Rozdział 25

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ
*per. Dominiki*
Ostatnia lekcja nareszcie za mną. Kieruję się powoli w stronę szafek, myśląc o dzisiejszym dniu. Po sytuacji z dyrektorką nie działo się już nic niepokojącego, ale w sumie to dobrze, bo okulary po spotkaniu z obcasem kobiety rządzącej tą szkołą zupełnie przestały działać.
Przy szafce czeka już na mnie Kamila. Podchodzę do niej, po czym oddaję jej plecak oraz okulary. Przez chwilę stoimy w ciszy, każda zagłębiona w swoich myślach. W końcu jednak otwieram szafkę i wyciągam z niej kilka podręczników, pakując je do, swojego już, plecaka. Spoglądając na brunetkę spostrzegam, jak jej wzrok z zamyślonego staje się bojowy i zatrzymuje na obiekcie za mną. Odwracam się niepewnie, niemal zderzając się z Piotrkiem. Odsuwam się o kilka kroków, a następnie podnoszę lekko wzrok, chcąc spojrzeć chłopakowi w twarz. W jego oczach dostrzegam rozczarowanie wymieszane ze smutkiem.
- Dlaczego mnie okłamałaś? - pyta cicho, wskazując na plecak. No to pięknie.
- Wiesz, to chyba nie najlepsza pora na takie rozmowy. - twierdzę, próbując jakoś z tego wybrnąć.
- Niby dlaczego? Co, nie chcesz rozmawiać przy swojej przyjaciółeczce? A może ją też okłamałaś, co? - smutek i rozczarowanie chłopaka niespodziewanie przemienia się w złość.
- Przestań, nie o to chodzi. Po prostu się spieszę i nie mam czasu teraz Ci tego tłumaczyć. Porozmawiamy jutro. - oznajmiam, biorąc z szafki deskorolkę, po czym popycham lekko Kamilę w stronę wyjścia, chcąc jak najszybciej oddalić się od Szewczyka.
- Fajnie. - słyszę za plecami sarkastyczny ton chłopaka, co tylko motywuje mnie do przyspieszenia kroku. Nie mogę uwierzyć, że dałam się przyłapać. Chcę jak najszybciej znaleźć się w domu i zapomnieć o tym. No i pomyśleć, jak wytłumaczyć to Piotrkowi. Błagam, niech ten dzień już się skończy.
Po wyjściu ze szkoły staję na deskorolce i, wraz z Kamilą, kieruję się do mojego domu. Plan na dzisiaj to powtórki do matury... i zapewne w międzyczasie naprawa okularów oraz próba odzyskania nagrań z nich. Mam tylko nadzieję, że uda się odzyskać przynajmniej ich część, najlepiej tę, na której widać zachowanie dyrektorki. Jeśli rzeczywiście uda nam się odzyskać ten fragment, Kamila będzie miała dowody do kuratorium, a wtedy być może Pani dyrektor zostanie jakoś ukarana.
Kilka minut później wjeżdżamy na moją ulicę, na której już z daleka daje się słyszeć bardzo głośną muzykę. Patrzę ze zdziwieniem na brunetkę, która jest nie mniej zdumiona ode mnie. Chwilę później okazuje się, że to właśnie z mojego domu dobiega hałas, ale bardziej niepokojące jest to, że drzwi nie są zamknięte na klucz. Wchodzę niepewnie do mieszkania, a zaraz za mną Kamila, wyciągająca z plecaka niewielki pistolet. Dziewczyna przeładowuje ostrożnie broń i wchodzi wraz ze mną do salonu, skąd dobiega muzyka. Brunetka szybko jest jednak zmuszona do zabezpieczenia pistoletu, gdyż sprawcami całego zamieszania okazują się Kuba i jego koledzy, beztrosko skaczący po kanapie z chipsami w rękach. Podchodzę prędko do głośników i wyciszam je, na co chłopcy postanawiają głośno zaprotestować. Dzieci mają niestety tak donośne głosy, że nie daję rady ich przekrzyczeć. Patrzę błagalnie na Kami, obserwującą wszystko z niemałym rozbawieniem. Dostrzegając moje spojrzenie, dziewczyna zrzuca z ramienia plecak, a następnie wchodzi na stół, stojący na środku pomieszczenia.
