Rozdział 58

*per. Dominiki*
Stoję na dachu budynku siedziby telewizyjnej, patrząc na Kendalla, stojącego samotnie pośrodku parkingu. Wiem, że bardzo chciałby dowiedzieć się, kim jest dziewczyna w bandance, ale nie mogę na to pozwolić. Jest mi go szkoda, bo tak naprawdę nie ma pojęcia, co się dzieje, ale nie mogę dopuścić do tego, żeby dowiedział się o agencji.
Obserwuję Kendalla, który wyciąga z kieszeni swój telefon. Klika w nim szybko i wygląda to tak, jakby pisał wiadomość. Chwilę później mój telefon zaczyna wibrować, a ja dziękuję Bogu, że pamiętałam, aby go wyciszyć. Wyciągam go z tylnej kieszeni spodni, po czym odblokowuję go i odczytuję SMSa od Kenda. Chłopak prosi mnie o spotkanie oraz rozmowę. Zaniepokojona ustalam z nim godzinę spotkania. Zaczynam bać się, że chłopak domyślił się, kim jest dziewczyna w bandance. Jeśli rzeczywiście tak jest, mam przechlapane.
Czekam, aż Kendall wejdzie z powrotem do budynku, a następnie przy pomocy liny z hakiem schodzę z dachu i daję znak Brownowi, żeby czuwał nad Kendem. Podczas gdy mężczyzna siedzi na widowni i obserwuje, co się dzieje, ja siedzę pod siedzibą telewizji, czekając na ewentualny znak. Na całe szczęście nie dostaję go, co oznacza, że nie ma żadnego zagrożenia.
Kiedy dostaję od Browna wiadomość, że program dobiegł końca, ruszam biegiem w stronę hotelu, zrywając z twarzy bandankę. Chowam ją do plecaka, tak samo jak linę z hakiem. Pędzę przed siebie, patrząc na zegarek w telefonie. Muszę dotrzeć na miejsce przed Kendallem, który pewnie już tam jedzie. Umówiliśmy się, że przyjedzie zaraz po programie, więc przypuszczam, że jest już przynajmniej w połowie drogi, zwłaszcza że jedzie samochodem.
Podbiegam pod hotel dokładnie w momencie, gdy za Kendallem zamykają się jego drzwi. Tylko nie to... Biegnę na tył budynku i przy pomocy liny z hakiem dostaję się na parapet mojego okna. Piszę do Kami z prośbą o otworzenie go i już chwilę później wpadam do pokoju, zrzucając z ramion plecak.
- Zatrzymaj Kendalla! - wrzucam plecak na dno szafy razem z bluzą, którą przed chwilą miałam na sobie.
- Co? - pyta ze zdziwieniem moja przyjaciółka, patrząc na mnie jak na wariatkę.
- Po prostu go zatrzymaj! - proszę raz jeszcze, słysząc pukanie do drzwi wejściowych.
- Okay, okay! - dziewczyna wybiega z mojego pokoju.
Szybko przebieram się, żeby Kend nie skojarzył nawet najmniejszego elementu mojego ubioru z ubiorem dziewczyny, która ciągle go chroni. Wpycham na dno szafy wszystkie ubrania, które miałam na sobie podczas programu, po czym wskakuję na łóżko, biorąc do ręki mój zeszyt z piosenkami oraz ołówek. Otwieram notatnik na pierwszej lepszej stronie i wysyłam Kamili pustego SMSa. To znak, że jestem gotowa. W ostatniej chwili rozplątuję jeszcze włosy, wcześniej splątane w długi kucyk, a gumkę wkładam pod poduszkę. Kilka sekund później drzwi mojego pokoju otwierają się i staje w nich Kendall. Macham do niego z uśmiechem, zakładając kosmyk włosów za ucho, po czym zamykam zeszyt.
- No proszę, czyżby to był ten słynny zeszyt, w którym mała Domi zaczynała swoją przygodę z muzyką? - pyta chłopak z cwanym uśmiechem, siadając obok mnie.
- Dokładnie. - uśmiecham się lekko, a Kend bierze ode mnie notatnik.
- "Dream. Believe. Achive.". Nadal się tym kierujesz? - zerka na mnie spod swojej blond grzywki.
- Staram się. - wzruszam ramionami, zabierając mu zeszyt, który chowam pod poduszkę. Wolę, żeby nie zaglądał do ostatniej piosenki, którą napisałam trzy lata temu. Dowiedziałby się wtedy, że już dawno przestałam się kierować tą zasadą, a wolałabym tego uniknąć.
