Rozdział 11

*per. Dominiki*
Jestem już po lekcjach, a Kamili nie ma w szkole ani na boisku. Telefonu też nie odbiera, ani nie odpisuje na SMS-y. Coraz bardziej się o nią martwię, bo ona zawsze odbiera. W dodatku bardzo niepokoi mnie sytuacja z dyrektorką. Wiem, jaka potrafi być dla zwyczajnych uczniów, a co dopiero dla Kami.
Wychodzę ze szkoły i kieruję się na deskorolce w stronę kamienicy, w której mieszka brunetka. Szczerze mówiąc, nie za bardzo lubię tam przebywać ze względu na niezbyt przyjazne, wręcz groźne, otoczenie. Dosyć często zdarzają się tam pobicia i interwencje policji. Sama Kamila marzy o wyniesieniu się stamtąd, więc ustaliłyśmy, że u niej będziemy tylko w kryzysowych sytuacjach.
Wzdycham cicho i wchodzę powoli do budynku, biorąc deskorolkę w rękę. Wchodzę na piętro, na którym znajduje się mieszkanie Kami i pukam do drzwi. Po chwili oczekiwania drzwi otwiera mi moja zapłakana przyjaciółka, ubrana w zbyt dużą bluzę wkładaną przez głowę. Wchodzę do mieszkania i mocno przytulam brunetkę. Przytula się do mnie, zaczynając znowu płakać. Już dawno nie widziałam jej w takim stanie. Dyrektorka musiała powiedzieć jej naprawdę coś złego.
Prowadzę Kamilę do jej sypialni, a następnie sadzam ją na łóżku i podaję jej chusteczki higieniczne, wyciągnięte z plecaka. Dziewczyna wyciera łzy i wydmuchuje nos, po czym wyrzuca zużyte chusteczki do kosza na śmieci. Siadam obok niej i staram się dowiedzieć, co się stało. Kami opowiada mi wszystko, powstrzymując kolejną dawkę łez, a ja nie mogę uwierzyć, że można być tak podłym.
Na szczęście znam Kamilę na tyle długo, że wiem, co poprawi jej humor w każdej sytuacji. Wyciągam z kieszeni telefon, po czym podaję go dziewczynie z włączoną kompilacją najśmieszniejszych scen z naszego ulubionego serialu z Loganem Hendersonem w roli głównej. Od razu po zobaczeniu chłopaka na twarzy mojej przyjaciółki pojawia się lekki uśmiech, jak zawsze, kiedy go widzi, niezależnie czy na zdjęciach, czy w serialu.
Pod koniec filmiku, Kami zdaje się nie pamiętać już o tym, co stało się kilka godzin temu. Oddaje mi telefon i idzie do łazienki, a ja ogarniam jej pokój, w którym, jak zawsze, jest niezły bałagan. Ścielę łóżko i chowam książki leżące na podłodze do biurka, a ubrania do szafy, po czym stawiam na krześle biurowym plecak, dotychczas leżący w jednym z kątów pokoju. Po wysprzątaniu rozglądam się po pomieszczeniu i dochodzę do wniosku, że zdecydowanie przydałby się tu remont. 

