Rozdział 21

*per. Kamili*
Wchodzę do jednego z warszawskich biurowców i od razu kieruję się do windy. Chcąc nie chcąc mijam masę znajomych osób. Niektórzy coś do mnie mówią, ale nie zwracam na nich uwagi.
Czekając na przyjazd windy wyłączam telefon i chowam go w jednej z kieszeni plecaka. Kilka minut później zajmuję miejsce między masą innych ludzi i wciskam przycisk z napisem "-1". Ludzie patrzą na mnie dziwnie i słyszę, jak zaczynają coś między sobą szeptać, ale mam to gdzieś. Chcę już być jak najdalej stąd.
Po kilku minutach mój środek transportu wreszcie zatrzymuje się na podziemnym parkingu. Szybkim krokiem kieruję się na sam jego koniec, gdzie stoi moja własność. Podchodzę do czarnego, błyszczącego motocykla, a na mojej twarzy pojawia się lekki uśmiech. Pamiętam, jak długo zbierałam na ten jednoślad. I pomyśleć, że mam go już rok. Czasami mam wrażenie, że rozumie mnie lepiej niż niejeden człowiek, pomimo że jest zwykłym środkiem transportu. Od człowieka różni się jednak tylko tym, że mogę wszystko mu powiedzieć, a on mnie nie oceni, nie wyśmieje ani nie wykorzysta tego przeciwko mnie.
Wzdycham cicho, po czym zarzucam plecak na oba ramiona, zakładam na głowę kask i wsiadam na mojego zmotoryzowanego rumaka. Odpalam go, a następnie wyjeżdżam z parkingu, włączając się do ruchu. Jadę w miarę powoli, aby nie spowodować jakiegoś wypadku, ale już nie mogę doczekać się, kiedy wyjadę poza miasto i nie będą mnie obowiązywały żadne ograniczenia prędkości.
Po jakimś czasie w końcu udaje mi się opuścić stolicę. Jadę jeszcze kawałek normalną drogą, po czym skręcam w ścieżkę prowadzącą do lasu. Mijając drzewa rozpędzam się do maksymalnej prędkości i zdejmuję kask, podnosząc się z pozycji siedzącej. Jadę parę metrów na stojąco, czując jak wiatr rozwiewa mi włosy. Wiem, że to ryzykowne, ale uwielbiam to uczucie wolności i powietrza muskającego moją twarz. Widząc zarys celu, do którego się udaję zwalniam, a następnie z powrotem siadam, zakładając kask.
Kilka minut później parkuję pod drewnianym domem, umiejscowionym w samym środku lasu. Pamiętam, jak znalazłam go trzy lata temu. Akurat przeprowadziłam się do Warszawy i szukałam miejsca, w którym będę mogła być sama. Na początku myślałam, że w domku ktoś mieszka, ale koniec końców okazał się opuszczony i całkiem nieźle umeblowany. Stał się moim azylem. Nikt oprócz mnie nie ma pojęcia o jego istnieniu. Dzięki temu nie muszę przejmować się, że ktoś do niego wtargnie, kiedy będę potrzebowała samotności. Właściwie, to chyba jedyne miejsce, o którym wiem tylko ja. Na początku chciałam powiedzieć też o nim moim przyjaciółkom, ale doszłam do wniosku, że lepiej będzie, jeśli zachowam to w tajemnicy, bo czasami mam dość nawet ich. Wiem, że chcą dla mnie jak najlepiej i nie chcą zostawiać mnie samej z problemami, za co jestem im bardzo wdzięczna, ale czasami ich nadgorliwa troska działa mi na nerwy.
Zsiadam z motocykla, ponownie zdejmując kask i wchodzę do drewnianego budynku, w którym już dawno nie gościłam. Podchodzę do starej, zakurzonej biblioteczki, po czym biorę z półki jedną z goszczących tam lektur, a następnie zdmuchuję osiadły na niej kurz. Czuję, że muszę oderwać się od rzeczywistości, więc siadam na podstarzałej kanapie, zdejmując z ramion plecak i otwieram książkę na pierwszej stronie. Po przeczytaniu kilku stron, powieść okazuje się dość mocnym horrorem. Z ciekawością połykam wzrokiem kolejne słowa tworzące mroczne zdania, które budują wspaniały klimat lektury.
Po jakimś czasie z zaczytania wyrywa mnie szum, dochodzący zza okna. Niechętnie odrywam wzrok od książki i przenoszę go na szklaną szybę. Szum okazuje się ulewą, więc narzucam na głowę kaptur i wychodzę z domu, po czym wprowadzam motocykl do wnętrza budynku, żeby zbytnio nie zmókł. Przecieram go pierwszą, lepszą szmatką znalezioną w jednej z szafek, a następnie biorę książkę i udaję się z nią na piętro, do niewielkiej sypialni. Kładę się na łóżku, otwierając lekturę na stronie, na której skończyłam czytać i zagłębiam się z powrotem w historii.
Powoli zaczynam przysypiać, kiedy nagle słyszę na parterze czyjeś głośne kroki. Zrywam się z łóżka, odkładając na bok książkę i zaczynam rozglądać się za czymś, czym będę mogła się obronić. Nim to jednak następuje drzwi pokoju otwierają się z hukiem. Odwracam się gwałtownie i staję oko w oko z wysokim, barczystym, i wygląda na to, że wściekłym, mężczyzną.
- Kim jesteś?! - pyta niskim, zachrypniętym głosem, podchodząc do mnie.
- Ja? Nikim. - mówię, powoli się cofając.
- Co tutaj robisz?! - zadaje kolejne pytanie, a ja w tym samym momencie uderzam plecami w ścianę.
- Ja już... uciekam. - patrzę ze strachem na zbliżającego się faceta, po czym kopię go z całej siły w brzuch, odpychając od siebie, a następnie wybiegam z pokoju. Korzystając z kilkusekundowej przewagi spowodowanej zaskoczeniem i bólem mężczyzny, przeskakuję przez barierkę schodów, lądując wprost na motorze zostawionym obok nich. Zakładam czym prędzej kask i odpalam jednoślad, a następnie, słysząc zbliżające się kroki nieznajomego, ruszam. Dzięki niezamknięciu przez faceta drzwi wyjeżdżam z domku na pełnym gazie i pędzę z maksymalną prędkością pomiędzy drzewami. Deszcz przysłania mi widok, a ja wyczuwam zbliżającą się burzę. Modlę się, żebym zdążyła wyjechać z lasu zanim pioruny zaatakują drzewa.
Wypadam z leśnej ścieżki i wjeżdżam na asfalt, mocno skręcając. W ostatniej chwili wyrównuję motocykl i jadę dalej, nie zwalniając ani na sekundę. Szczęście w nieszczęściu jest środek nocy i na drodze są tylko pojedyncze auta, więc nie mam możliwości spowodować wypadku. Kieruję mój jednoślad z powrotem na podziemny parking. Zdążam wjechać do niego dosłownie sekundę przed zamknięciem. Jadę na stałe miejsce parkingowe, cały czas utrzymując maksymalną prędkość. Kilka sekund później widzę już mój cel, więc skręcam, chcąc efektywnie zaparkować. Niestety wzięty przeze mnie zakręt okazuje się zbyt mocny. Motocykl upada, a ja spadam z niego z hukiem, lądując kilka metrów dalej. Po mocnym zderzeniu z twardym betonem przed oczami widzę ciemne plamy, a w głowie mam karuzelę. Nie daję rady wstać ani nawet zawołać o pomoc. Zamykam bezwładnie oczy i poddaję się zawrotom głowy, odpływając w nicość.
_______________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Jak widać ten rozdział jest trochę bardziej energiczny niż pozostałe. Nie chciałam po prostu, żeby cały blog był taki spokojny jak dotychczas. Chciałam wprowadzić trochę akcji i informacji o bohaterach, jak to, że Kamila nie mieszka w Warszawie od urodzenia. No ale nic, przejdźmy do odpowiadania na komentarze spod poprzedniego rozdziału.
Marta, nie jestem pewna czy od takiego czegoś da się ogłuchnąć. Ja czasami też tak robię i, jak na razie, słuch mam idealny. Ten cytat perfekcyjnie opisuje Kamilę. Masz rację, ona potrzebuje szacunku, a nie lęku przed nią. W sumie chciałam jeszcze raz wywołać bójkę pomiędzy dziewczynami, ale stwierdziłam, że Kami przynajmniej na dywaniku postara się opanować. W sumie niezły pomysł z tymi torturami, ale mam już inny plan na zdegradowanie jej ze stanowiska. Tak, wiem, że to był żart. Spokojnie, nie zamierzam robić z Jamesa złoczyńcy. A kto powiedział, że Dominika nie rozpoznała Kendalla? W żadnym rozdziale tego nie stwierdziłam.
Rose, nie tylko Ty nie możesz wytrzymać. Nawet ja czasami mam dość tych dwóch, pomimo że je stworzyłam. Pojawienie się BTR na pewno zmieni życie dziewczyn, ale nie byłabym pewna czy na lepsze.
Do następnego.