- Cisza!!!!!! - drze się na całe gardło moja przyjaciółka, co odnosi pozytywny skutek, bo chłopcy w końcu zamykają buźki. - A teraz siadać i słuchać dziewczyny w koszuli!
- Niby dlaczego mielibyśmy to robić? - pyta najodważniejszy z chłopaków, podchodząc do Kamili z kpiącym uśmieszkiem.
- Niby dlatego, że mam nóż i nie zawaham się go użyć. - mówi ciemnowłosa, wyciągając z kieszeni kurtki niewielki, aczkolwiek ostry, scyzoryk.
- Tak, to dobry powód. - zgadza się wystraszony chłopiec, siadając na kanapie, a moja kompanka zadowolona zeskakuje z blatu i staje obok mnie z ostrym narzędziem w dłoni.
- No to skoro to już mamy za sobą, to może ktoś mi wyjaśni gdzie są rodzice i co się tu w ogóle dzieje? Kuba, chcesz mi coś powiedzieć? - patrzę na brata surowym wzrokiem, krzyżując ramiona na piersi.
- Rodzice pojechali do dziadków i pozwolili mi zaprosić kumpli, a Tobie zostawili na lodówce listę rzeczy do zrobienia. - mówi jednym tchem, po czym uśmiecha się szeroko, lecz sztucznie, spoglądając ze strachem na Kami.
- Wiecie, my mamy dzisiaj bardzo dużo nauki, a Wy byliście nieznośni, więc proponuję układ. Ja nie powiem rodzicom nic o Waszej małej imprezce, a Wy pomożecie mi wypełnić wszystkie zadania z listy. Stoi? - pytam, przelatując wzrokiem po twarzy każdego z dzieciaków, a kątem oka widzę, jak moja przyjaciółka podnosi odrobinę scyzoryk, przypominając o jego obecności. Szczerze mówiąc, zwykle nie popieram takich szantaży i zastraszeń wobec małych dzieci, ale w tym momencie mam tak dużo roboty, że zgodzę się na wszystko, byle ktoś mi pomógł.
Chłopcy kiwają na zgodę głowami i drepczą do kuchni, a Kamila zgarnia nasze plecaki i biegnie z nimi do mojego pokoju. Ja sama natomiast dołączam do chłopców. Po pobieżnym przejrzeniu listy zrobionej przez rodziców okazuje się, że obowiązków nie jest tak dużo jak na początku myślałam. Nie chcąc być jednak gołosłowna, każę mojemu bratu i jego kolegom przynajmniej posprzątać bałagan, jaki zrobili w salonie, w czasie, gdy będę przygotowywać obiad.
Po niecałej godzinie posiłek jest już gotowy, a chłopcy siedzą grzecznie przy stole. Nakładam spaghetti na talerze i podaję je dzieciakom, po czym biorę dwie porcje, a następnie idę do mojego pokoju, prosząc uprzednio chłopaków, aby po zjedzeniu dania włożyli naczynia do zmywarki.
Wchodzę z oddechem ulgi do swojego królestwa i stawiam talerze z jedzeniem na biurko, a chwilę później zamykam drzwi na klucz. Siadam na blacie biurka, a naczynie ze swoją porcją spaghetti stawiam na swoich kolanach, zaczynając zajadać. Grzebiąca w laptopie Kamila dopiero po kilku minutach dostrzega jedzenie, więc czym prędzej zajmuje miejsce obok mnie i również zaczyna konsumować posiłek.
