Rozdział 35

*per. Dominiki*
Wchodzę zdenerwowana do domu, trzaskając drzwiami. Rzucam gdzie bądź plecak oraz deskorolkę, zdejmuję niedbale buty i biegnę do pokoju. Zamykam drzwi na klucz, po czym zaczynam przeszukiwać wszystkie szafki w poszukiwaniu listu, z nadzieją, że Bridgit tylko żartowała. Napisałam te bzdety w nerwach i nigdy nie chciałam, żeby Kendall kiedykolwiek to przeczytał.
Wyrzucam z szafek wszystkie rzeczy, które nie są tym głupim listem, mając nadzieję, że znajdę go gdzieś pomiędzy papierami lub książkami, ale go nie ma. Zupełnie jakby wyparował. Czyli Mendler mówiła prawdę.
Siadam załamana na łóżku, chowając twarz w dłonie. Przecież teraz Kendall wie o wszystkim, a nie powinien. Powinien żyć w nieświadomości, beze mnie. A teraz? Teraz ten list mu o mnie przypomniał. Po jedenastu latach znowu pojawiłam się w jego życiu.
Powstrzymując płacz, wyciągam z kieszeni spodni telefon i wybieram numer Kamili. Muszę z kimś o tym porozmawiać, a Monika jest teraz w pracy. Poza tym to pewnie ona wysłała za mnie ten list. Odkąd jej go pokazałam, mówiła tylko o tym, żebym go wysłała. Chciała, żeby Kendall wiedział, co mi zrobił. Chciała, żeby to przeczytał, a wiedząc o tym liście, nic nie stało na przeszkodzie, żeby uświadomiła Schmidta.
- Halo? - słyszę po kilku sekundach głos Kamili.
- Możesz przyjść? To ważne. - proszę, mając nadzieję, że mogę na nią liczyć.
- Pewnie, zaraz będę. - mówi, po czym rozłącza się, a ja odkładam telefon na miejsce obok.
Kilka minut później słyszę, jak ktoś wchodzi do domu, a chwilę potem Kami otwiera drzwi mojego pokoju i siada obok mnie. Przez jakiś czas siedzimy w ciszy, dzięki czemu mogę zebrać myśli, żeby na spokojnie powiedzieć wszystko mojej przyjaciółce.
- To... co się stało? - pyta w końcu, przenosząc wzrok z podłogi na mnie.
- Pamiętasz ten list, który napisałam do Kendalla jakiś rok temu? Okazało się, że ktoś wysłał te bzdety. Prosto do Los Angeles, do Kenda. - opowiadam, czując, że załamuje mi się głos.
- Skąd o tym wiesz?
- Bridgit do mnie dzwoniła. Kendall był u niej z tym głupim listem. - wyjaśniam, mając wrażenie, że zaraz się rozpłaczę.
- Domi? Muszę Ci coś powiedzieć. - mówi nagle Kamila, więc patrzę na nią wyczekująco. - Bo... bo to ja wysłałam ten list.
- Co?! - wstaję gwałtownie z łóżka, patrząc na dziewczynę z niedowierzaniem.
- Ja... chciałam, żeby Kendall czuł to samo, co Ty, kiedy Cię zostawił. Nieraz opowiadałaś mi, jak załamana byłaś, a po przeczytaniu tego listu zrozumiałam, że on zniszczył Ci życie. Chciałam przynajmniej uświadomić mu, co zrobił. - twierdzi, szokując mnie tym.
- Nie, nie wierzę. - śmieję się nerwowo, przestając panować nad emocjami.
- Domi, przepraszam. Myślałam, że to będzie dobry pomysł. - dziewczyna wstaje z łóżka i podchodzi do mnie, na co cofam się o kilka kroków.
- Jak mogłaś mi to zrobić? - pytam ze łzami w oczach, patrząc na nią z niedowierzaniem.
- Naprawdę przepraszam, nie chciałam zrobić nic złego, ja...
- Wynoś się stąd! - wrzeszczę, powstrzymując łzy, próbujące wypłynąć na światło dzienne.
- Ale ja...
- Wyjdź! - odwracam się plecami do Kamili, czekając, aż opuści mój dom.
Chwilę potem jestem już zupełnie sama. Siadam załamana na łóżku i podciągam kolana pod brodę, zaczynając płakać. Nie mogę uwierzyć, że mi to zrobiła. Ufałam jej, powiedziałam jej o tym liście w sekrecie. Powiedziałam jej, bo była moją najlepszą przyjaciółką. Nie wiem, czy mogę nadal ją tak nazwać. Nie po tym, co zrobiła.
Chlipiąc, sięgam po telefon i słuchawki. Szybko podłączam kabel do telefonu, a następnie wkładam słuchawki w uszy, włączając muzykę. Pociągam nosem i kładę się na łóżku, przykrywając się po uszy kołdrą. Myśl, że chyba właśnie straciłam przyjaciółkę, przytłacza mnie, wywołując kolejne łzy.
Nie wiem, ile mija czasu, kiedy nagle słyszę pukanie do drzwi. Zamieram i zakrywam usta dłonią, powstrzymując kolejne szlochy. Wiem, że za drzwiami stoi ktoś z mojej rodziny, więc nie chcę, żeby słyszeli, jak płaczę. Nie ich martwić albo tłumaczyć im, co się stało. Na razie chcę być sama, dlatego lepiej będzie, jeśli domownicy będą myśleli, że zaspałam.
Nie mam najmniejszej ochoty pojawiać się dzisiaj w szkole, więc zwlekam się z łóżka i przebieram się z powrotem w piżamę. Wracam na łóżko, a następnie zawijam się w kołdrę, wkładając słuchawki w uszy. Odpalam muzykę i zamykam oczy, odpływając w swój własny świat, który zawsze odrywa mnie od realnych problemów.