Komentarze

  1. Kamila jeździ motocyklem? Ekstra! Chociaż gdyby Dominika usłyszała jej myśli, pewnie poczułaby się trochę zdradzona.
    I tak po prostu tam weszła? A może tam straszy, czy coś? Sorki, za dużo sama-wiesz-czego.
    Chwila... Ktoś zostawił w chatce taka "wypasioną" chatę? Rety, całkiem niezłe. Książki, kanapa. Przynajmniej ma gdzie zwiać.
    Czyli jednak to nie jest opuszczony dom. Taa... Ktoś tu jednak mieszka.
    Ej, to Ty się tam włamałaś.
    Chwila... jechała w taki sposób po ciemku? Widzi w podczerwieni, czy co?
    I jeszcze miała wypadek. No pięknie! Biedna Kamila.
    Rozdział super! Czekam an nn! Pozdrawiam!
    Fakt, ale też nie powiedziałaś, że rozpoznała, czyli... JEST REMIS! I błagam niech oni się wreszcie spotkają! No!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Jestem zaskoczona że Kamila ma motocykl. O , ucieka z miasta. W sumie ja także chciałabym tez mieć takie zacisze w lesie o którym wiem tylko ja . Horror może rzeczywiście okazać się straszny w takim opuszczonym domu. Jednak nie jest sama. Co ten gość do niej ma? Nie spodziewałam się , że Kamila zna zasady samoobrony. Ciekawe. I ucieka z powrotem do domu. No i wypadek . Można się było tego spodziewać. Biedna Kamila.
    Rozdział świetny . Pozdrawiam i czekam na następny .
    Rose

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 72

Rozdział 53

Rozdział 55