Po napełnieniu naszych brzuchów wreszcie możemy zabrać się za naukę. Kami odkłada przenośny komputer z podłączonymi do niego okularami na bok, a ja wyciągam z plecaka książki, rozkładając je na łóżku.
- No to od czego zaczynamy? Matma, polak, a może historia? - pytam, wypakowując również zeszyty z notatkami.
- Daty. - oznajmia przerażona ilością materiału brunetka, sięgając po podręcznik od historii. Podaję jej notatki z tego przedmiotu, a sama zaczynam powtarzać matematykę, z którą mam największy problem.
Kolejne godziny mijają nam na ciężkiej nauce. Co jakiś czas przepytujemy siebie nawzajem z przerobionego wcześniej materiału i zaznaczamy to, czego musimy jeszcze się douczyć. Po tych kilku męczących godzinach i wielokrotnym zmienianiu pozycji, w których siedziałyśmy, Kamila kończy z głową zwieszoną z łóżka, a ja siedząc po turecku pod jedną ze ścian, z poduszką na nogach i książką na niej.
- Możemy na dzisiaj już skończyć? Uczymy się już kilka godzin, no błagam. Mamy jeszcze tydzień, dajmy sobie trochę na luz. - zaczyna marudzić moja przyjaciółka, ale w tej akurat sytuacji mam ochotę zrobić to samo.
- W sumie masz rację. Na dzisiaj starczy. Co z okularami? - pytam, podnosząc się z podłogi.
- Zaraz sprawdzę. - ciemnowłosa sięga po laptopa, siadając na środku łóżka.
- I jak? - zajmuję miejsce obok niej, pakując do plecaka książki oraz zeszyty.
- Jest jakieś nagranie. - mówi zdziwiona, uruchamiając filmik, dzięki czemu już po chwili możemy oglądać podłe zachowanie dyrektorki. O dziwo kamerka działała niemal całą lekcję. Fakt faktem, że w niektórych momentach obraz się urywał, ale dowody były nagrane.
- Dobra, prześlij to na komputer zanim okulary całkowicie przestaną działać. - radzę Kamili, wiedząc że nagranie zaraz może zniknąć.
- No spoko. Mam to już na kompie, ale co z tym zrobimy? Przecież w kuratorium będą dopytywać skąd mam takie nagranie, a nie mogę powiedzieć prawdy. - moja przyjaciółka automatycznie markotnieje.
- W sumie racja, będzie trzeba coś wymyślić. A będąc już przy temacie prawdy, dowiedziałaś się czegoś o tym całym Marcelu? - pytam, zaciekawiona śledztwem, które miała przeprowadzić Kami.
- Właśnie nie. Przeglądałam jego plecak, ale nic tam nie było. Tylko podręczniki i zeszyty. W jego szafce też były kompletne pustki. - oznajmia z niedowierzaniem.
- To może... zwiniemy jego telefon? - proponuję niepewnie.
- Co? Odbiło Ci? To jest idiotyczny pomysł. Po prostu powiedzmy o tym szefowi i nie pakujmy się w nic. - prosi, zamykając pokrywę laptopa.
- O, zamieniasz się we mnie? - pytam ze śmiechem.
- No, a Ty niestety we mnie. - twierdzi zmartwiona.
- Oj, przestań. Po prostu nie widzę innego sposobu na zdemaskowanie go. Nic się nie stanie, będę ostrożna. - staram się przekonać Kamilę do mojego planu, mając wrażenie że zamieniłyśmy się rolami, bo zazwyczaj to ona miała ryzykowne pomysły, a ja ją hamowałam.
- Tak ostrożna jak z plecakiem i Szewczykiem? - drwi dziewczyna, powstrzymując śmiech.
- Oj tam. Dałam się złapać tylko ten jeden raz. Przecież wiesz, że z reguły jestem ostrożna, a jak wiadomo wyjątek potwierdza regułę. - oznajmiam, na co moja przyjaciółka tylko przewraca oczami z uśmiechem. - A teraz przepraszam, ale mój brat jest zbyt cicho, więc muszę do niego zajrzeć.
