*per. Dominiki* Wylegiwanie się na trawie, grzejące słońce, zimne napoje i spokojny weekend - właśnie na to wszyscy zasługiwaliśmy po ostatnich wydarzeniach. Na szczęście Los Angeles nas nie zawiodło, ponieważ od kilku dni panują dość mocne upały, podczas których całe dnie możemy spędzać w ogrodzie. No, przynajmniej polska część naszego domu, bo Halston, Alexa i chłopaki niestety wciąż pracują. Coraz częściej wracają dopiero późnym wieczorem, kiedy ja i dziewczyny szykujemy się już do spania. Raz zdarzyło się nawet, że nasz boysband wrócił z koncertu dopiero nad ranem, przy okazji nas budząc. I pomyśleć, że od wyczyszczenia Kendowi pamięci minął dopiero tydzień... - Joł, ziemia do Domi. - słyszę nagle damski głos i czuję lekkie kopnięcie w udo. Podnoszę zdziwiona wzrok i dostrzegam Kamilę. - Trzymaj. - dziewczyna podaje mi szklankę soku, którą po chwili odbieram. - Dzięki. - uśmiecham się z wdzięcznością, obserwując jak moja przyjaciółka zajmuje miejsce obok mnie. - A ty sobie nie ...
*per. ?* Wycie syren, krzyki, chaos i ja, wyglądający zza rogu ulicy. Obserwuję to, co dzieje się w domu, w którym spędziłem ostatnie dziesięć lat. Z budynku wychodzi policja, wyprowadzając w kajdankach ludzi, którzy się mną opiekowali. Tak znajome, a jednocześnie obce mi osoby, szarpią się i awanturują, za wszelką cenę chcąc uniknąć więzienia. Kilka chwil później zostają jednak obezwładnieni i wrzuceni do radiowozów, odjeżdżających z włączonymi syrenami w stronę najbliższego komisariatu. Osuwam się po ścianie budynku i chowam twarz w dłonie. Ten dom, to jedyne miejsce, gdzie mogłem wrócić. Nie mam pojęcia, co teraz zrobię. Nie mam kompletnie żadnej alternatywy, żadnego mieszkania, żadnych większych funduszy. W plecaku mam ledwie sto dolarów i kilka par ubrań, co może starczyć mi najwięcej na tydzień przy maksymalnym oszczędzaniu, a teraz nie mogę wrócić nawet po resztę ubrań, bo cała posesja otoczona jest żółtą, policyjną taśmą. Wstaję niepewnie z ziemi, kierując się do jednego z...
*per. ?* Dwa dni - właśnie tyle minęło już od aresztowania moich opiekunów i mojego pościgu z policją. Szczerze mówiąc, teraz żałuję, że wtedy zacząłem uciekać. Zamiast tego mogłem po prostu podejść do tych gliniarzy i wyjaśnić im całą sytuację, ale spanikowałem. Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji, a świadomość tego, że w ciągu zaledwie kilku minut straciłem dom i wszystkie oszczędności, dodatkowo potęgowała mój stres. I właśnie przez ten pieprzony stres musiałem przebrać się, zabrać z plecaka pieniądze i wyrzucić go do najbliższego kosza na śmieci, a potem zacząć się ukrywać, bo policja wysłała mój rysopis do wszystkich mediów wraz z wielkim napisem "POSZUKIWANY". Jeszcze chyba nigdy nie czułem się tak upodlony... Przeszedłem w życiu już wiele, ale jeszcze nigdy nie musiałem ukrywać się przed społeczeństwem i naprawdę nie wiem, co teraz zrobić. Od dwóch pieprzonych dni poruszam się tylko i wyłącznie ciemnymi uliczkami, w dodatku z mocno naciągniętym na głowę kaptu...
Komentarze
Prześlij komentarz
Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D