*per. Kamili*
Przemierzam szkolne korytarze w poszukiwaniu Dominiki. Bardzo chcę z nią porozmawiać i wyjaśnić tę sprawę z listem. Przecież nie chciałam zrobić nic złego. Okay, może głupim posunięciem było wysyłanie tego listu bez zgody Domi, ale wiedziałam, że się nie zgodzi, więc musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. Chciałam tylko, żeby Kendall zrozumiał, co zrobił. Czy to coś złego?
Nie widząc nigdzie swojej przyjaciółki, podchodzę niechętnie do Piotrka. Chłopak stoi tyłem do mnie, rozmawiając z kumplami. Stukam go lekko palcem w ramię i czekam, aż zwróci na mnie uwagę. Szatyn odwraca się przodem do mnie, patrząc na mnie dziwnie. No tak, w końcu nieczęsto zdarza się, że sama z siebie chcę z nim gadać.
- Widziałeś gdzieś Dominikę? - pytam od razu, nie mając ochoty z nim dyskutować.
- Nie, nie ma jej dzisiaj w szkole, ale Ty powinnaś wiedzieć o tym najlepiej. W końcu jesteście najlepszymi przyjaciółkami i mówicie sobie o wszystkim, prawda? - Piotrek patrzy na mnie z kpiącym uśmieszkiem, po czym wraca do rozmowy z chłopakami, odchodząc trochę dalej. Zaciskam pięści, starając się trzymać nerwy na wodzy, a następnie wracam pod moją salę.
Szczerze mówiąc, nieobecność Dominiki jest zastanawiająca. W końcu, do matury został niecały tydzień, więc nie rozumiem, czemu tak pilna uczennica, jak Domi, ni stąd, ni zowąd opuszcza najważniejsze, bo przygotowujące do testu lekcje. Chyba nic jej się nie stało, prawda? Mam nadzieję, że siedzi cała i zdrowa w domu, a nie jest w jakimś niebezpieczeństwie.
Czując, że zaczynam się tym stresować, wyrzucam czym prędzej z głowy wszystkie czarne myśli i próbuję wmówić sobie, że Domi po prostu została dzisiaj w domu. Mam tylko nadzieję, że się nie mylę.
Siadam na podłodze pod salą, wyciągając z kieszeni kurtki telefon. Sprawdzam, czy nie mam jakichś nieodebranych połączeń, wiadomości bądź powiadomień z portali społecznościowych, jednak urządzenie milczy. Odpalam więc jedną z zainstalowanych gier i zaczynam pobijać swój rekord, czekając na dzwonek. Moje myśli jednak cały czas krążą wokół porannej kłótni z Dominiką. Kurczę, po raz pierwszy Domi wyrzuciła mnie z domu, więc musiała być naprawdę zła. Muszę z nią porozmawiać, bo nie chcę jej stracić. Jest moją najlepszą przyjaciółką, zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Nie mogę pozwolić jej odejść, bo bez niej nie dam sobie rady.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Tak, jak mówiłam wątek listu zaczyna powodować w życiu Dominiki złe wydarzenia. No i wyjaśniło się, kto wysłał ten list. Szybko, jak na mnie, nie?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, Kendall już sprawdzał, czy Dominiki nie ma na Facebook'u i nie znalazł jej profilu.
Szczerze mówiąc, ja "Powodzenia, Charlie!" oglądam chyba już tylko dla Bradleya Stevena Perry'ego.
Wiesz, nie sądzę, żeby Kendall chciał włamywać się do Bridit. Chociaż, kto go tam wie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.

Komentarze

  1. Zapomniałam, rozładowała mi się komórka, czytam na reklamach. Sorki.
    Nie, nie żartowała, nie szukaj.
    Tak w sumie, to nie dokońca.
    Było go porwać. Nie ma listu, nie ma problemu. Ale niestety, jest list, jest problem.
    Łoł... Albo mam wybiórczą pamięć, albo tego nie było... ale to był niezły zaskok.
    No i mamy focha stulecia...
    Ej, a może ona pojechała do Kendalla? Żeby to załatwić twarzą w twarz.
    Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 72

Rozdział 53

Rozdział 68