- Czyli mam rozumieć, że zapominamy o rozmowie i mam włączyć jakiś film? - pyta, wskazując na laptopa.
- No widzisz? Czytasz mi w myślach. - uśmiecham się lekko i wychodzę z sypialni, kierując się do pokoju Kuby.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie, kłopotów dziewczyn ciąg dalszy, ale obiecuję, że niedługo się rozwiążą. Znaczy, nie wszystkie, ale część na pewno. No i, przyznaję, trochę popłynęłam z długością tego rozdziału, ale mam nadzieję, że taka długość Wam odpowiada, bo chciałabym utrzymać ją w następnych rozdziałach.
A teraz czas na odpowiedzenie na komentarze sprzed tygodnia.
Marta, spokojnie, Dominika nie jest żadną patologiczną kłamczuchą. Ona po prostu wie, jakich rzeczy lepiej nikomu nie zdradzać, co do Marcela - pozory mylą, a jeśli chodzi o Piotrka, jest on bardzo dociekliwy, ale tylko względem Dominiki.
Oj, dla bohaterek znajomość sztuk walki przez kogoś obcego, kto nagle pojawia się w ich otoczeniu jest bardzo niepokojące.
Tak, Dominika też w tym siedzi, ale nie będą nigdzie kradły, co to to nie. Ej, ale po co od razu wyzywać? Wystarczy tylko odrobina cierpliwości.
Hm, pamiętasz może odcinek "iCarly", w którym Briggs i Howard zostają dyrektorami? Dyrektorka dziewczyn jest nimi w jednej osobie podczas ich kadencji. A tak swoją drogą, przez jeden z Twoich komentarzy, w którym wspomniałaś o "iCarly" obejrzałam cały ten serial od początku i teraz mam ochotę wszędzie do niego nawiązywać. Eh...
Do następnego.

Komentarze

  1. Dobra, na razie się wyje, jakby Piotrek zrobił jej scenę. Chociaż z drugiej strony dobrze by było ustalić jakąś wspólną wersję, co nie? Przez chwilę rozważałam nawet zrobienia Ci szlabanu (czyt. nie będę komentować) dopóki tego wszystkiego nie wyjaśnisz. Jak mam być „zła”, to po całości.
    Głośna muzyka? Imprezka? No cudownie. Aaa... czyli „niewielki pistolet”, znaczy „pistolet dla dziewczyn”? Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić Belli Thore (czy jak się pisze jej nazwisko) ze spluwa w ręku. Przez chwilę nawet próbowałam sobie ją wyobrazić z takim karabinem, jak ma Rocket (czyli większy niż on sam), ale nic z tego nie wyszło. A wiesz, że ona w wakacje chodziła z Poseyem? Uwielbiam go, wiesz? Chyba zerwali kilka tygodni po rozpoczęciu zdjęć do drugiej części szóstego sezonu. Ale to ona miała nowego, zanim on zaczął się spotykać z tą Sofią, czy jak jej tam. Dobra, nie ważne, bo zaraz Ci streszczę cały sezon.
    Ze spluwą na dzieci? No wiesz?
    Jeszcze z nożem? Dostrzegam szkołę Jokera.
    Niańczenie dzieci pominę okey? Po prostu nie wiem jak to ująć.
    Już nic nie mówię. To rozsadza mi czachę.
    Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
    Ta... I wzajemnie. Bo Ci przypomnę, co mi napisałaś przy odpowiedzi na prolog, ale jeśli to Cię pocieszy, mogę Ci wysłać (albo po prostu powiedzieć co to była za tłuczona szyba) fragment pierwszego rozdziału.
    Tego odcinka nie widziałam (brak nicka, skazana na to co jest na chomiku i na to, co widziałam na jedynce), ale ogarniam co to za ludzie.
    Trzymaj się! Część!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 53

Rozdział 68

Rozdział 55