Rozdział 55

*per. Kendalla*
Wsiadam roztrzęsiony do samochodu, nie mogąc uwierzyć w to, co się przed chwilą wydarzyło. Nie mam pojęcia, dlaczego ponownie zostałem napadnięty, ale wiem, że nie był to przypadek. Gdyby ten atak nie był wcześniej zaplanowany, do akcji nie wkroczyłaby przecież dziewczyna w bandance na twarzy, która uratowała mnie już podczas pierwszego napadu w kawiarni. Kiedy tylko ją zobaczyłem, dotarło do mnie, że te dwie sprawy są ze sobą jakoś powiązane. Zastanawiam się tylko, co ja takiego komu zrobiłem i co ma z tym wspólnego tamta dziewczyna.
Biorę głęboki oddech, próbując się uspokoić. Odpalam silnik i powoli włączam się do ruchu, modląc się, żeby nie spowodować żadnego wypadku. Jeszcze tylko brakuje mi rozwalonego samochodu, policji i prawdopodobnego pobytu w szpitalu.
Po jakimś czasie parkuję w końcu bezpiecznie na podjeździe, ale pod domem nadal czatują paparazzi. Jak tylko zauważają mój samochód, otaczają go, pozwalając mi jedynie wysiąść. Wzdycham, po czym zaczynam przepychać się przez dziennikarzy, nie reagując na żadne z ich pytań. Nie zamierzam z nimi rozmawiać, a zwłaszcza teraz. Najpierw muszę otrząsnąć się po dzisiejszym napadzie, a później poproszę Stephena o załatwianie mi kolejnego wywiadu. Będzie to o wiele bezpieczniejsze niż rozmowa z paparazzi, którzy mogą zmanipulować każde moje słowo i opublikować nieprawdziwe artykuły. Nie chcę jeszcze większego zamieszania, więc wolę wyjaśnić całą tę sytuację w telewizji.
Wciąż jednak boję się o Dominikę. Cały dzień jeździłem po mieście i nigdzie jej nie znalazłem. Martwię się, że coś jej się stało. Jeśli moi napastnicy widzieli artykuły o domniemanym związku moim i Domi, to nawet nie chcę myśleć, co mogliby jej zrobić.
Wchodzę do domu, gdzie czekają na mnie moi współlokatorzy i manager. Siadam na kanapie obok Logana, biorąc głębszy oddech. Na zewnątrz wyglądam na spokojnego, ale w środku cały trzęsę się z nerwów. Patrzę oczekująco na Stephena, domyślając się, że zaraz walnie mi kazanie.
- Załatwiłem wam na jutro wywiad. - mówi mój manager po kilku minutach ciszy. Muszę przyznać, że tego się nie spodziewałem.
- Nam? - pytam zdziwiony, kiedy dociera do mnie, co dokładnie powiedział mężczyzna.
- Ty i ta twoja przyjaciółeczka idziecie jutro do programu śniadaniowego i wyjaśniacie tę całą aferę.
- Oszalałeś? To się nie uda.
- Dlaczego nie?! - Stephen traci cierpliwość.
- Dominika jest okropnie nieśmiała, nie wystąpi w telewizji, a już na pewno nie w wywiadzie na żywo. Poza tym, nie wiem nawet, gdzie teraz jest. Wyszła rano z mieszkania i do teraz jej nie ma, a dziewczyny, z którymi mieszka w hotelu, nie mają pojęcia, gdzie może być. - wyjaśniam zmartwiony.
- Trzeba ją znaleźć i namówić na ten wywiad. - rozkazuje Stephen.
- Jak? Jeździłem dzisiaj po całym mieście i nigdzie jej nie znalazłem. Jej telefon jest od rana wyłączony i nie ma z nią żadnego kontaktu.
- Przecież nie zapadła się pod ziemię.
- No ja nie wiem. Niewyjaśnionych zaginięć jest dużo i zaginięcie Dominiki może do nich należeć. - mówi Carlos.
- Nie pomagasz. - uświadamiam mu, coraz bardziej się martwiąc. - Poza tym Domi wcale nie zaginęła. Po prostu wyszła rano z domu, wyłączyła telefon i jeszcze nie wróciła.
- To właśnie jest zaginięcie.
- Carlos... - patrzę na niego morderczym wzrokiem, a on podnosi ręce w geście poddania.
Wzdycham ciężko i zaczynam zastanawiać się, czy aby na pewno nie pominąłem żadnego miejsca, w którym Dominika mogłaby być, kiedy nagle dzwoni mój telefon. Niechętnie patrzę na ekran smartfona i zamieram, widząc dzwoniący numer.
- Halo, Domi? Gdzie jesteś? Nic ci nie jest? - odbieram telefon, zrywając się z kanapy.
- Tu Kamila - słyszę w słuchawce głos przyjaciółki Dominiki. - Domi jest w szpitalu.
- Jak to w szpitalu?! Co się stało?! - pytam przerażony, przeczuwając najgorsze.
- Nie wiem, lekarze nie chcą nam nic powiedzieć.
- Który to szpital?
- Ucla Healthcare. 
- Zaraz będę. - rozłączam się i zastanawiam się, jak w szybki sposób dostanę się do szpitala. Przed domem jest coraz więcej dziennikarzy, którzy nie dopuszczą mnie auta. Otoczyli niemal cały budynek, nie ma opcji, żebym teraz stąd wyszedł.
- Ty, co jest? Gdzie Domi? - pyta Logan, a mnie do głowy wpada pewien pomysł.
- W szpitalu, do którego muszę się jak najszybciej dostać. Pożyczyłbyś mi może swój motocykl? - pytam niepewnie i już kilka minut później przemierzam ulice Los Angeles na czarnym jak smoła jednośladzie, pędząc w kierunku szpitala.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Dzisiaj niestety nie będzie notki z odpowiedziami na Wasze komentarze sprzed tygodnia, ponieważ przez sprawy prywatne troszeczkę zapomniałam o dzisiejszej publikacji rozdziału. Odpowiedzi na komentarze piszę zazwyczaj na pół godziny przed opublikowaniem rozdziału, a że dzisiaj i tak jestem już mocno z tą publikacją spóźniona, po prostu tego nie zrobię. Pozostaje mi tylko liczyć, że spodoba Wam się ten rozdział i nie będziecie mieli mi za złe braku notki pod nim. W przyszłym tygodniu wszystko będzie już normalnie, obiecuję.
Do następnego.

Komentarze

  1. Bandanka na twarzy? Czyżby inspiracja Elektrą z serialowego "Daredevila"? A jej jakoś nie lubiłam. Ta filmowa ujdzie, ale serialowa jest do dupy.
    Serio? Czy Ci papparzzi nie mają godności?
    Wywiad? O matko... Gdyby Kendall wiedział... To byłby ogień.
    Calos mnie powala...
    No wreszcie! Kurcze, teraz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Już teraz, a nawet nie skończyłam tego...
    Logan ma motocykl? Zajechało X2.
    No, już koniec? No weź...
    Rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo się tu dzieje, ciekawe czy szef będzie szukał Domi i czy znowu trafi do izolatki. Oby nie. Paparazzi to złe typy. Zrobią wszystko, żeby mieć sensacje, a nawet nie pomyślą co on może czuć po tym napadzie. Ogólnie rozdział świetny. I czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć i czołem!
    No to pięknie, szpital. Coś czuję, że Kend za wiele się nie dowie. Swoją drogą, dobrze rozumiem, że on nie wie o jej pracy?
    A Dominika na bank się nie zgodzi na wywiad. W ogóle po co mają się kajać?
    Czekam xo

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 72

Rozdział 53