Rozdział 27

*per. Dominiki*
Idę szybkim krokiem po jednym ze szkolnych korytarzy, uważnie się rozglądając i nasłuchując każdego najcichszego szmeru. Marcela nigdzie jednak nie ma. Jakby zapadł się pod ziemię. Na domiar złego Kami też nie odpowiada na dany jej cynk, co jest bardzo niepokojące.
Po przeszukaniu wszystkich korytarzy do sprawdzenia zostaje mi tylko piwnica. Schodząc powoli po schodach do moich uszu zaczyna dobiegać ściszony, męski głos. Schodzę z ostatniego stopnia, po czym zatrzymuję się i wyciągam z kieszeni telefon. Na całe szczęście schody umiejscowione są pomiędzy dwoma ścianami, a dalszą część piwnicy zobaczyć można tylko po wyjściu z tego "mini-korytarza", więc mam pewność, że chłopak mnie nie zauważy.
Wychylam się lekko zza ściany, chcąc zobaczyć, kto i z kim rozmawia, dzięki czemu znajduję Marcela. Szatyn rozmawia przez telefon, ogarniając wzrokiem pomieszczenie. Szybko chowam się z powrotem za rogiem, po czym włączam dyktafon w telefonie i zaczynam nagrywać wszystko, co słyszę.
- Wszystko idzie zgodnie z planem. (...) Nie, jest nieufna. (...) No nie, ale to chyba dobrze, prawda? (...) Czemu? (...) Ale one są naprawdę dobre. (...) Wypadki chodzą po ludziach. (...) Przecież nie zrobiła tego specjalnie. (...) Po prostu uważam, że powinieneś dać im szansę. (...) No dobrze, ale siedzą w tym nie od dzisiaj. (...) A ja nadal uważam, że dałyby radę. (...) No dobra, jak chcesz. (...) Okay, to ja już do nich wracam, bo pewnie już się ogarnęli po tym wybuchu. Jakby coś się działo, to jesteśmy w kontakcie. Cześć. - Marcel rozłącza się, a ja wyłączam nagrywanie i wbiegam po schodach na parter, po czym pędzę z powrotem na salę gimnastyczną. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że chłopak ma coś wspólnego z tym laptopem. Tylko o co chodziło mu z tym, że jakaś dziewczyna jest nieufna? Mówił o mnie, czy zaczynam mieć paranoję? No i czemu mówił o jakiejś szansie, albo o tym, że wypadki chodzą po ludziach? A przede wszystkim, kogo miał na myśli, mówiąc że "dałyby radę"? To wszystko jest coraz dziwniejsze.
Wchodzę zamyślona do sali i od razu idę na wybrane wcześniej stanowisko. Próbuję pomóc "swojej" grupie, ale za nic nie mogę się skupić. Po głowie ciągle chodzą mi słowa Marcela, który teraz jak gdyby nigdy nic stoi obok mnie, dyskutując z resztą osób zgromadzonych przy stanowisku.
Kilka minut później nareszcie daje się słyszeć dzwonek na przerwę. Wychodzę wraz z innymi na korytarz, po czym kieruję się do klasy, w której zostawiłam swoje rzeczy. Czym prędzej biorę stamtąd plecak, który zarzucam na prawe ramię, i opuszczam salę.
- Ej, Domi! Poczekaj! - słyszę nagle głos Piotrka, więc zatrzymuję się i czekam, aż mnie dogoni. - Możemy pogadać?
- Jasne. - zgadzam się lekko zdziwiona, po czym zaczynam powolnym krokiem kierować się w stronę szafek.
- Słuchaj, może to nie moja sprawa, ale mam wrażenie, że stało się coś złego. W sensie w Twoim życiu. No bo popatrz, wczoraj mnie okłamałaś, dzisiaj bez żadnego powodu wyszłaś z sali gimnastycznej i wróciłaś zamyślona dopiero kilkanaście minut przed dzwonkiem. W ogóle od kilku dni chodzisz jakaś nieobecna. Wszystko u Ciebie w porządku? - pyta, zaskakując mnie swoimi obserwacjami.
- Tak, po prostu cały czas myślę o maturze i pewnie to przez to. - mówię, po części zgodnie z prawdą.
- Przez maturę mnie okłamałaś i bez powodu wyszłaś z sali? Domi, błagam Cię, nie jestem głupi. Powiedz w końcu prawdę. - prosi, patrząc na mnie ze... zmartwieniem?
- Posłuchaj, w moim życiu ostatnio dużo się dzieje i...
- To przez Marcela, prawda? - przerywa mi nagle Piotrek, szokując mnie jeszcze bardziej.
- C-co? Jak przez Marcela? - pytam niepewnie, bojąc się, że chłopak jakimś cudem dowiedział się, co tak naprawdę się dzieje.
- Nie zachowywałaś się tak wcześniej. Zaczęłaś kłamać i ściemniać dopiero, kiedy dołączył do naszej klasy. - twierdzi ze smutkiem.
- To nie ma nic wspólnego. To tylko pechowy zbieg okoliczności. - mówię zgodnie z prawdą, bo to nie wina Marcela, tylko mojej pracy. - Poza tym, okłamałam Cię tylko raz.
- Na pewno tylko raz? - pyta, chcąc się upewnić.
- Tak, na pewno. - zatrzymuję się przy mojej szafce.
- I na 100% wszystko jest w porządku? - dopytuje.
- Tak. - zapewniam go.
- A teraz spadaj. - słyszę nagle za sobą głos mojej przyjaciółki. Kiedy się odwracam, Kami opiera się ramieniem o jedną z szafek, ręce trzymając w kieszeniach swojej skórzanej kurtki. Piotrek przewraca tylko oczami i odchodzi, zostawiając nas same.
- Czemu Ty go tak nie lubisz? - pytam, chowając do szafki niepotrzebne mi książki.
- A czemu Ty go tak lubisz? - odpowiada brunetka pytaniem na pytanie, patrząc na mnie podejrzliwie.
- Bo to dzięki niemu w gimnazjum miałam się do kogo odezwać. - wyjaśniam, przypominając sobie tamte koszmarne lata. - Poza tym, nie jest taki zły jak uważasz.
- Dobra, dobra. Ja wiem swoje, a Ty wiesz swoje. - twierdzi, na co przewracam oczami z dezaprobatą. - Teraz lepiej mi powiedz, czy mamy coś nowego.
- Tak, mam nagranie. Wyślę Ci na maila. - mówię, zamykając szafkę.
- Spoko. A zmieniając temat, co robisz dzisiaj po szkole? - pyta, zaczynając przechadzać się ze mną po korytarzu.
- Idę do Moniki, a Ty?
- Idę do kuratorium z tym nagraniem. - wzdycha, zmęczona tym wszystkim, co się ostatnio dzieje. - I szczerze mówiąc, miałam nadzieję że ze mną pójdziesz.
- Wybacz, ale nie mogę. U młodego znowu zaczyna się koszmar i muszę z Moniką wymyślić, co z tym zrobić. - wyjaśniam przepraszającym tonem.
- Jasne, rozumiem. Idziemy się przewietrzyć? - pyta nagle, patrząc w stronę boiska.
- No pewnie. - zgadzam się, dostrzegając wychodzącego na zewnątrz Marcela.
Chwilę później wraz z Kamilą znajdujemy się na szkolnym boisku i stajemy przy płocie, odgradzającym teren szkoły od ulicy. W pewnym momencie moja przyjaciółka zatrzymuje wzrok na czymś za mną i blednie. Zdziwiona odwracam się w tamtą stronę i zamieram przerażona.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Od razu na wstępie przepraszam za takie zakończenie rozdziału, ale nie mogłam się powstrzymać. Obiecuję, że w następnym rozdziale wyjaśnię, co takiego zobaczyły dziewczyny i dlaczego.
A teraz, jak co tydzień, czas na odpowiedzenie na komentarze spod poprzedniego rozdziału (muszę wreszcie jakoś nazwać tę "sekcję")
Marta, Dominika raczej nie zaczyna zadurzać się w Piotrku, a unikanie spojrzenia, to w jej przypadku nie zakochanie, tylko nieśmiałość. Rzeczywiście lepiej byłoby, żeby Domi w ogóle nie zaczynała tej rozmowy, ale ona podjęła decyzję o przemilczeniu tego dopiero podczas rozmowy.
Do następnego.

