Rozdział 41

*per. Dominiki*
Po trzech godzinach z ulgą wychodzę z sali egzaminacyjnej. W gruncie rzeczy nie było tak strasznie, jak myślałam. Pytania były całkiem łatwe i na większość znałam odpowiedź. Sęk w tym, że kompletnie nie potrafiłam się skupić. Myślałam o wszystkim, tylko nie o języku polskim. W trakcie tych trzech godzin przez głowę zdążyły przelecieć mi myśli o Kendallu, o liście, o Piotrku, o Marcelu i o sytuacji w domu Kacpra. Chyba po prostu zbyt dużo zwaliło mi się na głowę w zbyt krótkim okresie czasu. Mam tylko nadzieję, że nie zaważy to na wyniku mojej matury.
- Idziesz z nami, Domi? - słyszę nagle, więc czym prędzej przenoszę wzrok na niespodziewanego rozmówcę.
- Co? Dokąd? - pytam Piotrka, nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi.
- Oj, Domi, Domi, jak zwykle masz głowę w chmurach. - chłopak przewraca oczami, wzdychając. -  Idziemy z chłopakami nad jezioro, idziesz z nami?
- Nie, sorki.
- Dlaczego? Przecież umiesz wszystko na jutrzejszą matmę, no błagam, chodź się trochę zrelaksować. Dziewczyno, zakuwałaś przez cały rok szkolny, jeden dzień spokoju Ci nie zaszkodzi.
- Chętnie bym poszła, serio. Sęk w tym, że nie mogę. - mówię niepewnie, mając nadzieję, że Piotrek nie będzie drążył tematu.
- Czemu? Co masz takiego ważnego do roboty? -  no oczywiście, jak zwykle się przeliczyłam.
- Umówiłam się z Kamilą, nie mogę jej wystawić. Pójdę następnym razem, okay? Pa! - macham mu i, zanim zdąży się odezwać, wybiegam ze szkoły. Okrążam ją biegiem, a następnie wpadam do budynku tylnym wejściem, pędząc prosto do piwnicy.
Zeskakuję z ostatniego stopnia schodów, po czym wchodzę do pomieszczenia. Od mojego wyjścia nic się nie zmieniło. Kami nadal siedzi pod ścianą, a Marcel nadal jest związany. Moja przyjaciółka trzyma w ręce telefon, a jej palce poruszają się po ekranie z prędkością światła. Odkładam na podłogę butelkę wody, a dowód osobisty i dwa długopisy chowam do kieszeni spodni, po czym kucam za Marcelem i łapię linę, którą jest związany. Szybko jednak uświadamiam sobie, że nie dam rady rozwiązać supła.
- Kami, pożycz scyzoryk. - proszę, wpatrując się w linę.
- Łap. - słyszę po chwili, więc podnoszę zdziwiona wzrok. Scyzoryk leci ostrym końcem prosto w moją stronę. W ostatniej chwili odskakuję w bok, lądując tyłkiem na zimnych kafelkach.
- Kamila! - krzyczę, chcąc żeby moja przyjaciółka wreszcie oderwała wzrok od telefonu.
- Co? - Kami spogląda na mnie nieświadoma tego, co się przed chwilą stało. Dopiero, kiedy zauważa scyzoryk leżący na podłodze i mnie siedzącą kilka centymetrów dalej, chowa telefon do kieszeni.
Szybko podnoszę się z ziemi, a następnie biorę scyzoryk i przecinam linę wiążącą nadgarstki Marcela. Od razu po uwolnieniu chłopak zaczyna oglądać swoje ręce i poruszać nimi, żeby je rozluźnić. Chwilę później przecinam również linę wiążącą nogi Marcela, dzięki czemu może wstać. Oddaję Kamili scyzoryk.
Kilka minut później jesteśmy w drodze do szefa. Idziemy w ciszy, przerywanej jedynie hałasami ruchliwej ulicy. Co jakiś czas zerkam na Marcela, sprawdzając czy nic nie kombinuje. Chłopak jednak idzie spokojnie, nie dając poznać po sobie, że jeszcze kilka minut temu siedział związany w szkolnej piwnicy.
Spoglądam na Kamilę, ale ona znów siedzi z nosem w telefonie. Ciągnę ją za ramię i ciągnę w swoją stronę, zanim uderzy w słup, stojący kilka metrów dalej. Kami na moment odrywa się od telefonu i rozgląda się nieprzytomnym wzrokiem po ulicy, żeby chwilę później znów wrócić do elektroniki. Szczerze mówiąc, zaczynam się o nią trochę martwić. Okay, rozumiem że może mieć jakąś ważną sprawę, ale bez przesady. Ona nigdy nie szła z nosem w telefonie i zawsze zwracała uwagę na to, co się wokół niej dzieje. Zawsze chciała być przygotowana na ewentualne niebezpieczeństwo, a teraz nie obchodzą jej nawet samochody, które mogą ją potrącić, kiedy przechodzimy przez jezdnię.
Jakiś czas później wchodzimy wreszcie do jednego z warszawskich biurowców i od razu kierujemy się do windy. Zajmujemy miejsce między między masą innych ludzi, a ja wciskam przycisk z napisem "10". To właśnie tam, na najwyższym piętrze znajduje się biuro naszego przełożonego.
Po około 5 minutach wysiadamy z windy, a Kamila wreszcie chowa telefon. Biorę głęboki oddech, po czym pukam dwa razy do odpowiednich drzwi i, słysząc pozwolenie, otwieram je, wchodząc do środka. Marcel i Kami są kilka kroków za mną.
Ściany pomieszczenia pomalowane są na kremowy kolor. W ścianę naprzeciw drzwi wbudowane jest duże okno, a po jego bokach znajduje się kilka szaf, w których schowane są wszystkie dokumenty firmy. Na środku gabinetu stoi dość duże, ciemnobrązowe biurko, a za nim stoi równie ciemny fotel, na którym siedzi szef. Mężczyzna jak zawsze ubrany jest w czarny garnitur i białą koszulę. Po naszym wejściu podnosi wzrok znad papierów, a kiedy nas zauważa jego wzrok z zimnego i stanowczego, staje się łagodny i przyjazny.
- Dzień dobry dziewczynki. Co Was do mnie sprowadza? - pyta, uśmiechając się lekko.
- Dzień dobry szefie. Przychodzimy z pewnym problemem. Otóż, ten chłopak twierdzi, że jest pan jego wujkiem. - oznajmiam, wskazując na Marcela. - Mówił też, że miał na zlecenie szefa testować mnie i Kamilę, żeby zobaczyć, czy zasługujemy na jakiś awans.
- Owszem, to prawda, a skoro tu jesteście, to zgaduję, że test przeszłyście pozytywnie. Marcel, przedstaw proszę swoje obserwacje.
- Już na samym początku testu dziewczyny zaczęły coś podejrzewać, kiedy zobaczyły nowego ucznia. Sprytnie zamieniły się plecakami, dzięki czemu Dominika mogła nagrywać lekcje i pozyskać cenne informacje, które mogły pomóc im rozpracować mój plan. Dziewczyny podjęły wszelkie kroki, aby dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi. Od początku wiedziały, że coś jest nie tak. Podczas konfrontacji świetnie sobie poradziły. Kamila posiada bardzo mocne ciosy, które mogłyby powalić niejednego. Dominika natomiast potrafi szybko myśleć i w sekundę znajdywać idealne rozwiązania każdej sytuacji. Łącząc swoje zalety, dziewczyny tworzą świetny duet. Podsumowując, uważam że Dominika i Kamila są gotowe, aby wypełnić misję i w pełni zasługują na awans. - Marcel poważnym tonem streszcza swojemu wujkowi ostatni tydzień, wprawiając nas w osłupienie.
- Skoro tak twierdzisz, to chyba nie mogę się przeciwstawić. Dziewczęta, z radością oświadczam, że przenoszę Was do zagranicznej filii naszej agencji. Lecicie do Los Angeles.
_______________________________________________________________________________________________________________________
No hej!
Tym rozdziałem kończymy pewien etap w życiu dziewczyn, jak i w życiu bloga. Nie martwcie się jednak, bo rozdział 43 zacznie zupełnie nowy etap, w którym będzie działo się jeszcze więcej niż dotychczas. Rozdział 42 natomiast będzie swoistym przerywnikiem, ale będzie miał znaczenie w dalszych przygodach naszych bohaterek.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Marta, dziewczyny nie pracują dla rządu i raczej nigdy pracować dla rządu nie będą.
Oj, Piotrek jeszcze się pojawi i namiesza w życiu Dominiki. Bardzo namiesza.
Mam zamiar obejrzeć Infinity War, więc teraz czekam tylko na wolny dzień, żeby wybrać się na to do kina.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do następnego.