- O, posprzątałaś? Dzięki. - słyszę głos Kamili, po którego tonie wyczuwam lekki uśmiech na twarzy dziewczyny.
- Nie ma sprawy. A rozmawiałaś w końcu z właścicielem? - pytam zaciekawiona.
- Nie, nie zdążyłam przez sytuację z dyrektorką. - wzdycha cicho. Widzę, że jest zawiedziona. Wiem, że bardzo zależało jej na, przynajmniej częściowym, remoncie pokoju. Wiem, jak bardzo nie znosi aktualnego koloru jej ścian i tego, że tynk odpada przy mocniejszym zamknięciu drzwi.
- Może zadzwoń do niego i poproś o przełożenie spotkania na jutro? - proponuję, widząc żal w jej oczach.
- Nie ma opcji. Godzinę temu miał samolot. Przynajmniej tak mówił, kiedy ustalaliśmy godzinę spotkania. - mówi smutna. No tak. Właściciel kamienicy nie mieszka na co dzień w Polsce, tylko za granicą, a tutaj przyjeżdża raz na miesiąc, żeby odebrać zapłatę od lokatorów.
- A nie możesz porozmawiać z nim przez telefon? Przecież chodzi tylko o przemalowanie ścian. Koniecznie musisz spotykać się z nim twarzą w twarz? - pytam, nie wierząc, że trzeba spotkać się z właścicielem na żywo, żeby ustalić taką błahostkę.
- Raz próbowałam. Stwierdził, że nie załatwia interesów przez telefon. - mówi, a ja nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać. Przecież tu chodzi tylko o przemalowanie ścian w jednym, małym pokoiku, a nie o wyremontowanie całej kamienicy.
- Dobra, zbieraj się. Jedziemy kupić farby i przemalujemy pokój bez jego zgody. - oznajmiam, widząc jak bardzo Kamili zależy na zrobieniu tego.
- Nie ma mowy. Mama w tym miesiącu miała sporo wydatków i nie starczy jej pieniędzy, żeby płacić właścicielowi dodatkową sumę. - protestuje brunetka, wiedząc ile jej mama zarabia i ile z tych pieniędzy idzie na rachunki, nie mówiąc już o jedzeniu czy nowych ubraniach, które raz na jakiś czas trzeba kupić.
- Dlatego ja zapłacę. I nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu. - oznajmiam stanowczo, widząc jej minę. - Przecież doskonale wiesz, że to dla mnie nie problem. Mam odłożoną dość sporą sumę na koncie, więc naprawdę mogę wydać te paręset złotych, żebyś miała swój wymarzony pokój.
- Ale... te pieniądze są przecież na czarną godzinę. - mówi, nie kryjąc wzruszenia spowodowanego tym, co chcę zrobić. Dla niektórych może wyfawać się dziwne to, że taka błahostka potrafi tak uszczęśliwić jakiegoś człowieka, ale wiem, że dla Kamili znaczy to bardzo dużo, zważywszy na to, w jakiej jest sytuacji,
- Wiesz, nikt przecież nie powiedział, że są na moją czarną godzinę. - uśmiecham się lekko i ciągnę ją do wyjścia, chcąc jak najszybciej zrealizować swój plan.

________________________________________________________________________________________________________________
Hej!
Jak widzicie, w opowiadaniu pojawia się coraz więcej Kamili i jej problemów, ale nie oznacza to, że zaniedbam wątek Dominiki czy BTR, spokojnie. Zespół pojawi się już niedługo i gwarantuję, że namiesza trochę w życiu dziewczyn.
Do następnego.

Komentarze

  1. No dobra, dzielnica, w której mieszka Kamila rzeczywiście jest niezaciekawa, ale to nie jest powód, żeby tak po niej jechać. Widzę, że dyrektorka, która swoją drogą dyrektorką szkoły być nie powinna, jedyne co ma do Kamili to jej pochodzenie. Już nawet nie chce mi się tego komentować. Może się mylę, może interpertuję Twoje słowa inaczej, niż byś chciała, ale mam wrażenie, że właśnie to kryje się pod powierzchnią.
    Na szczęście Kamila ma taką przyjaciółkę jak Dominika, któa zna lekarstwo na jej smutki.
    Czylo Kamila to bałaganaiara, a Dominika po niej sprząta? No pięnie...
    Fakt, sama byłabym przeciwna takiej samowolce, ale tu nie chodzi tylko o zapłacenie kary. Co mógłby sobie pomyśleć ten właściciel? Że najpierw smarkula go olała, a poten zrobiła remont po swojemu? Wychodzi, że go nie szanuje.
    Oj, czyżbym widziała w Dominice dobre serduszko mojej Clover?
    Rozdział super!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu są jedynie wytworem mojej wyobraźni i nie miały miejsca w realnym świecie.
Wszelkie zbieżności imion i nazwisk są przypadkowe.
Niektóre informacje zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Enjoy! :D

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 72

Rozdział 53

Rozdział 55