Przez dłuższą chwilę siedzimy w ciszy. Kendall wyraźnie się nad czymś zastanawia, a ja wpatruję się w podłogę. Widzę, że Kend chce powiedzieć mi coś ważnego, więc nie poganiam go. Daję mu czas, żeby na spokojnie ułożył sobie wszystko w głowie.
- Mogę ci coś powiedzieć? - pyta nagle, jakby nie będąc pewnym, czy może mi zaufać.
- Przecież wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko. - uśmiecham się lekko, chcąc dodać mu otuchy.
- Wiem, tylko... boję się, że mi nie uwierzysz, albo weźmiesz za wariata.
- Kendall, mam o dziewięć lat młodszego brata. Uwierz mi, nic mnie już nie zaskoczy.
- Posłuchaj... wiesz, że zostałem napadnięty, prawda? - pyta, na co przytakuję. - W telewizji powiedzieli, że tragedii zapobiegła policja, ale prawda jest taka, że oni dotarli na miejsce już po wszystkim. Przed tragedią uratowała mnie... jakaś dziewczyna, w bandance na twarzy. Ja wiem, że brzmię teraz jak kompletny idiota, ale to nie zdarzyło się tylko raz. Ja... wczoraj znowu zostałem napadnięty i ta dziewczyna znowu mi pomogła. No a dzisiaj... - bierze głębszy oddech. - ... dzisiaj była w studiu, w którym nagrywany był wywiad ze mną. Nie mam pojęcia kim jest, ani skąd się tam wzięła. Nie wiem o niej kompletnie nic, ale to nie może być przypadkowa osoba. Wiesz, nawet chciałem się dowiedzieć, kto jest za bandanką. Chciałem poznać przynajmniej imię tej dziewczyny, ale kiedy wybiegłem za nią ze studia, jej już nie było. Nie wiem tylko, jakim cudem. Była zaledwie kilka kroków przede mną. Nie ma możliwości, żeby tak po prostu zniknęła. Domi, błagam cię, powiedz że przynajmniej ty mi wierzysz. Chłopaki... znaczy Logan, James i Carlos... oni uważają, że ześwirowałem. Proszę, pomóż mi dowiedzieć się, kim ta dziewczyna jest i dlaczego jest wszędzie tam, gdzie ja... proszę. - Kendall patrzy na mnie błagalnie. Czułam, że właśnie tego będzie dotyczyć nasza rozmowa, więc staram się przyjąć to na spokojnie, tak żeby Kend nie domyślił się prawdy. - Nie wierzysz mi, prawda?
- Wierzę, ale może ta dziewczyna nie chce, żebyś poznał jej tożsamość? Może właśnie dlatego nosi na twarzy bandankę, żeby być anonimowa? - sugeruję, nie chcąc, żeby drążył ten temat.
- Domyśliłem się już, że właśnie dlatego nie pokazuje twarzy, ale ja chcę zadać jej tylko kilka pytań. Nie musi zdejmować nawet bandanki. Chcę tylko wiedzieć, jak ma na imię i dlaczego jest wszędzie, gdzie coś się dzieje, rozumiesz?
- Rozumiem, ale może lepiej żebyś odpuścił? W sensie, no wiesz, są marne szanse, żebyś czegokolwiek się o niej dowiedział, skoro nie wiesz nawet, jak dokładnie wygląda.
- Ech.. pewnie tak. - wzdycha cicho Kendall. - Chociaż wiesz co?
- Co?
- Obie macie bardzo podobne oczy. - twierdzi chłopak, wpatrując się w nie ze zdziwieniem. - Niemalże identyczne.
- No wiesz, nie jestem przecież jedyną dziewczyną z niebieskimi oczami. Na świecie jest mnóstwo takich osób. - próbuję zachować spokój, ale jest mi coraz trudniej.
- No niby tak, ale... nie wiem, mam wrażenie, jakby podobieństwo między wami było naprawdę duże.
- A może po prostu twój mózg wpaja ci fałszywe podobieństwo, bo za wszelką cenę chcesz dowiedzieć się, kim jest dziewczyna? - sugeruję, mając nadzieję, że Kendall przestanie węszyć.
- Sam już nie wiem... - na moje nieszczęście chłopak nie wygląda na przekonanego do tej teorii.
Przez następne kilka minut siedzimy w ciszy. Strasznie boję się, że Kend dowie się o prawdziwej tożsamości dziewczyny w bandance i cały plan się posypie. A poza tym, nie chcę, żeby wiedział, że go okłamuję. To mogłoby zniszczyć naszą przyjaźń, a naprawdę nie mam ochoty znów przeżywać tego, co jedenaście lat temu. No i... nie chcę też ranić Kendalla. Nie mam pojęcia, co zrobić...
Z zamyślenia wyrywa mnie pukanie do drzwi mojego pokoju, do którego chwilę później wchodzi Kami.