Komentarze

  1. Taka myślówka w dniu egzaminu? Nie wygodnie. Z drugiej strony... czemu myślała akurat o Kendallu? Piotrka i Marcela można jakoś wytłumaczyć, ale Kendall i ten list? I czemu akurat tego dnia? Czyżby Potwór z Głębin naszych myśli maczał w tym swoje macki?
    Nadal związany? Pewnie zdrętwiały mu nadgarstki.
    Nie to, że się czepiam, ale... "Ciągnę ją za ramię i ciągnę". Kiedy ja tak piszę, to ktoś mnie rozprasza, albo nie mogę się skupić. Co zaprzątało Twoją śliczną główkę?
    Co Kamila widzi w tym wyświetlaczu? Romans ma, czy co?
    Zdaje mi się, czy szef witał się z nimi jak wujek?
    Czyli... Dominika to mózg, a Kamila to pięści w tym całym duecie, tak?
    Los Angeles... No jak manna z nieba! Teraz spotkanie z Kendallem na pewno Dominiki nie ominie. Tylko co to za firma? Jakaś wojskowa? A skoro ma filię w stanach, to znaczy, że jeszcze na całym świecie? Tyle pytań bez odpowiedzi... Teraz to dla mnie zainteresowanie numer jeden. Co to za firma? Jaki ma profil? I dlaczego gość zatrudnia takie małolaty? Jak się nazywa? Czy był w jakiejś Armii? I weź się teraz skup na książce. Dziękuję, tak bardzo Ci dziękuję, że jesteś trzecią osobą, która zrobiła mi mętlik w głowie w ciągu jednego dnia.
    Rozdział super! Weź wyjątkowo opublikuj kolejny rozdział powiedzmy w poniedziałek, tak dodatkowo... Nie nalegam, to tylko propozycja.
    Nie mów, ze będziesz robiła fazy, jak MCU.
    A ja o kinie mogę teraz tylko pomarzyć, bo muszę poczekać na premierę ViOD. Przynajmniej.
    Pozdrawiam! Trzymaj się! Zaraz jeszcze napiszę Ci maila.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 72

Rozdział 53

Rozdział 55