Rozdział 34

*per. Kendalla*
Wpatruję się w jasnoróżową kartkę, nadal nie mogąc w to uwierzyć. Ona naprawdę to zrobiła. Dominika naprawdę przysłała mi list i w dodatku opisała wszystko, co działo się w jej życiu, odkąd wyjechałem. Dopiero teraz widzę, co tak naprawdę zrobiłem, jak bardzo ją zraniłem. Przecież ja praktycznie zniszczyłem jej życie. Zniszczyłem jej zaufanie do ludzi. Zniszczyłem tę jej dziecięcą niewinność.
Chowam twarz w dłonie, nie mając pojęcia, co teraz zrobić. Co z tego, że mam ten list, skoro nadal nie mam adresu Dominiki? Nie mam jej jak przeprosić, nie mam nawet jak z nią porozmawiać!
Wstaję gwałtownie z łózka i narzucam na siebie leżącą niedaleko bluzę, po czym wychodzę z pokoju, chowając list do kieszeni bluzy. Zbiegam po schodach, a następnie zakładam buty i wychodzę z domu. Wsiadam do nadal stojącego na podjeździe samochodu, po czym odpalam silnik, cofając auto.
Już kilka minut później pędzę przez Los Angeles w stronę domu Bridgit, którego adres wyszukał kilka dni temu Carlos. Nie obchodzi mnie to, że jest późno, ani że mogę przerwać dziewczynie jakąś czynność. Muszę z nią porozmawiać i to teraz.
Po jakimś czasie parkuję obok ładnego, jednopiętrowego domu należącego do Mendler. Żaluzje są już zasłonięte, ale w mieszkaniu pali się światło, więc zgaduję, że Bridgit jeszcze nie śpi. Wysiadam z auta, a następnie podchodzę do drzwi i naciskam dzwonek, a w mieszkaniu rozlega się dzwonienie. Przez chwilę ogarnia mnie niepewność i zaczynam wątpić w to, że ta rozmowa jest dobrym pomysłem, jednak nie mam czasu na wycofanie się, bo blondynka już otwiera mi drzwi.
- Kendall? A Ty co tutaj robisz? - pyta zdziwiona aktorka, patrząc na mnie podejrzliwie.
- Eee.. cześć. Słuchaj, przepraszam, że tak bez zapowiedzi i o tak późnej godzinie, ale muszę z Tobą porozmawiać. Teraz. - mówię, obserwując reakcję Mendler.
- Okay, wchodź. - dziewczyna bez problemu wpuszcza mnie do mieszkania. - Kawy, herbaty?
- Nie, dzięki. - odmawiam, nie chcąc robić problemu. Poza tym i tak nic bym nie przełknął.
- No dobra, to mów. Co się stało? - blondynka siada na kanapie, pokazując, żebym zrobił to samo.
- Dostałem list od Dominiki i chciałby z nią o tym porozmawiać. Możesz dać mi jej numer? Proszę. - patrzę błagalnie na Bridgit, ale ona zdaje się mi nie wierzyć.
- Serio Kendall? Naprawdę? Nie mogłeś wymyślić nic lepszego? Dominika w życiu nie wysłałaby Ci listu. - twierdzi rozbawiona, powstrzymując śmiech.
- No to kto mi to wysłał? - podaję jej wyciągniętą z kieszeni bluzy kartkę. Blondynka bierze ode mnie list i patrzy na niego zdziwiona, a uśmiech schodzi jej z twarzy.
- Skąd to masz? - pyta poważnym tonem, kierując wzrok z powrotem na mnie.
- Dostałem w poczcie fanowskiej. - wyjaśniam, czekając, co powie Mendler.
- Wyjdź. - dziewczyna oddaje mi list i niemal wyrzuca mnie z domu, nie zwracając uwagi na mój szok wywołany jej dziwnym zachowaniem.
Przez jakiś czas próbuję raz jeszcze z nią porozmawiać, ale Bridgit nie otwiera mi już drzwi, a światło w domu gaśnie.
Zrezygnowany wsiadam z powrotem do auta i ruszam do domu, zastanawiając się, co mam teraz zrobić.

