyłączam budzik. Przecieram zaspane oczy, po czym zwlekam się z posłania, a następnie idę do łazienki, gdzie wykonuję poranne czynności. Staram się zrobić to porządnie, ale niezbyt mi to wychodzi, zważywszy na to, że zasypiam na stojąco. Nie chcę jednak, żeby ktokolwiek zorientował się, że spałam zaledwie przez pół godziny, więc w to, co właśnie robię, wkładam wszystkie swoje siły, jakie mi jeszcze zostały. Kilka minut później wchodzę do kuchni, gdzie zaczynam przygotowywać śniadanie. Wszyscy jeszcze śpią, ale już niewiele czasu zostało mi na przygotowanie pos

Rozdział 68

*per. Kamili* Krzątam się po pokoju, pakując rzeczy do plecaka. Brown ma przyjechać za około pół godziny, a ja dopiero przeglądam ubrania, zastanawiając się, co powinnam spakować. Przez kilka minut tępo wpatruję się w zawartość mojej szafy, nie mogąc się skupić. W końcu wyciągam pierwsze lepsze ciuchy i wrzucam je byle jak do plecaka, przykrywając nimi broń i laptop. Wrzucam tam jeszcze portfel z pieniędzmi oraz dokumenty, po czym siadam na łóżku, zamykając plecak. Niestety nie jest mi dane długo posiedzieć, bo już po kilku minutach do mojego pokoju wchodzi Domi, informując mnie, że Mike właśnie podjechał. Mówię, że zaraz przyjdę, a moja przyjaciółka wychodzi. Wzdycham cicho, niechętnie wstając z łóżka i zarzucam na ramię plecak. Rozglądam się chwilę po pomieszczeniu, zastanawiając się, czy na pewno wszystko wzięłam, po czym kieruję się w stronę drzwi. Zatrzymuję się przy nich jednak na moment, zerkając niepewnie w stronę jednej z poduszek, leżących na łóżku. Zaczynam zastanawiać się

ZWIASTUN #1

Obraz
Zgodnie z obietnicą wstawiam dzisiaj zwiastun do finałowego rozdziału pierwszej części tego opowiadania. Miłego oglądania!

Rozdział 67

Obraz
*per. Dominiki* Ze snu wyrywa mnie budzik, dochodzący z mojego telefonu. Po omacku próbuję znaleźć komórkę, ale nigdzie jej nie ma. Zdziwiona otwieram oczy, dzięki czemu dostrzegam moich przyjaciół, śpiących obok mnie na kanapie. No tak, wczoraj nie dotrwałam końcówki filmu, ale jak widać, nie tylko ja. Wyciągam telefon z kieszeni spodni i szybko wyciszam dźwięk. Jest piąta rano, czyli mam jeszcze pół godziny do przyjazdu Browna. Ostrożnie wyplątuję się z objęć Kendalla, uważając, aby go nie obudzić. Wstaję powoli z kanapy, a następnie idę po cichu do swojego pokoju, przeciągając się. Po wykonaniu porannych czynności i przebraniu się, wracam do salonu z kilkoma cienkimi kocami w rękach i plecakiem na ramieniu. Przykrywam moich przyjaciół, a następnie idę do kuchni, gdzie przygotowuję wszystkim śniadanie. Zrobione kanapki chowam do lodówki, na którą przyklejam karteczkę z informacją, że jedzenie czeka wewnątrz. Wracam jeszcze na chwilę do salonu i porządkuję bałagan, leżący na szkla