Komentarze

  1. "One są na prawdę dobre?" To o Dominice i Kamili? Brzmi, jakby były jego celem. Swoją drogą, w czym one tak na prawdę pogrywają, co? Bo na serio zaraz Ci nałożę ten szlaban. Powoli zaczynam to rozważać, a Twoje "niedługo" jest już za długie.
    Swoją drogą, po co wspominał o sztukach Walki na początek znajomości, wiedząc, że to może być podejrzane? Albo gość lubi się przechwalać, albo jest narcystycznym cymbałem.
    A Piotrek wie, że jest upierdliwy?
    Wiem, że zwykle piszę to, co mi do głowy właśnie przychodzi, ale teraz tego nie zrobię, bo to nawet mi wydaje się strasznie głupie.
    To może ja po prostu przeczytam odpowiedź i resztę sobie po prostu daruję, co? Poważnie, mam taką głupawkę po tym rozdziale... Dobra, nie ważne. Idę do swoich wycinanek z szablonów dla dzieci. Rysować nie w ząb, ale wycinanie i klejenie papierowych księżniczek Disney'a to już co innego.
    Rozdział Super! czekam na nn!
    Wiesz, od nieśmiałości zwykle się zaczyna, bo... z resztą co się będę produkować. Pewnie znowu Dominika jest przeznaczona Kendallowi.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 72

Rozdział 53

Rozdział 55