Rozdział 40

*per. Dominiki*
Widząc, że Marcel znów zaczyna kontaktować, kucam naprzeciwko niego, a po chwili to samo robi Kamila. Czekam cierpliwie, aż chłopakowi całkowicie wróci świadomość, ale widzę, że Kamili zaczyna się dłużyć i chciałaby jak najszybciej poznać odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Bojąc się, że Kami zrobi jakieś głupstwo, przez które Marcel nic nam nie powie, zaczynam klepać chłopaka po policzku, próbując przyspieszyć proces cucenia go.
Na całe szczęście już kilka minut później związany psychol patrzy na nas całkowicie przytomnie, a na jego twarzy zaczyna gościć lekki, cwany uśmieszek. Chwila, co?! Dlaczego ten psychol znowu się uśmiecha?!
- Z czego się cieszysz kretynie? - pyta prowokacyjnie Kamila, wkurzona dobrym humorem agresora.
- Niezłe jesteście. - wypala ni stąd ni zowąd Marcel, wprawiając nas w osłupienie. - Wujek będzie zadowolony.
- Jaki wujek? O czym Ty mówisz? - pytam na tyle spokojnie, na ile pozwala mi sytuacja, powstrzymując jednocześnie moją przyjaciółkę od palnięcia jakiejś głupoty, która widocznie ciśnie jej się na usta.
- Od początku miałem co do Was rację, ale on mi nie wierzył. Zdałyście test, cieszcie się. - Marcel zdaje się gadać zupełnie od rzeczy, ale mam wrażenie, że jego słowa są całkowicie przemyślane.
- Jaki test? Mów konkrety! - warczy Kami przez zaciśnięte zęby, zaciskając palce na rękojeści swojego nożyka.
- Spokojnie, nie ma powodów do nerwów. Powinnaś się cieszyć, że dostaniecie awans.
- Jaki awans?! O czym Ty mówisz człowieku?!
- A myślisz, że po co przyszedłem do tej szkoły? Swoje liceum skończyłem już dobre kilka lat teamu, a tutaj jestem z polecenia mojego wujka, a Waszego szefa. - twierdzi, a my patrzymy na siebie zszokowane. - Chciał sprawdzić, czy zasługujecie na awans. Jesteście nowe, nie był jeszcze co do Was pewien, ale ja wiedziałem, że nikt inny nie podoła obowiązkom związanym z awansem, dlatego przyszedłem zrobić Wam mały test. Brawo, zdałyście.
- To chyba jakiś żart! - wykrzykuje Kami to, co od początku historii Marcela chodzi mi po głowie, po czym gwałtownie wstaje z kucek i zaczyna nerwowo chodzić po piwnicy.
- Żaden żart, jak chcecie, to możecie jechać do wujka i zapytać go o to, ale najpierw mnie rozwiążcie, bo nie mam zamiaru spędzić tu reszty życia. - prosi chłopak, jednak ja nie jestem przekonana co do rozwiązania go. Niby jego historyjka brzmi wiarygodnie, ale mam wątpliwości, czy to na pewno prawda.
- Dobra, mam pomysł. Kami, weźmiesz go i razem pojedziecie do szefa. Ja przyjadę za kilka godzin, bo za trzydzieści minut zaczyna się matura rozszerzona z polskiego. - proponuję, nie chcąc zawalić sobie przyszłości przez głupie słowa jakiegoś oszusta, które być może w ogóle nie pokrywają się z prawdą.
- Nigdzie z nim bez Ciebie nie jadę. Sorry bardzo, ale powoli puszczają mi nerwy, a nie chcę iść siedzieć za morderstwo. - twierdzi moja przyjaciółka, siadając pod ścianą jak najdalej Marcela. - Poczekamy tu na Ciebie, a potem razem pojedziemy do agencji.
- Niech Ci będzie, wracam za 3 godziny. - oznajmiam, po czym wybiegam z piwnicy i pędzę pod salę, w której mam mieć egzamin. Podczas biegu staram się omijać wszystkich, którzy stają mi na drodze, jednak nie do koca mi się to udaje, bo w pewnym momencie przypadkowo w kogoś uderzam. Odsuwam się szybko i patrzę, na kogo wpadłam. Piotrek, no pięknie. - Yyy... sorki, nie chciałam na Ciebie wpaść.
- Yhym, spoko. - mówi obojętnie chłopak, odwracając wzrok.
- Um... przepraszam za wtedy. Byłam zdenerwowana i nie myślałam nad tym, co mówię. Wcale nie myślę, że jesteś natrętny. Jesteś super chłopakiem, tylko czasami troszkę zbyt gadatliwym. - tłumaczę nerwowo, próbując obrócić wszystko w żart. Patrzę w podłogę, nie chcąc widzieć miny Piotrka, ale po chwili słyszę jego śmiech. Spoglądam na niego niepewnie, czując jak zaczynają piec mnie policzki. - Powiedziałam coś śmiesznego?
- Nie, tylko wcale się nie gniewałem, wiesz? Po prostu, jak widać, jestem dobrym aktorem. Chociaż w sumie miło usłyszeć, że jest się super. - śmieje się Piotrek, po czym puszcza mi ze śmiechem oczko i odchodzi do swoich kumpli, a ja stoję na środku korytarza, czując jakbym za chwilę miała spalić się ze wstydu.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Od razu na wstępie chciałabym Was przeprosić za ten rozdział, bo zdaję sobie sprawę z tego, że jest naprawdę bardzo słaby, ale pisząc go, miałam bardzo mocną blokadę. Jeśli znajdę czas i chęci, poprawię go.
No i co? Sprawa z Marcelem częściowo wyjaśniona, Piotrek nie gniewa się na Dominikę, a my zbliżamy się do bardzo ważnego momentu fabuły opowiadania. Gwarantuję Wam, że będzie się działo.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, Twój sarkazm, nie wiedzieć czemu, bardzo mnie rozbawił.
Dlaczego nie nazwałam Kamili "Iza"? Hmm... chyba po prostu imię Kamila bardziej mi się podobało i jakoś tak idealnie pasowało do bohaterki.
To zdjęcie jest cudowne xD
Pod wpływem? Ale czego, alkoholu? Przecież ona w końcu nie zdążyła się napić.
Może setkę nie, ale 100 rozdziałów na pewno ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.