- Sorry, że przeszkadzam, ale mamy gości.
- Nie przeszkadzasz. A kto przyszedł? - pytam ze zdziwieniem, mając na uwadze to, że nie znamy w Los Angeles nikogo oprócz pracowników agencji i Kendalla, który teraz siedzi obok mnie.
- Jak powiem, że Logan, James i Carlos, to mi nie uwierzysz, co nie? - Kend patrzy na Kamilę z jeszcze większym zdziwieniem i wychodzi z pokoju, a my idziemy zanim, zastanawiając się, po co chłopaki nas odwiedzili. Znaczy, nie żebyśmy się nie cieszyły, ale tak naprawdę nawet ich nie znamy.
- Chłopaki? A co wy tu robicie? - Kendall wita się piątką z każdym ze swoich kumpli, stojących w przedpokoju.
- Wybiegłeś ze studia jakby się paliło. Przestraszyliśmy się, że coś się stało. - twierdzi James, spoglądając na mnie i Kami.
- A skąd wiedzieliście, że jestem akurat tutaj? - Kend patrzy podejrzliwie na swoich przyjaciół.
- Przeczucie... no i fakt, że ostatnio ciągle gadasz tylko o Domi. - mówi Carlos, a ja posyłam mojemu przyjacielowi zdziwione spojrzenie.
- Co? Mówiłem im o tobie, bo ostatnio dużo się działo na temat naszego niby-związku, a nasz manager ciągle zwoływał jakieś narady w tej sprawie.
- I dlaczego mnie na nich nie było, ani nawet nie widziałam o ich istnieniu? Sprawa chyba dotyczy też mnie, prawda? - patrzę na Kendalla, żądając wyjaśnień.
- Przepraszam, po prostu... nie chciałem wciągać cię w świat show-biznesu bardziej niż już w nim byłaś. Jeśli weszłabyś w niego głębiej i coś poszłoby nie tak, media by cię zniszczyły. Nie chciałem, żebyś znowu przeze mnie cierpiała. - twierdzi skruszony, rozwalając mnie na łopatki.
- No proszę, niby blondyn, a jednak czasami potrafi być mądry. - mówi Kamila, dotychczas obserwująca w ciszy całą sytuację.
- Dziękuję ci Kami, czar chwili prysł. - patrzę na dziewczynę z leciutkim gniewem.
- Wybacz. - śmieje się krótko dziewczyna. - Ale hej!, nie obraziłam go wcale tak bardzo.
- Eee... sorry, że przerywam, ale mogłybyście rozmawiać po angielsku? Bo my tak nie za bardzo wiemy, o czym mówicie. - Logan patrzy na nas zdezorientowany, a my spoglądamy na siebie porozumiewawczo i wybuchamy śmiechem, przybijając sobie piątkę.
- No proszę, nie sądziłam, że dzięki językowi polskiemu zobaczę zdezorientowanie na twarzy Logana Hendersona. - mówi Kami, uśmiechając się cwanie. - W sumie to nawet urocze.
- No dobra... - Kendall patrzy na Kamilę z jeszcze większym zdziwieniem, próbując domyślić się, co moja przyjaciółka mogła powiedzieć.
- Nawet nie wiecie, jakie to świetne uczucie, kiedy ktoś nie zna waszego języka. Mogłabym was obrażać, a wy nawet nie skumalibyście, że powiedziałam coś złego, ha! Tak na marginesie, jestem Kamila, ale możecie mówić mi Kami. Was już znam, więc nie musicie się przedstawiać. - dziewczyna podaje chłopakom rękę.
- Skoro ty jesteś Kami, to ty musisz być Domi, prawda? - zgaduje James.
- Prawda. Miło mi was poznać. - ja również podaję kumplom Kendalla rękę.
- Przyjemność po naszej stronie. - uśmiecha się Carlos, ściskając ją lekko.
W tym samym momencie z salonu wychodzi Monika, patrząc na nas z uśmiechem. Wita się z chłopakami, a kiedy ci postanawiają wrócić już do domu, moja kuzynka proponuje, żeby jeszcze trochę zostali i żebyśmy lepiej się poznali. Zespół chętnie się zgadza, podążając za dziewczyną do salonu. Wszyscy siadami na kanapie, po czym zaczynamy rozmawiać na rozmaite tematy. Mimo że dopiero ich poznałam, czuję jakbym znała ich całe życie. Świetnie się ze sobą dogadujemy i nawet Kami przestaje dogryzać Kendallowi. Wygląda na to, że ona też polubiła chłopaków. W zasadzie, jakby nie patrzeć, to trochę spełnienie marzeń. Wszystkie trzy jesteśmy Rusherkami i pewnie kiedy zostaniemy same, zaczniemy piszczeć i krzyczeć, nie wierząc, że naprawdę poznałyśmy naszych idoli.