*per. Bridgit*
Kendall nareszcie pojechał. Boże, ile można stać pod czyimś domem? Nie powiem, uparty był. Jemu chyba serio zależy na tej rozmowie, ale bez zgody Dominiki nie mogę nic zrobić. Właśnie, Dominika. Muszę do niej zadzwonić i to szybko. Przecież to niemożliwe, żeby to ona wysłała Kendallowi ten list. Okay, pismo było jej i wiem, że ona to napisała, ale wiem też, że pisała to w nerwach i nie chciała, żeby Schmidt kiedykolwiek to przeczytał.
Biorę telefon do ręki, spoglądając na zegarek. Skoro u nas jest jedenasta w nocy, to w Polsce jest ósma rano, czyli Domi powinna być teraz w szkole, albo jeszcze przed nią. Wybieram numer dziewczyny, po czym włączam tryb głośnomówiący i siadam na kanapie, telefon kładąc na ławie. Słucham dźwięku sygnałów, a czas dłuży mi się w nieskończoność. Zaczynam obawiać się, że Dominika jednak nie odbierze.
- Halo? - słyszę nagle głos mojej przyjaciółki i oddycham z ulgą.
- Hej Domi. Możesz gadać? - pytam, nie będąc pewna, czy dziewczyna ma już lekcje.
- Mogę, akurat wychodzę z domu. - mówi, jakby czytając mi w myślach.
- Słuchaj, Kendall u mnie był. Miał list od Ciebie. Wiesz, ten który napisałaś kiedyś w nerwach. - mówię prosto z mostu, a po drugiej stronie zapada cisza. - Domi? Jesteś tam?
- J-jestem. Bridgit, ja mu nic nie wysyłałam. - twierdzi załamanym głosem.
- No to kto mu to wysłał? - pytam zdziwiona.
- Nie wiem, nikomu nie pokazywałam tego listu, oprócz Ciebie i... - dziewczyna przerywa wpół zdania, a po drugiej stronie słuchawki znów zapada cisza.
- I? Domi, co jest? Komu jeszcze to pokazywałaś? - zdenerwowana czekam na jakąkolwiek odpowiedź przyjaciółki.
- Muszę kończyć. - rzuca po chwili, a połączenie zostaje przerwane. Próbuję jeszcze kilka razy się do niej dodzwonić, ale numer jest zajęty, więc odpuszczam i idę spać, zmęczona zaskakującymi informacjami z ostatniej godziny.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie sprawy z listem ciąg dalszy. Wątek ten spowoduje coś złego w życiu Dominiki, więc może być ciekawie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, James nie ma ADHD, po prostu jak jest podekscytowany, to jest bardzo ruchliwy.
"Listy od Rusherek: Międzynarodowy telefon zaufania" - nie wiem, dlaczego, ale okrutnie mnie to rozbawiło. Chociaż w sumie to prawda.
Jak widać, można.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.

Komentarze

  1. Co z tego, że nie ma adresu? Ma facebooka. I na pewno zna jakiegoś dobrego hakera.
    Znowu do tej Brigit. Chyba jej nie lubię.
    Nadal jej nie lubię. Oglądanie „Powodzenia Charlie” chyba szlag trafił. A skoro ma adres Dominiki, to na pewno ma go gdzieś zapisanego. Jakby tak się do niej włamać?
    Nie lubię jej.
    Serio jej nie lubię.
    Chwila… Napisała list, ale go nie wstała? To kto go wysłał? Może to było wcześniej, ale jakoś nie pamiętam.
    Kiedyś? To jak dawno było to kiedyś?
    Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
    Super! To chyba mój rekord. Następnym razem tez ustawię sobie przypomnienie w telefonie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 53

Rozdział 68

Rozdział 55