Komentarze

  1. Że co? To są jakieś jaja? Chociaż jak ja pisałam o teście Lizzy, też zrobiłam tak, żeby ciotka Diane wzięła do tej roboty agentów, których ta w życiu na oczy nie widziała.
    Morderstwo? A powoli zaczynałam myśleć, że pracują dla rządu.
    Serio, Domi i Piotrek są jak dwa przeciwne bieguny magnesu. Nie da rady, muszą się przyciągać.
    Słaby nie, ale trochę krótki. Coś gołosłowny wyszedł ten mój komentarz. Poza tym, mam jeszcze zapis z Live'a Komiksomaniaka do przesłuchania, bo na Infinity War czekałam dwa lata, a skoro czekałam dwa lata, to mogę poczekać jeszcze trochę, a na razie wszystko wskazuje na to, że prędko go sobie nie obejrzę, ale o spoilerach mogę sobie posłuchać. Ludzi to po trzy-cztery razy oglądają, bo jest tyle wątków, że trudno załapać za pierwszym razem, więc moje słuchanie jest jak najbardziej wskazane. Jeśli dzięki temu więcej załapię za pierwszym razem i potem będę mogła sobie pisać w zeszycie o Bruce'ie i Natashy, to nie widzę problemu.
    To nie był do końca sarkazm, bo Valentine w "Shadowhunters" zrobił dokładnie to, co napisałam.
    Ale wymiata jak Izzy!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 72

Rozdział 53

Rozdział 55