Po jakimś czasie rozmowy do naszego grona dołączają także Halston i Alexa. Dziewczyny są bardzo sympatyczne i okazuje się, że mamy wiele wspólnych tematów.
Reszta dnia mija nam na gadaniu i śmianiu się. Ja jednak cały czas zastanawiam się, jak wybić Kendallowi z głowy szukanie informacji o dziewczynie w bandance. Wiem, że nie znajdzie nic o niej w Internecie ani gazetach, ale boję się, że w końcu domyśli się, że to ja. Przecież już dzisiaj zaczął zauważać podobieństwa. Muszę szybko coś wymyślić...
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Muszę przyznać, że dzisiaj popłynęłam z długością rozdziału. Ma on prawie 2000 słów, a to chyba mój rekord. Tak się zastanawiam, odpowiada Wam taka długość rozdziału? A o może wolicie rozdziały krótsze? Napiszcie mi, proszę, w komentarzu, jaką długość rozdziałów preferujecie, bo w zasadzie nie wiem, jakiego progu mam się trzymać.
A tak poza tym, małymi kroczkami zbliża się druga rocznica bloga. Wiem, że zostały do niej jeszcze trzy miesiące, ale chciałabym już teraz wziąć się za jakiś specjał, bo po prostu boję się, że nie zdążę. Mam kilka pomysłów, co mogłabym zrobić na tę rocznicę, aczkolwiek chcę poznać też Wasze zdanie. Jest może coś, co chcielibyście zobaczyć na blogu, a czego do tej pory nie było? Może chcielibyście przeczytać rozdział o jakimś konkretnym bohaterze, albo chcielibyście jakąś notkę o konkretnej tematyce? Dajcie znać w komentarzu, co chcielibyście tutaj zobaczyć, a ja postaram się to zrealizować.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, jaki idiota? Masz na myśli Kendalla?
Tak, wiem że motocykliści bardzo się tego czepiają, ale te słowa występują w języku polskim zamiennie. Przecież jedno słowo może mieć kilka znaczeń i motor wcale nie musi być tylko silnikiem. Czasami naprawdę nie rozumiem tego czepialstwa, ale może po prostu się nie znam...
Może i by został, gdyby nie to, że żadnego udawanego związku raczej nie będzie. No chyba że dziennikarze zaczną stalkować Domi i sytuacja zrobi się naprawdę zła.
Jestem pewna.
Chyba przestaje być głupi. W końcu, czegoś zaczął się wreszcie domyślać, nie?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.

Komentarze

  1. Na dachu? Co, ona jest teraz batmanem?
    Jaki problem? Wystarczy, żeby zeskoczyła. Z perelyną podobno dobrze się lata.
    O... A teraz jest Daredevilem. Goni samochód, przeskakując z dachu na dach. Świetnie...
    Ciekawa jestem jak Kamila zatrzymała Kendalla. Udała, że zemdlała na środku salonu? To by nawet było śmieszne, ciekawe, jak Kendall by się zachował.
    Może Kendall jednak nie jest takim idiotą, jak mi się ostatnio wydawało... Jak się dowie, że to Dominika, zemdleje, na bank! Albo dostanie ataku paniki. Albo śmiertelnie się na nią obrazi.
    Bez komentarza.
    Nadal bez komentarza.
    Albo powinna sobie sprawić ciemne okulary jak Green Arrow.
    Dobra... Kamila znowu zostaje osobliwością rozdziału... Za ten tekst o blondynie.
    Rozdział super! czekam na nn! Pozdrawiam!
    A z kogo robisz tutaj największego idiotę?
    Zła, bo Kemila ich pozabija? Wiesz, wypadnie na nich z kataną jak Uma Turman w "Kill Billu"?
    W sumie...
    Nie obiecuję, że za tydzień nie będę robić sobie jaj. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Domi, nic nie trwa wiecznie, a kłamstwo ma krótkie nogi. A Kendall nie jest aż tak głupi.
    Logan czuje sie, jak mój nauczyciel angielskiego xDD
    Cieszę się, że bijesz swoje rekordy ^^. Ja dobiłam prawie do 5000. Długość rozdziału powinna zależeć tylko od Ciebie. Sama mam czasami taką fabułę, że no 4000 słów to max, co da się na daną akcję wykrzesać, a czasami więcej.
    Przepraszam znowu za nieobecność. Nawet swojego muszę zawiesić i Carli i James swoją w miejscu.
    Czekam xo
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 72

Rozdział 53

Rozdział 55